WYMARZONY SZLABAN U FILCHA

Mym wymarzonym, najbardziej upragnionym, szlabanem u Filcha byłoby zdecydowanie polerowane drewnianych kii od szkolnych mioteł. Któż by w końcu nie chciał zająć się tym jakże majestatycznym i interesującym wszakże zajęciem? Ja tylko marzę o tym nocami, przez co nie mogę zmrużyć oka! To przecież całkiem normalne, że śnią mi się długie, grube, kije od mioteł. Czasem finezyjnie powyginane, a czasem proste jak kółko. Chciałbym o północy w świetle srebrzystego księżyca jeździć po tych trzonkach w górę i w dół niczym w transie, wprowadzając się w stan bezgranicznej euforii, która obezwładniałaby me kruche ciało. Nieważne jaki rodzaj drewna - dąb, lipa, rumianek czy sosna - nieważne! Wyczyszczę każdy drewniany skrawek, milimetr po milimetrze. Biuro śledcze nie będzie w stanie odczytać śladów palców, tak niesamowite posiadam zdolności czyścicielskie! Mam nawet przygotowane na tę specjalną okazję bawełniane szmatki zakupione w burżujskim sklepie o nazwie LUMPEKS, gdyby Filch zdobył się na uszczęśliwienie mnie tą karą! Moje serce wyrwałoby się wtedy najpewniej z piersi i zaśpiewało hymn szkoły, którego nawet nie znam i nie jestem pewny, czy takowy istnieje, gdyż muszę przyznać, że wyjątkowo ze mnie tępy Krukon. Ale to nieistotne! W końcu nie ma nic przyjemniejszego niż dotyk świeżo wypolerowanego trzonka miotły, który aż prosi się o sfotografowanie i wstawienie na okładkę Proroka Codziennego. A moje sprawne palce bardzo chętnie by się tym zajęły, bez żadnego marudzenia na kurz, smar, tłuszcz i inne dziwne substancje, którymi pierwszaki usyfiają swoje miotełki. I co się potem dziwić, że nikt tego nie chce dotknąć?A miotełki płaczą w kącie, płaku płaku. Zatem nie mogę na to pozwolić i muszę kończyć ten bezsensowny monolog, by dać się złapać woźnemu, ELO. 

Jeon Jungkook, Ravenclaw



Czy zrobiliście kiedyś dziurę w suficie, przebijając się jednocześnie swą wybuchową magią przez stary dach szkoły? Dla Sany było to coś całkiem zwyczajnego, kochała wybuchy, lecz za tym wszystkim kryło się drugie dno. To był już trzeci raz, gdy za sprawą jej magii dachówki wylatywały w powietrze lądując z hukiem na trawie, lub jak wiatr dopisał, tłukły szyby wieży obok. No i w końcu za tym pięknym trzecim razem nastała ta wielkopomna chwila, w której dostała tą możliwość o jakiej marzyła jak tylko zaczęła niszczyć sufity. W końcu nadszedł dzień kiedy Filch podchodząc do niej z wielkim uśmiechem na twarzy, zaprowadził ją na podwórko i pokazując całą paletę, nakazał jej samej kłaść te nowe, owinięte jeszcze przeźroczysta folią dachówki. Jaka adrenalina i podniecenie gromadziły się w Sanie, gdy ta wspaniała się na dach wieży. Przed tym jednak musiała szybko wysprzatać stare odłamki dachówek z trawy. Zrobiła to tak szybko jak tylko potrafiła, by zacząć najważniejszy punkt programu. Kładąc dachówki robiła to cały dzień z wielką precyzją i delikatnością, podziwiając ich blask i odbijające się na nich promienie słoneczne. Myślała nad zmianą ich koloru z ciemnego ponurego na coś bardziej żywego. Może coś czerwonego, lub jaskrawa zieleń, powstrzymała się jednak od tego i odrabiała swoją pracę dalej. Zapędzając się za bardzo, nawet nie zauważyła kiedy, a wymieniła dach całego Hogwartu. Po kilku dniach zaczęły się poszukiwania dziewczyny, gdyż nikt nie pomyślał, że ta dalej odrabia swoją karę, lecz gdy skończyła dzięki niej szkoła zdawała się wyglądać jak nowa. Zadowolenie jakie czuła towarzyszyło jej przez jeszcze miesiąc, gdy w środku ponownie zaczynała czuć niedosyt dachówek i zastanawiała się nad kolejnymi sposobami, by dostać tą jakże emocjonującą karę.

Sana Minatozaki, Hufflepuff



Pierwsze primo Im Changkyun w porównaniu z innymi uczniami, nigdy nie dostaje kar. Ale skoro mogę puścić wolno swoją wyobraźnię, to pokuszę się o przedstawienie takiej abstrakcyjnej sytuacji. Ponieważ lubię porządek, chwycił bym za ściereczkę i siu siu pozbyłbym się kurzu raz dwa, zaglądając w każdy kąt. Poza tym kolekcja kajdanek oraz łańcuchów jest naprawdę bardzo kusząca, więc czemu by ich nie wypróbować na (panu Filch) jakiejś innej ofermie, która przez swoje złe zachowanie spędzałaby czas ze mną. Zawsze lubiłem taniec w towarzystwie porządnego mopa, więc jakbym takiego objął i ścisnął, poćwiczyłbym swe majestatycznie eleganckie kroki na parkiecie gabinetu ukochanego woźnego, jednocześnie dbając o to by jego podłoga onieśmielała swym blaskiem oraz zapachem świeżo wyciśniętej cytrynki. Potem zamieniłbym się w tajnego agenta proszę sobie wyobrazić, chwyciłbym rączkami uchwyty szafeczek, w których trzymane są różne ciekawe rzeczy, bym w razie czego miał haka na innych, gdy znowu będą mnie denerwować. Oczywiście każda rzecz byłaby pokryta okropnie brzydką warstwą kurzu, więc ściereczka znów pucu pucu tu i pucu pucu tam, pierdoły są na glanc. Myślę, że pan Filch potrzebuje dogodnego odświeżenia, przedstawiłbym mu cały magiczny projekt związany z drobnymi zmianami i remontem, po czym tego samego dnia wdrążyłbym prace budowlane (proszę zwrócić uwagę na to w jak krótkim czasie dokonuję tych wszystkich wspaniałości, to tylko jedna kara), a sam przeuroczy Argus obdarzyłby mnie nieskończoną sympatią, pozwalając na przejęcie całego pomieszczenia. Oczywiście pozostawiłbym mu specjalny kącik, pod warunkiem, że będzie o niego dbał. 
No a tak wracając do rzeczywistości, zwykła książka by wystarczyła, by ten szlaban dostał tytuł wymarzonego.

Im Changkyun, Ravenclaw



Mój wymarzony szlaban, to oczywiście wspólny szlaban z Kim Mingyu. Widzę nas razem, jak spacerujemy nocą z mapą huncwotów i knujemy coś niedobrego. Szperamy po zakamarkach i spiskujemy, gdzie by tu znaleźć jakiś uroczy kącik, żebyśmy mogli się razem zabawić. Niespodziewanie dopada nas dzika namiętność, więc bez krępacji mój chłopak przyparłby mnie do ściany i całował gorąco. Odchyliłabym lekko głowę do tyłu, by mógł zejść niżej, na szyję. Nie ukrywam, że wydałabym też parę dzikich jęków, która tylko wprawiłaby nas w lepszy humor. Oboje uśmiechalibyśmy się do siebie i tak napajali własną obecnością, że nie zauważylibyśmy, że właśnie dopadł nas nie kto inny jak Filch i jego obrzydliwa facjata. Pewnie nam zazdrościł, więc za karę kazał nam sprzątać o północy jego mały magazynek na miotły. Pech, zwany Filchem zamknąłby nas w tej małej kanciapce. NA CAŁĄ NOC. No w praktyce to na pół, ale niestety żadne zaklęcia nie działałoby na te drzwi. Oboje z początku mielibyśmy sobie nawzajem za złe, że nie spoglądaliśmy uważniej na mapę huncwotów, ale koniec końców mielibyśmy okazję spędzić noc razem. Miejsca było by tyle co kot napłakał, ale mój ukochany zdołałby wyczarować idealnych rozmiarów materac, tak, że wypełniałby praktycznie całą podłogę kantorka, a miotły lewitowałyby wysoko przy suficie. Ach! Min, jesteś taki romantyczny i wspaniałomyślny. Powtarzałabym mu te słowa całą noc, wtulając się w jego silne ramię. Mając możliwość odrobiny prywatności usiadłabym też na moim wyluzowanym Mingyu okrakiem i powoli zdejmowała jego koszulkę. Zagryzałabym wargi widząc cwaniacką minę chłopaka, który zaraz uczyniłby to samo ze mną. Szarpałabym go za włosy, niby drapieżnie, ale jednak z wyczuciem. Całowałabym z rozkoszą, tak bardzo uwielbiane przeze mnie usta Kim Mingyu... 
Reszta pozostanie w moich słodkich snach.

Choi Chanseul, Hufflepuff



Wymarzony szlaban Mina wbrew pozorom odbyłby się właśnie w bibliotece. Tam ktoś, pan Filch na przykład, mógłby zlecić mu uporządkowanie starych książek, czego chłopak i tak by nie zrobił. Dostałby szlaban w miejscu, w którym Kim nie bywa często. To miejsce od zawsze kojarzyło mu się z ciszą, spokojem, porcją dodatkowych drzemek oraz brakiem wścibskich spojrzeń niepożądanych osób. Tam nie musiał dużo mówić, w gruncie rzeczy nie musiał robić tego wcale, nie musiał myśleć o innych oraz o sobie i nie musiał stwarzać dziwnych pozorów. Nie musiał ukazywać arogancji, która była jego znienawidzoną cechą, nie musiał patrzeć na nikogo z góry, ponieważ inaczej nie potrafił. Jego szlaban najprawdopodobniej spowodowany byłby zniszczeniem przez chłopaka jakiejś arcyważnej rzeczy, ponieważ Mingyu z natury był dość destrukcyjną i niezdarną osobą. Najpewniej usiadłby w najciemniejszym zakamarku pomieszczenia, w samym rogu na podłodze, wziąłby dowolną książkę i uśmiechając się dziwnie otworzyłby ją na losowej stronie. I nie, wcale by jej nie czytał. Zwyczajnie siedziałby na podłodze, wdychając specyficzny zapach starych książek wymieszany z kurzem delektując się nim. W innych okolicznościach pewnie by go drażnił, jednak nie wtedy, wtedy byłby to jeden z najlepszych zapachów świata. Jakby nic innego już się nie liczyło. Siedziałby tak długo, aż jego kość ogonowa kompletnie straciłaby czucie, pozostając w tamtym miejscu nawet po zakończeniu kary. Czekałby, aż ktoś go znajdzie, przejmie się tym, że jeden z młodych uczniów nie poszedł na zajęcia. Wtedy tyko by się uśmiechnął, w ten swój, charakterystyczny sposób, z trudem stanąłby na nogi i zwyczajnie wrócił do wcześniejszego życia. Do bycia zimnym, dziwnym i niepragnącym kontaktu i zrozumienia aroganckim nastolatkiem. Wróciłby do bycia Kim Mingyu, jakby noc spędzona na milczeniu wcale nie miała tak wielkiego znaczenia, jakie posiadała w jego odczuciu. 

Kim Mingyu, Slytherin



Gdy dziś późnym rankiem wstałem,
takie wieści usłyszałem,
zbieraj panie swe manatki,
chodź do skrytki, szoruj gratki.
Każdy myśli o swej doli:
"Czy mnie woźny upierd*li?"
Otóż drodzy przyjaciele, 
uśmiech Filcha, to tak wiele.
Kurzów warstw przekopywanie,
każdy myśli "odpuść, panie!"
Jednak potwór bezlitosny,
każe sprzątać, los mój jasny.
Drzwi otwarte, serce bije,
strach okrutny ściska szyję.
Już z przejęcia drżą mi dłonie,
zaraz chyba będzie koniec!

Najpierw meble, potem półki,
sprzętów tyle, brak wymówki.
Wciąż ku górze wznoszę ręce:
"Daj mi różdżkę, nie chcę więcej!"
Woźny wręcza mi miotełkę,
"szoruj, szoruj, bierz to w ręce".
Ręce moje piękne, czyste,
wcale trzymać miotły nie chcę.
W domu robią to domowe skrzaty,
czegóż żądasz pan od arystokraty?
Woźny strzela mnie po głowie,
nie mam siły, chcę już odejść.
Wnet spotyka mnie rzecz dziwna,
patrzę - w progu płeć przeciwna.
Nowe zadanie tuż przede mną,
lecz rozważam sprawę pewną.
Otóż, moi mili,
szlaban czasu nie umili.
Jednak w życiu tak się zdarza,
że historia się powtarza.
Morał prosty z tej historii:
jak chcesz się śmiać,
trza być grzecznym, kurna mać!

Nam Woohyun, Slytherin


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz