ŁAZIENKA DZIEWCZYN

Jedna z łazienek dziewcząt. Znajduje się na pierwszym piętrze, lecz często uznawana jest za nieczynną gdyż mało kto z niej korzysta. Uczennice zwykle jej unikają, ponieważ można spotkać w niej ducha zmarłej dziewczyny, Marty, zwanego zwykle Jęczącą Martą.



28 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, że odrobinę irytowało mnie jego zachowanie - nie dość, że praktycznie zmusił mnie, żebym za nim poszła, to jeszcze wyraźnie ze mnie kpił. Nie moja wina, że nie wiedziałam o co mu chodzi, a on na dodatek nawet nie chciał mi tego wyjaśnić. Naprawdę nie chciałam tego mówić, ale marnowałam tam swój czas wolny, który mogłam spędzić na spaniu.
    - No dobra, gdzie są ci uciekinierzy? - spytałam rozglądając się po łazience. Schyliłam się i zajrzałam pod drzwi kabin, ale w żadnej z nich nie było widać nóg. W pobliżu nie było nawet Jęczącej Marty. - Myślisz, że mają jakąś bazę pod kafelkami? - zażartowałam, chcąc odrobinę rozluźnić atmosferę.

    OdpowiedzUsuń
  2. - Kto wie? - odparłem, rozważając temat bazy całkiem poważnie, chociaż widziałem, że dziewczyna się wyraźnie nabija. Nie miałem jednak czasu sprowadzać tu całej ekipy remontowej do zerwania kafelek, a nie chciałem robić sam bałaganu, więc mimo wszystko musiałem na razie zrezygnować z przekopywania się przez łazienkę.
    Podszedłem do jednej z kabin i, upewniwszy się, że nikogo w niej nie ma, otworzyłem drzwiczki na oścież. Rozejrzałem się po jej wnętrzu, nie znajdując niczego podejrzanego, co, szczerze mówiąc, trochę mnie rozczarowało.
    - Musimy wejść do środka. - Odwracając się do Eunji, kiwnąłem głową w stronę sedesu. - Tędy uciekają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez moment miałam wrażenie, że mi się przesłyszało, ale szybko odrzuciłam tę możliwość. Potem zaczęłam zastanawiać się o co tak naprawdę może mu chodzić, bo na pewno nie mówił dosłownie. O "wejściu do środka"? Czego? Muszli klozetowej? Haha, nie mógł, aż zaśmiałam się pod nosem na tę myśl. No, chyba, że sufit spadł mu się na łeb od czasu, kiedy ostatnio go widziałam, ale szczerze w to wątpiłam - przecież to Sunggyu. Zawsze miałam go za autorytet, zresztą nie tylko ja, chociaż zdążyłam zauważyć, że zdarzało mu się wpadać na różne głupie pomysły.
    - Ale gdzie? - spytałam w końcu. - Którędy? Oknem?
    Głową wskazałam na przeciwległą ścianę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przekrzywiłem głowę, słuchając jej pytań. Czy ja mówię niewyraźnie? Zmrużyłem na nią oczy.
    - Tędy - odpowiedziałem, kładąc na to słowo dobitny nacisk i wskazałem ręką muszlę klozetową. - Widzisz tu gdzieś jakieś okno? Po co miałbym tu wchodzić? - spytałem, potrząsając głową.
    Dziś rano doszły mnie słuchy, że jakaś anonimowa grupka uczniów przemieszcza w magiczny sposób, od toalety do toalety, zupełnie jak to działało w Ministerstwie! A kto wie, do czyjej toalety mogli jeszcze się przedrzeć? Może udało im się wyjść nawet poza Hogwart i wyjść w czyjej łazience na przykład w Hogsmeade? Opowiedziałem szybko Eunji jak się sprawy mają i spojrzałem na nią wyczekująco.
    - To co, idziesz ze mną?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieee. Nie ma mowy, to się nie działo naprawdę. Rozejrzałam się dookoła by sprawdzić, czy to aby przypadkiem nie jest ukryta kamera lub coś w tym rodzaju, ale oczywiście byłoby to niemożliwe.
    - Sunggyu, wybacz, ale... - odezwałam się, jednak szybko przerwałam, bo zachciało mi się śmiać. Ba, nawet wyrwało mi się krótkie prychnięcie, a z prawego oka wyciekła łza, bo ja już naprawdę nie mogłam tego wytrzymać. On na serio mówił, że uczniowie uciekają z Hogwartu toaletami.
    Oczywiście w świecie magii wiele rzeczy było możliwych, ale w to... W to naprawdę wątpiłam. Nawet jeśli tego rodzaju muszle klozetowe faktycznie istniały gdzieś w Ministerstwie i nie były żartem opowiadanym przez pracowników zwykłym czarodziejom, to nie miałam pojęcia jakim cudem miałoby się udać uczniom odtworzyć to w Hogwarcie.
    - Mam nadzieję, że wszystko z tobą w porządku - powiedziałam w końcu, poklepując go lekko po ramieniu. - Jeśli serio chcesz to zrobić, to chyba poradzisz sobie sam. Trzymam za ciebie kciuki, ale wiesz co, lepiej tego nie rób. Ja mam sprawy do załatwienia, powinnam być teraz gdzieś indziej.
    Wycofałam się o kilka kroków do tyłu, rzucając w jego stronę nieco wymuszony uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaczynałem się już naprawdę irytować. Przecież uczniowie nie rozmawialiby o tym na prawo i lewo, gdyby któremuś się to nie udało. Jaki byłby w tym sens?
    - Ugh - westchnąłem tylko gniewnie, kiedy zauważyłem, że prefekt Gryffindoru wycofuje się z kabiny. I z kim ja mam tutaj pracować! Naprawdę lubiłem Eunji, ale zaczynałem naprawdę się denerwować. - No wiesz, w Ministerstwie mają takie kibelki, że jak w nich staniesz i spuścisz wodę to siup! Teleportuje cię na drugą stronę. Ten tutaj też pewnie ma gdzieś swój koniec - dodałem, spoglądając na przedmiot zainteresowania.
    - Możesz sobie tutaj zostać, ja idę.
    Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Podwinąłem trochę swoją szatę, żeby nie zniszczyć kompletnie ubioru, po czym przyjrzałem się dokładniej muszli. W Hogarcie dbano o czystość, więc zdecydowanie brudna nie była, ale mimo to, czułem mimowolny wstręt. Starając się go pokonać, uniosłem prawą nogę i usadowiłem stopę w porcelanowej misie. Pech chciał, że nieco się prześlizgnęła i zaklinowała w odpływie.
    - Och? - mruknąłem zaskoczony, starając się wyszarpnąć nogę z powrotem. Niestety bez skutku.

    OdpowiedzUsuń
  7. No, a później tylko patrzyłam na Sunggyu, który - jak gdyby nigdy nic - wkłada nogę do kibla. Nie mogłam w to uwierzyć, a jednak. Przez moment nawet pomyślałam, że źle zrobiłam reagując w tak niemiły sposób na jego słowa - może faktycznie uczniowie przemieszczali się po Hogwarcie łazienkami, a to ja jestem ograniczona i nie mam o niczym bladego pojęcia. Wtedy jednak chłopak poślizgnął się odrobinę i wydał z siebie okrzyk.
    - Co się stało? - spytałam, podchodząc jednak bliżej. - Wystarczy włożyć jedną nogę, czy musisz też drugą?
    Westchnęłam głośno.
    - Jeśli chcesz, to mogę ci pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  8. Starałem się jakoś wyciągnąć stopę z sedesu, ale ani drgnęła. Poddałem się więc i słysząc pytanie dziewczyny, zastanowiłem się nad tym. Tak, w sumie to miała rację...
    - Muszę wejść obiema nogami - stwierdziłem. Pokiwałem głową i rozejrzałem się. Starając się zachować równowagę, przytrzymałem się rękami wysokiej, porcelanowej spłuczki, unosząc przy tym drugą stopę. Jakoś udało mi się ją postawić w muszli i nie upaść. No i tym razem ta się nie zaklinowała.
    - Chyba już - powiedziałem po chwili, zerkając na Eunji. - To chyba lecę? - powiedziałem, dość niepewnie. Nie chciałem jednak przepuścić okazji do złapania rozrabiaków, nie po to wyciągałem swój notes. Chwyciłem więc za spłuczkę i pociagnąłem za nią, czując momentalnie jak po nogach spływa mi woda, napełniając moje buty.
    Obrzydliwe... Pomyślałem sobie, kiedy zorientowałem się, że nic się nie dzieje. Zdenerwowany, wyciągnąłem nieutkniętą nogę i skrzyżowałem ręce na piersi, stojąc plecami do dziewczyny.
    - Chyba musisz mi pomóc - odezwałem się w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wyglądało jednak na to, żeby potrzebował mojej pomocy, bo samodzielnie poradził sobie z włożeniem drugiej nogi do sedesu. Obserwowałam go spokojnie, nie zbliżając się jednak do kabiny, w razie gdybym miała zostać obryzgana. Sunggyu w końcu spuścił wodę, a moje ciało przeszły ciarki na ten widok - zdążyłam co najmniej dziesięć razy zastanowić się nad tym, czy zostanie wciągnięty do środka, czy nie. Nic takiego jednak się nie stało. Wciąż stał z obiema nogami w muszli klozetowej, z nogawkami spodni mokrymi prawie po kolana.
    - Niby jak? - spytałam, mając ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu, pomimo tego, że przecież nikt poza nami tego nie widział. - To nie zadziała, zrozum. Wpadłeś na zły trop.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rzuciłem biezwiednie rękami w powietrze. Czy ja naprawdę jeszcze musiałem się przed nią tłumaczyć? Jakby stanie tu było mało upokarzające.
    - Już się tego domyśliłem - syknąłem gniewnie, chociaż wiedziałem, że to przecież nie jej wina. Teraz żałowałem, że w ogóle przyciągnąłem ją tu ze sobą. Mógłbym wtedy jakoś wyjść z godnością z tej całej sytuacji. O ile da się godnie wyjść z mokrymi nogawkami z damskiej toalety.
    - Utknąłem - przyznałem w końcu niechętnie. - Nie mogę wyciągnąć nogi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyznaję, czułam się tak, jakby ktoś niezauważenie wyciągnął mi mózg z głowy, bo miałam problem ze zrozumieniem każdej rzeczy, którą wyprawiał Gyu tamtego dnia. Potrzebowałam co najmniej minuty, żeby zaczaić, że nie jeszcze nie wylazł z tego sedesu dlatego, że w nim ugrzęznął.
    - Co z tobą nie tak, nie panikuj! Dawaj, wyciągaj tę nogę - powiedziałam, tym razem podchodząc jednak bliżej. Schyliłam się i zajrzałam do klozetu, jednak niewiele widziałam. Wtedy zdałam sobie jednak sprawę, że to faktycznie nie będzie takie proste, skoro ta stopa naprawdę zaklinowała mu się w odpływie.
    - Kto kazał ci wpaść na taki głupi pomysł! Nie mów, że nie wydawało ci się to głupie, bo i tak ci nie uwierzę! Ciekawe jak chcesz to teraz rozwiązać! Będziesz tu stał i kwitnął do wiosny, poczekaj tylko aż wróci Marta!
    Kompletnie nie wiedziałam, co teraz zrobić i jak miałam się zabrać za pomoc. Przecież nie mogłam zacząć ciągnąć go za nogę, poza tym i tak nic by to nie dało. Wtedy zaczęłam jednak myśleć w miarę logicznie, wzięłam kilka głębokich wdechów i odrobinę się uspokoiłam.
    - Idę po pomoc - oznajmiłam, po czym po prostu wyszłam z łazienki.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  12. - To nie moja wina! - odparowałem, gotując się w środku. Na twarzy naprawdę czułem wypieki wstydu. Skąd mogłem wiedzieć, że to jakieś oszustwo? Informacje naprawdę wydawały się rzetelne, nawet jeśli pomysł teleportacji między toaletami sam w sobie był głupi... Ale już nie na takie rzeczy wpadali uczniowie tej szkoły, o nie!
    Z żalem patrzyłem na plecy Eunji, kiedy wychodziła z łazienki. Jak mogła mnie tu zostawić? Noga zaczynała mi już drętwieć...

    OdpowiedzUsuń
  13. Po smutnych, samotnie spędzonych w kolanku umywalki godzinach, w końcu uznałam, że warto wrócić na powierzchnię. Moją uwagę zwróciły roznoszące się po łazience hałasy.
    Jak zwykle postanowiłam wypłynąć rurą prowadzącą do jednej z muszli klozetowych, jednak zaskoczył mnie fakt, że było w niej tak ciemno. Zwykle i tak panowała tam ciemność, ale nie aż tak rozległa i nieprzenikniona - coś tkwiło w odpływie.
    Bez wahania przedarłam się przez wetknięty w sedes przedmiot, który okazał się ludzką nogą. Na szczęście wciąż była przytwierdzona do wciąż żywego ciała - dosyć zgrabnego jak na moje standardy ciała - obecnego prefekta Slytherinu, Sunggyu. Niezbyt często tu bywał, jednak i tak go kojarzyłam. Zdarzało mi się podglądać go w łazience prefektów.
    - Witaj, Sunggyu - powiedziałam, przyglądając mu się uważnie. - Co tutaj robisz? Czemu trzymasz nogę w klozecie?

    OdpowiedzUsuń
  14. Dreszcz przebiegł mi po całym ciele, gdy po rurach rozszedł się głośny stukot. Omal nie palnąłem się w twarz ręką, kiedy uzmysłowiłem sobie, że to pewnie Marta. Czy ja naprawdę musiałem mieć takiego pecha dzisiaj, żeby jeszcze na nią wpadać?
    Ledwo o tym pomyślałem, a od razu poczułem chłód na nodze, rozchodzący się szybko w górę. Wzdrygnąłem się z odrazą, kiedy z kibelka wyleciała Marta, przelatując przez moją łydkę.
    - Witaj, Marto - odpowiedziałem, siląc się na grzeczny ton. - Tak trochę utknąłem, gdybyś jeszcze nie zauważyła.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przyjrzałam mu się uważnie. Wciąż wyglądał naprawdę dobrze, nawet w mokrych do połowy spodniach i pobłyskującym w świetle potem na twarzy. Bawiło mnie jednak niemiłosiernie, że tak tam sterczy z tą nogą w sedesie. Komedia roku. Kiedy ostatni raz śmiałam się tak bardzo? Nie pamiętam.
    - Ha, ha, ha! Och, Sunggyu, jaki ty jesteś zabawny! Uwielbiam cię - powiedziałam, latając dookoła łazienki. - Może teraz zostaniesz tutaj ze mną na zawsze?

    OdpowiedzUsuń
  16. Wparowałam do łazienki biegiem, chociaż praktycznie rzecz biorąc, nie było powodu. Przecież Sunggyu i tak nie mógł stamtąd wyparować, a sama nie miałam jak mu pomóc. Musieliśmy czekać na pomoc Daeyeola.
    - Zawołałam kogoś, niedługo powinien się tutaj zjawić - powiedziałam, nieco już zdyszana. - Nie przejmuj się, Gyu, zaraz jakoś sobie poradzimy - dodałam, gdy ogarnęłam już odrobinę moje skołatane nerwy. W końcu ten biedak wyglądał tak żałośnie z tą nogą w kiblu i mokrych ubraniach...
    Podeszłam bliżej, ale niezbyt wiedziałam jak to wszystko skomentować. Na domiar złego gdzieś pod sufitem mignęła mi Jęcząca Marta.
    - Jak się trzymasz? - spytałam głupio, przyglądając się przy tym chłopakowi.

    OdpowiedzUsuń
  17. Chociaż nie mogłem poruszyć prawą nogą, starałem się za wszelkę cenę poruszyć przynajmniej o centymetr, żeby przynajmniej odrobinkę bardziej odsunąć się od tego zwariowanego ducha. Na zawsze? Jasne, chciałaby.
    Prawie rozpłakałem się ze szczęścia, kiedy do łazienki wparowała Eunji, omal nie wyrywając drzwi z zawiasów. Moje wybawienie!
    - Kogo zawołałaś? - spytałem, otwierając szeroko oczy z przerażenia. - Chyba nie żadnego z nauczycieli?
    Nie mogłem uwierzyć w to, że Eunji naprawdę kogoś tutaj zawołała. Jeśli sam sobie będe musiał wlepić minusowe punkty, to chyba się zabiję.
    - Wszystko w porządku, nic mi nie jest - odparłem, spoglądając podejrzliwie to na nią, to na drzwi. Jęcząca Marta zaczęła się już na szczęście ulatniać.

    OdpowiedzUsuń
  18. Mi samej było głupio, że musiałam tutaj kogoś zawołać, więc wolałam nawet nie myśleć jak czuje się z tym Sunggyu. Ciężko mi było nawet powiedzieć kogo zawołałam - szczególnie, że ja sama niezbyt dobrze znałam Daeyeola. Nie miałam za to pojęcia, jak dobrze zna go Sunggyu. Poza tym nikt z nas nie wiedział, czy nie doniesie na nas nauczycielom. A JA NAWET NIC NIE ZROBIŁAM!!! Nie mogłam uwierzyć, że dałam się wpakować w coś takiego.
    - Nie wiedziałam kogo poprosić, więc zaczepiłam prefekta Ravenclaw - odpowiedziałam. - Ale wydaje mi się, że to spoko gostek. Co nie? - Spytałam, by się upewnić, bo tak serio nie miałam bladego pojęcia. Przynajmniej wyglądał dosyć przyjaźnie, do tego nie wahał się z odpowiedzią na moją prośbę. Nie pozostało nam nic innego, jak mu zaufać.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Spoko gostek!? - niemal wykrzyczałem to pytanie. Jak mogła zawołać tu kogoś, kogo nie zna? I skąd niby ja miałem wiedzieć czy to spoko gostek!? Ledwie go kojarzyłem z korytarzy, jakoś raczej wcześniej mi nie podpadł na tyle, żebym musiał go wpisać na swoją listę.
    - Chodź tutaj, muszę stąd wyjść zanim on tu wyjdzie - stwierdziłem, machając na Eunji, żeby podeszła bliżej. - Złap mnie za nogę, wychodzę stąd.
    W akcie desperacji zacząłem szarpać nogą w sedesie, jednak nic mi to nie dało, nie drgnęła ani o milimetr. Z zaciętą miną czekałem aż w końcu dziewczyna się ruszy i mi pomoże.

    OdpowiedzUsuń
  20. - Nie wydaje się jakiś zły, niby kogo innego miałam tu zawołać?! Filcha, Snape'a, a może od razu Dumbledore'a?! A może raczej któregoś z tych uciekinierów, których próbowałeś złapać włażąc do klozetu?! - wykrzyknęłam.
    Miałam ochotę porządnie uderzyć się w głowę jakimś młotkiem i skończyć jako Jęcząca Eunji, mieszkająca w łazience dziewczyn razem z Jęczącą Martą. Wtedy przynajmniej nie musiałabym się już tak denerwować, no ale, niestety, w pobliżu nie widziałam żadnego młotka. Co ten debil wyprawiał po prostu nie mieściło się w głowie, niby jakim cudem miał zamiar jakoś się stamtąd wydostać, skoro już wcześniej próbował i nic to nie dało?
    W końcu poddałam się jednak i podeszłam bliżej chłopaka, wciąż jednak nie wiedząc co zrobić. Złapałam go za mokre kolano i zaczęłam ciągnąć je w swoją stronę. Nie działało to jednak zbyt dobrze, a raczej nie działało wcale, więc postanowiłam odrobinę przekręcić mu nogę.

    OdpowiedzUsuń
  21. Czułem się naprawdę głupio. Nigdy w życiu nawet bym nie pomyślał, że skończę z nogą w kiblu, a tu proszę. Do tego w nim utknęła! Byłem po prostu wściekły. Już planowałem wyłapać wszystkich, którzy rozsiewali głupie plotki o magicznych sedesach w Hogwarcie. To ich wina.
    - Ała! - krzyknąłem, kiedy Eunji złapała mnie w końcu za kolano i usiłowała wyciągnąć moją nogę. - Zaraz ją rozerwiesz na pół! - Szarpała nią jak jakimś worem ziemniaków, co ani trochę nie było przyjemne, a noga wciąż pozostawała na miejscu. Jedyne na co miałem ochotę w tamtym momencie, to utopić się w tym kiblu.

    OdpowiedzUsuń
  22. I oto przybyłem ja - Lee Daeyeol. Nigdy wcześniej nie miałem okazji złożyć wizyty w damskiej toalecie na pierwszym piętrze, to był mój pierwszy raz. Niestety nie mogłem popodziwiać kunsztu łazienkowej architektury zawartego w tym pomieszczeniu - nie było na to czasu. Zacisnąłem rękę na drewnianym uchwycie od przepychacza i ruszyłem w stronę kabin, z których wydobywały się okrzyki bólu prefekta Slytherinu. Stanąłem w otwartych drzwiach jednej z nich i moim oczom ukazał się nietypowy widok. Chłopak, stojący jedną nogą w muszli klozetowej i dziewczyna, prefekt Gryffindoru, szarpiąca tego pierwszego za utkniętą nogę. Widziałem, że starała się ze wszystkich sił, by go wyciągnąć. Ja też powinienem.
    - Uratuję cię! - wykrzyknąłem, po czym podbiegłem do kibla.
    Stojąc jak najbliżej się dało, wepchnąłem przepychacz do klozetu i rozpocząłem odsysanie. Moje mięśnie napięły się, gdy poruszałem przyrządem w górę i w dół.
    Niestety zaschnięte do przepychacza gówienka pod wpływem wody zaczęły się od niego oddzielać i niebezpiecznie zbliżać do nogawki Sunggyu.
    No nic, cel uświęca środki.

    OdpowiedzUsuń
  23. Krzyknąłem z przerażenia, kiedy do kabiny bez ostrzeżenia wparowała kolejna osoba. Chłopak z przepychaczką rzucił się na moją nogę, przyciskąjąc ją jeszcze bardziej do porcelany, aż zakląłem pod nosem, czując ból.
    - Co ty wyprawiasz?! - Wrzasnąłem na chłopaka, który pracował nad uwolnieniem mnie w pocie czoła. Kretyn jeden chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że moja noga pod wpływem nacisku tylko zsuwa się jeszcze bardziej.
    Spojrzałem w dół, na zabarwiającą się na brązowo wodę. Zaraz w tym kiblu utonie ktoś jeszcze oprócz mnie.
    Pacnąłem chłopaka po głowie, żeby się uspokoił, bo omal się nie przewróciłem, chwiejąc się na jednej nodze.

    OdpowiedzUsuń
  24. Zaczęłam mieć tego wszystkiego po dziurki w nosie.
    - Przestań go bić, przyszedł ci na ratunek! - Krzyknęłam, uderzając Sunggyu kilkakrotnie w ramię. - Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Zaraz cię tutaj zostawimy!
    Oczywiście żaden z nas nie miał najmniejszego zamiaru go zostawiać, bo po pierwsze nie skończyłoby się to dla nas dobrze, a po drugie - wciąż mu współczuliśmy. Do końca nie wiem czego, może głupoty, ale nieważne.
    Westchnęłam głośno, próbując wymyślić na szybko jakieś zaklęcie, które byłoby przydatne w tej sytuacji. Alohomora? Nie tym razem. Wingardium Leviosa? Bezużyteczne. Chyba tylko któreś z zaklęć niewybaczalnych mogłoby nam pomóc w tej sytuacji. W końcu w mojej głowie pojawiła się jednak myśl.
    - Spróbuj po prostu zdjąć tego buta - powiedziałam po chwili, choć nie byłam pewna czy to zadziała. I tak nie pozostało nam nic innego, nie licząc zgłoszenia całego zajścia któremuś z nauczycieli.

    OdpowiedzUsuń
  25. Tak bardzo skupiłem się na wyciągnięciu nogi Sunggyu z tej muszli klozetowej, że nie zorientowałem się, że mówił właśnie do mnie aż do momentu, gdy przywalił mi w głowę (nie jakoś mocno, ale jednak). Wlepiłem w niego zaskoczone spojrzenie, nie wyciągając przepychacza z klozetu. Przecież szło mi tak dobrze, lada chwila i byłby wolny!
    Odczekałem chwilę, a wtedy Eunji wyszła z propozycją zdjęcia buta. Pokiwałem głową z aprobatą i wynurzyłem przepychacz z wody. To mogło się udać, o ile prefekt Slytherinu będzie w stanie zsunąć buta z nogi, która utknęła w klopie.
    - Spróbujmy - przytaknąłem, nadal trzymając w ręce przepychacz. - Pomóc ci jakoś? - spytałem Sunggyu.
    A nuż przyda mu się para rąk do rozwiązania sznurówki.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Przepraszam - powiedziałem do chłopaka, wciąż jednak nieco nachmurzony. Jasne, chcieli mi pomóc, doceniałem to, ale czy naprawdę musieli to robić w taki brutalny sposób? Omal nie spłynąłem tym odpływem, i to wcale nie za sprawą magii.
    Pokiwałem głową, słysząc pomysł dziewczyny. Jak mogliśmy nie wpaść na to wcześniej...? JAK JA MOGŁEM NA TO NIE WPAŚĆ.
    - Stój tu tylko - powiedziałem do Daeyeola, a sam złapałem się mocno jego ramienia, starając się utrzymać równowagę. Wyciągnąłem z kieszeni różdżkę i jednym machnięciem rozwiązałem nieszczęsny but, po czym znów zacząłem szarpać nogą. Ruszyło. Naprawdę ruszyło! Omal się nie roześmiałem na głos, kiedy w końcu wyciągnąłem stopę z muszli klozetowej.
    Uczucie radości szybko minęło, kiedy napotkałem wzrok tej dwójki. Odchrząknąłem głośno i poprawiłem szatę, udając, że strzepuję z niej pyłek.
    - Pójdę już - powiedziałem, przy okazji dziękując im jeszcze za pomoc i ratunek. - To do zobaczenia... - pokiwałem głową i wyszedłem z kabiny.
    Szczerze miałem już dość. Czując palące wciąż od upokorzenia policzki, ukłoniłem się na pożegnanie dwójce prefektów. Krzywiąc się, ruszyłem w kierunku wyjścia z łazienki, drepcząc powoli z bosą, prawą stopą. Nie śmiałem nawet wciągać buta z powrotem na nogę, nie po tym, w jakiej wodzie przyszło mu pływać. Modliłem się za to w duchu, żeby tylko nikogo nie spotkać na korytarzu. Zdecydowałem, że od dzisiaj będę omijać ta łazienkę szerokim łukiem.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  27. Odetchnęłam z ulgą na wieść o tym, że mój pomysł zadziałał - oczywiście, nie mogło być inaczej. Wystarczyło tylko, że trochę się uspokoiłam i z trzeźwym umysłem od razu potrafiłam wpaść na dobry trop. Przyznam szczerze, widok zmarnowanego Sunggyu, wychodzącego z bosą stopą na szkolny korytarz sprawił, że zachciało mi się śmiać. Odchrząknęłam jednak tylko - w końcu nie wypadało. Humor od razu mi się poprawił, chociaż wciąż żałowałam tej godziny, którą mogłam spędzić na spaniu. Na szczęście zostało mi jeszcze trochę czasu, więc postanowiłam szybko pożegnać się z Daeyeolem i wrócić do dormitorium.
    - Dzięki za pomoc! Kupię ci kiedyś ciastko w ramach podziękowania, upomnij się o nie - powiedziałam, po czym pomachałam do niego radośnie i skierowałam się do wieży Gryffindoru w nadziei, że nic więcej mnie nie zatrzyma.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  28. Zobaczenie Sunggyu i jego nogawek mokrych do kolan w całej okazałości sprawiło, że było mi go jeszcze bardziej szkoda. Miałem nadzieję, że za bardzo się tym nie przejął - w końcu każdemu mogło się to przydarzyć. Chyba. No i ucieszyłem się na samą myśl o ciastku od Eunji w ramach podziękowania. W sumie to na nic takiego nie liczyłem, więc to było miłe zaskoczenie.
    Westchnąłem głęboko, kiedy wszyscy mnie opuścili i zostałem w damskiej łazience sam jak palec - tylko ja i mój przepychacz. A raczej przepychacz pana Filcha, ma się rozumieć.
    - No nic... - mruknąłem, kładąc przyrząd na podłodze kabiny, z którą od tej pory na zawsze będzie mi się kojarzyć noga prefekta Slyhterinu i klozet, w którym ugrzęzła.
    Nie miałem ochoty na odniesienie przepychacza do gabinetu woźnego, byłem już zmęczony i wolałem wrócić do dormitorium. W końcu nic się nie stanie, jeśli trochę tutaj poleży.
    Ale, jak powiadają, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki dzisiejszemu incydentowi miałem okazję bliżej poznać dwójkę prefektów naszej szkoły. Tak, to z pewnością wyszło mi na dobre.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń