BOISKO DO QUIDDITCHA

Obiekt sportowy położony niedaleko zamku. Ma owalny kształt, a na nim poszczególne domy rywalizują ze sobą podczas meczy Quidditcha. W obu końcach boiska ustawione są trzy, wysokie na kilkadziesiąt metrów, słupki zakończone obręczami, które pełnią rolę bramek. Otoczone jest ono wysokimi drewnianymi wieżami, na których znajdują się trybuny – miejsca dla widzów, czyli uczniów i grona pedagogicznego. Wyodrębnione jest również miejsce dla komentatora oraz wolna przestrzeń na tablicę wyników. Na czas trwania meczu stadion ozdabia się w kolory domów, które w ten czas rozgrywają mecz.

DODATKOWE INFORMACJE
-


22 komentarze:

  1. Nabór do drużyny Quidditcha zbliżał się wielkimi krokami, więc dokładał wszelkich starań, by móc wykorzystać pozostały mu czas na tyle ćwiczeń, ile tylko się dało. I to wcale nie ze względu na to, że dochodziły go słuchy, iż w tym roku szykowała się całkiem dobrze zapowiadająca się konkurencja z domu, który przecież od wieków był ich największym rywalem, nie. Również nie ze względu na fakt, że nie dopuszczał do siebie przegranej Slytherinu, a bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że mógłby - oczywiście po załatwieniu tych wszystkich formalności związanych z przyjęciem do drużyny - stać się jego największym asem.
    Kończąc piątkowe zajęcia postanowił skorzystać z ostatnich w miarę ciepłych dni, wiedząc, że niedługo nie będzie miał sposobności do ćwiczenia w tak komfortowych warunkach, jakim było bezchmurne niebo. Pogoda z dnia na dzień stawała się coraz bardziej nieznośna, a dzisiejszego popołudnia akurat świeciło słońce. Wszedł na boisko i jednym zwinnym ruchem wskoczył na miotłę, w następnym momencie wzbijając się w powietrze. Kątem oka rozglądał się po trybunach, z rozczarowaniem odnotowując jednak, że nie ma na nich nikogo, kto mógłby choć w minimalnym stopniu przykuć jego uwagę.

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  2. Minęło parę dni, kiedy to spotkałam Kim Mingyu. Chłopak tak zawrócił mi w głowie, że od tego czasu nie mogłam spać, ani jeść. Jeszcze nigdy tak bardzo się nie wkręciłam. Ciągle miałam przed oczami jego roześmianą twarz, te śliczne oczy, piękne kły i blond włosy. Tak sobie wyobrażałam mojego idealnego faceta. Wysokiego, dobrze zbudowanego, uroczego i na dodatek opiekuńczego. Choć znałam go krótko, wiedziałam, że muszę go jeszcze zobaczyć, spotkać się, cokolwiek. A tymczasem przemierzałam błonia spokojnym krokiem. Planowałam również polatać trochę na miotle. Wszystko wydawało mi się takie pozytywne i błogie. Dotykałam dłońmi krzewów i kwiatów, nawet je wąchałam. Och, tak bardzo chciałabym się z nim znowu spotkać. Ostatnio byłam tak zakręcona, niczym ruski termos na zimę. Weszłam na boisko do Quidditcha. Nagle okazało się, że zapomniałam miotły. Śmiałam się z dobre parę minut z własnej głupoty. Miałam zamiar wyciągnąć różdżkę i przywołać miotłę, ale zdałam sobie sprawę, że tego też zapomniałam. Przez chwilę dotykałam swojego ciała i sprawdzałam, czy nie zapomniałam bielizny. A gdyby Mingyu by mnie teraz napadł, nie miałby co ze mnie zdejmować. Zaniepokoiłam się, ale tylko na chwilkę, bo okazało się, że wszystko mam na miejscu. Następnie spostrzegłam pod ścianą kilka mioteł. Pewnie ktoś zapomniał, albo zgubił. Nie zastanawiając się dłużej, wybrałam jedną z nich i wzbiłam się w powietrze. Ku mojemu zdziwieniu przedmiot mnie nie słuchał. Leciałam w linij prostej do nieba. Nie potrafiłam nad nią zapanować. Nagle dojrzałam kogoś na miotle. Chciałam szybko odbić. Udało mi się, ale parę metrów nad trybunami spadłam i uderzyłam się dość mocno w kość ogonową. Pięknie, teraz nie będę mogła siedzieć! Mimo, iż wyglądało to groźnie, nie było mi nic poważnego. Zaczęłam chichotać z własnej głupoty.
    - Bardzo przepraszam! - Krzyknęłam tylko przez śmiech do nieznajomego, którego prawie skasowałam. Leżałam w bezruchu spoglądając w niebo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozpędzając się do większej prędkości, dostrzegł burzę blond włosów na horyzoncie. Początkowo chciał wyminąć osobę przed nim, jednak jej tor lotu okazał się na tyle nietypowy, że wolał nie ryzykować, jedynie patrząc na to wszystko ze zdezorientowanym wyrazem twarzy. Pomyślał, że to może jakiś pierwszoroczniak próbował nauki latania na miotle z marnym skutkiem, niemniej jednak dziewczyna wyglądała na odrobinę starszą, co okazało się być dostatecznym argumentem, dla którego szybko odrzucił taką myśl.
    W końcu jednak zaczęło go to porządnie drażnić, więc nie patrząc już na zachowanie nieznajomej, z zawrotną prędkością wyminął ją, wzbijając się nieco wyżej. Miał szczerą nadzieję, że dzięki takiemu zachowaniu dziewczyna wystraszy się i ustąpi mu drogi, ale koniec końców z ledwością odbiła w bok, co skończyło się na tym, iż nastąpił drobny wypadek.
    Powoli podleciał na miotle do trybun, gdzie obecnie znajdowała się blondynka. Na dźwięk jej przeprosin i śmiechu, jaki im wtórował, jedynie przewrócił oczami. Jeśli wszyscy zawodnicy Hufflepuffu posiadają taką umiejętność latania na miotle, jak ona, wygraną międzyszkolnych mistrzostw Ślizgoni mają już w kieszeni.
    Przysiadł na jednej z ławek, wpatrując się w ten piękny obraz przed jego oczami, kiedy nagle zdał sobie sprawę, że chyba ją kojarzy. A przynajmniej słyszał co nieco ze szkolnych opowieści, szczególnie, że ta dziewczyna to nikt inny jak jeden z prefektów, do których zresztą pałał wyjątkową sympatią. Kąciki jego ust mimowolnie podniosły się ku górze.
    - Pani prefekt wygląda na odrobinę rozkojarzoną. Ciekawe, co takiego zajmuje jej myśli, że nie może się skupić na lataniu na miotle - wypowiedział z malutką dozą uszczypliwości, niby przypadkowo majstrując co nieco przy swojej szacie, by podkreślić szmaragdowy kolor swojego domu. Poniekąd, by dać jej do zrozumienia, że raczej nie kwapi się do pomocy.

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  4. W moich myślach znowu pojawił się on. Ciekawe czy Mingyu umie latać dobrze na miotle? Sama byłam całkiem niezła, bardzo lubiłam ten sport, ale nigdy jakoś nie chciałam zostać graczem Quidditcha. Po prostu latanie pozwalało mi poczuć wolność i zapomnieć o przyziemnych problemach. Tego dnia nie popisałam się jednak zdolnościami. Nie zauważyłam też chłopaka, który znikąd pojawił się na ławce i coś do mnie mówił. Podparłam się na łokciach i spojrzałam w jego kierunku. Kręciłam pytająco głową. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że to kolejny ślizgon. Co ja ostatnio, przyciągam ich jak magnez?! Trochę mu się przyjrzałam. Niebrzydki. No, ale niestety ja od paru dni wolę blondynów.
    - Czy to ciebie prawie przeleciałam? - zadałam mu pytanie, ale nagle w głowie odtworzyłam moje słowa jeszcze raz. CO JA GADAM! Poczułam, jak na moją twarz wkrada się małe zawstydzenie. Zaczęłam się znowu śmiać, bo ci innego mogłam zrobić w takiej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na jej pytanie parsknął krótkim śmiechem, odruchowo przysłaniając usta ręką. Zastanawiał się, czy dziewczyna w ogóle wiedziała, co przed chwilą powiedziała, a może zrobiła to specjalnie? Sądząc jednak po jej reakcji, wtargnięcia na policzki rumianego koloru, śmiał przypuszczać, że zrobiła to niechcący, ale i tak nie zamierzał dać jej spokoju. Wstał z ławki, na której do tej pory siedział, i powolnym krokiem poszedł w jej kierunku.
    - Obawiam się, że to nie jest możliwe, prędzej to ja mógłbym przelecieć ciebie, droga koleżanko. Mógłbym, gdybym jednak chciał - wzruszył lekko ramionami, spoglądając na nią z góry. Ledwo powstrzymywał się od durnego uśmiechu, który cisnął mu się na usta. Musiał jednak zachować powagę, dlatego zacisnął wąsko wargi, układając je w poziomą kreseczkę.
    Kucnął przed dziewczyną w taki sposób, że teraz mógł bezproblemowo patrzeć jej w oczy.
    - Choi Chanseul, prawda? - zapytał dla pewności, przy okazji racząc ją uroczym uśmiechem. Nie był w tej szkole od wczoraj, by nie znać nazwisk wszystkich prefektów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chłopakowi chyba zdawało się, że dam mu się tak po prostu podrywać, bo niby jak miałam to odebrać. Na dodatek jego poważny głos na to wskazywał. Co to, to nie. Takie teksty może mi tylko i wyłącznie rzucać Mingyu. Chyba już wpadłam po uszy, zauroczyłam się, i to bardzo, Panem Kim. Poza tym ów ślizgon nie mógł się nawet równać z moim Mingyu. Dosłownie. Stał nade mną, a ja mogłam spokojnie ocenić jego wzrost. Niziołek. Nie wiedziałam jednak co mu odpowiedzieć. Pewnie chciał usłyszeć błaganie. Proszę, przeleć mnie! Wyrosłam z bycia desperatką. Takie rzeczy mogę proponować mojemu ukochanemu. Jak tylko pochylił się do mnie, otwarłam szerzej oczy. Znał moje imię. Może Mingyu pochwalił się każdemu, że spotkał tak urodziwą dziewczynę.
    - Kim Mingyu ci o mnie opowiadał? - wypaliłam, jak zwykle bez zastanowienia. Głupia, jesteś PREFEKTEM! Nagle mnie oświeciło. Co ja miałam w tej pustej bańce, zwanej głową. A co, jeśli on go zna? Martwiłam się, że później wyjdzie na jaw, że jakaś wariatka się w nim podkochuje. Rumieniec nawet nie zdążył do porządku zejść, a ja znowu poczułam nieprzyjemne ciepło na buzi. Ciągle leżałam w tej samej pozycji. Nieznajomy blokował mi jakikolwiek ruch.

    OdpowiedzUsuń
  7. - Mingyu... kto? - przechylił lekko głowę, nie mając bladego pojęcia, o czym mówi dziewczyna. Prawdę mówiąc, miał problemy ze zrozumieniem całego jej dzisiejszego zachowania, którego zresztą był świadkiem, począwszy od latania na miotle, a na niezrozumiałych wypowiedziach kończąc. Zauważył, że kolejny rumieniec wkradł się na jej twarz i o ile bardzo chciał, by to on był tego powodem, o tyle po połączeniu wszystkich faktów - co zajęło mu dłuższą chwilę - w końcu udało mu się dołożyć ostatni kawałek do całej tej skomplikowanej układanki.
    - Twój chłopak? - wyszczerzył zęby w głupkowatym uśmiechu, w dalszym ciągu nie zmieniając swojej pozycji. Skoro już rozszyfrował zachowanie naczelnej pani prefekt, nie mógł oszczędzić sobie okazji do tego, by trochę jej podokuczać. Ot, jak to miał w zwyczaju. - Przystojny chociaż? - odchrząknął lekko, przyglądając się twarzy dziewczyny, którą w dalszym ciągu zdobił znaczny wypiek. Poniekąd irytował go fakt, że jego osoba nie działała na nią w taki sposób, do czego przez długi czas był przyzwyczajony, ponieważ zawsze w jego otoczeniu znalazła się osoba, która była w stanie powiedzieć coś dobrego na jego temat, a nawet więcej - adorować go. Pokręcił lekko głową, odrzucając myśl o swojej zazdrości. Nie, to nie mieściło się w jego głowie, żeby takie uczucie jak zazdrość miało miejsce w jego przypadku. - Też lata tak dobrze na miotle jak ty? - zapytał ironicznie, unosząc jedną brew ku górze.

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak mogłam zapomnieć, że przecież większość osób zna mnie ze względu na pozycję Prefekta Naczelnego? Chyba musiałam się uderzyć nie tylko w tyłek. Na szczęście ślizgon go nie znał. No i całe szczęście. Sytuacja zaczynała mnie coraz bardziej krępować. Gapił się na mnie, jakbym była samym Albusem Dumbledore.
    - Oj tak, wiele bym dała, żeby był moim chłopakiem - wyszeptałam, odwracając głowę w stronę boiska. Gdy jednak usłyszałam kolejne pytanie, rzuciłam mu mroczne spojrzenie - To najprzystojniejszy chłopak w szkole!
    Nadmuchałam swoje policzki, byłam oburzona. Co go to w ogóle obchodziło?! Zdaje się, że też był arogancki. Jednakowoż nie tak uroczo arogancki jak Mingyu. Ślizgoni to jednak mają podobne charaktery.
    - Nie - odpowiedziałam ironicznie, kręcąc energicznie głową - Może byłbyś tak łaskawy i zrobił mi trochę miejsca, chce wstać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przewrócił oczami. Wyglądało na to, że przemówienie tej dziewczynie do rozsądku nie miało najmniejszego sensu, skoro ewidentnie nie widziała świata poza tym całym Mingyu, jak zdołał wywnioskować z jej odpowiedzi. Najprzystojniejszy chłopak w szkole. Był ciekawy, ile było w tym wszystkim prawdy, ponieważ - nie ukrywając - sam chciałby przekonać się na własne oczy, czy rzeczywiście chłopak jest tak czarujący i idealny, jak obrazowała go Chanseul.
    Kiedy ta odwróciła wzrok, nie potrafił powstrzymać uczucia podirytowania, które ni stąd, ni zowąd pojawiło się w jego głowie. Bez zastanowienia ujął w palce jej podbródek i skierował w taki sposób, by ponownie patrzyła na jego osobę.
    - Nic z tego, aniołku - zacmokał z dezaprobatą. - Rodzice cię nie uczyli, że wypada patrzeć na swojego rozmówcę, gdy się z nim rozmawia? Nie do wiary, żebym to ja musiał uczyć cię zasad dobrego wychowania...

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  10. To jakiś wariat! Mingyu pomocy! Trzymał swoje ślizgońskie palce na mojej buzi. Bez potrzeby przekroczył pewne granice. W dawnych czasach może i bym się tym podniecała, ale od kiedy moje serce należało do Kim, nie czułam nic, prócz strachu. Był trochę za blisko, do tego ja nawet nie posiadałam różdżki przy sobie, żeby się w razie czego obronić. Zaczęłam trochę dygotać, otwarłam lekko usta. Naprawdę się bałam. Jego zachowanie było chamskie, bezczelne oraz nieobliczalne.
    - Proszę, puść mnie - wypowiedziałam, z rozpaczą w głosie. Nie próbowałam się wyrwać, bo strach mnie paraliżował. Cały czas opierałam się na łokciach, przez co już stopniowo drętwiały mi ręce. W końcu upadłam delikatnie na podłogę trybun.

    OdpowiedzUsuń
  11. Westchnął ciężko. Nie miał pojęcia, co siedziało w tej blond główce, niemniej jednak reakcje dziewczyny zaczynały go powoli nużyć. To pierwszy raz, kiedy trafił na tak upartą osobliwość, co z jednej strony go intrygowało, a z drugiej drażniło, z przeważeniem tego drugiego. Wstał z miejsca, nie zwracając już więcej uwagi na wygibasy pani prefekt. Zszedł kilka schodków niżej, przywołując zaklęciem Accio swoją miotłę.
    - Puściłem. Zadowolona? - rzucił na odchodnym przez ramię. - W zasadzie to nigdy nawet cię nie trzymałem, ale mniejsza o to... - dopowiedział nieco ciszej.

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdy tylko zrobiło się trochę miejsca, wstałam i poprawiłam szatę. Nadal czułam swego rodzaju lęk. Nigdy nie wiadomo, co może takiemu przyjść do głowy. Ku mojemu zdziwieniu nieznajomy mi odpuścił, bo już zaraz chciał odlecieć na miotle. Może nie był taki zły. Chyba ja też nie zachowywałam się za dobrze. Nie tak mnie Eunji uczyła, nie tak...
    - Przepraszam! - krzyknęłam w jego stronę. Szybko do niego podbiegłam, potykając się finezyjnie. Na szczęście to nie zachwiało moją postawa i nie musiałam znowu "lecieć" na obcego chłopaka. Złapałam go za ramie, na znak tego, że nie chce, by mnie tutaj zostawił samą. W końcu musiałabym schodzić po schodach, przez to że nie wiedziałam gdzie poleciała moja miotła, a nie lubiłam męczyć się na schodach. Oj nie lubiłam. W szczególności, że trochę tych schodków miałabym do pokonania... - Trochę źle to odebrałam, wybacz. Dzisiaj jestem ciut nieogarnięta.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uniósł lekko brew ku górze, widząc biegnącą ku niemu dziewczynę. Oczywiście nie umknęło jego uwadze to drobne potknięcie, co skwitował pod nosem krótkim uśmiechem, niemniej jednak postanowił poczekać jeszcze krótką chwilę. Przerzucił od niechcenia miotłę z jednej ręki do drugiej, a moment później blondynka znalazła się tuż przy nim.
    - Nic się nie stało, w zasadzie i tak miałem już się zbierać - odpowiedział zgodnie z prawdą, po czym wystawił do przodu jedną rękę, żeby sprawdzić, czy przypadkiem coś drobnego nie kapie z nieba. Jego spojrzenie znowu znalazło się na twarzy Chanseul i przez moment nie mówił nic, dopiero po jakimś czasie odgarniając z jej czoła pojedynczy kosmyk włosów, który zaplątał się prawdopodobnie gdzieś w trakcie tej małej szamotaniny. - Widać - powiedział dobitnym tonem, zgadzając się do uwagi o nieogarnięciu, czego nie sposób było nie zauważyć.
    Zdał sobie sprawę, że dziewczyna patrzy na niego wyczekująco, więc posłał jej pytające spojrzenie.
    - Gdzie masz swoją miotłę? - zapytał po chwili.

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  14. Gest odgarnięcia włosów z mojego czoła nie cieszył mnie zbytnio. Jednak wolałam już nic nie mówić, bo moja podwózka jeszcze dała by dyla. Przyglądałam mu się bacznie, nie był znowu taki zły, można rzec, iż nawet trochę uroczy. Wiadomo, że nie tak jak Mingyu, ale to już chyba oczywiste.
    - Tak właściwie, to to nie była moja miotła - mówiłam drapiąc się po głowie, ale po chwili dodałam - Nie była też kradziona. W żadnym wypadku. Można, by powiedzieć, że pożyczona. W każdym razie chyba coś jej odwaliło i sobie poleciała.
    Wyszczerzyłam swoje białe zęby. Miałam nadzieję, że moja uroda zdziała cuda, że wszystko uda mi się naprawić. Liczyłam na drobną przysługę z jego strony.
    - Tak właściwie to chciałam cię o coś prosić - spuściłam na chwilę wzrok - Czy mógłbyś podwieź mnie na dół?

    OdpowiedzUsuń
  15. Westchnął po raz kolejny, nie licząc już nawet który podczas całego spotkania. Gdyby okazał się wredny, za jakiego prawdopodobnie miała go dziewczyna, najpewniej ponownie skwitowałby jej propozycję śmiechem i zostawił ją tutaj na pastwę losu, każąc samej zejść po schodach. Niemniej jednak, jego delikatna strona postanowiła dać o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie, bo kiedy zobaczył jej uśmiech, nie miał serca zrobić czegoś podobnego.
    - No dobra, wskakuj - odpowiedział po chwili, ruchem głowy wskazując, by usiadła z tyłu, uprzednio samemu zająwszy miejsce na miotle. Kiedy upewnił się, że znajduje się w wygodnej dla siebie pozycji, przesunął się do przodu w taki sposób, by zrobić miejsce dla Chanseul. Zdał sobie sprawę, że ta mała przejażdżka mogłaby być dla nich w pewien sposób niezręczna, ale słowo się rzekło i nic nie mógł już z tym faktem zrobić. - Tylko trzymaj się mocno. Nie chcę mieć na sumieniu żadnego prefekta. Chanseul, tak? - jeszcze raz upewnił się co do imienia dziewczyny.

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  16. Co za szczęście! Nie musiałam schodzić po tych starych, rozwalonych schodach w nieskończoność. Nieznajomy mi ślizgon okazał się jednak pomocny. Chyba zaczynałam sobie na nowo wyrabiać na ich temat zdanie. Z początku trochę bałam się wejść na jego miotłę, ale moja szalona natura pozwoliła mi zapomnieć o lęku. Rozkraczyłam nogi i już spokojnie chciałam usiąść, gdy zdałam sobie sprawę, że nie mogę się go trzymać. Co powiedziałby Mingyu? Nie chciałam też urazić tego miłego chłopaka ze Slytherinu. Usiadłam tyłem, tak że nasze plecy się zderzały. Co za fuks, że miałam jeszcze trochę miejsca na złapanie się końcówki miotły. Pewnie musiałam wyglądać idiotycznie, ale uważałam to za bezpieczne. W każdym tego słowa znaczeniu.
    - Przepraszam, że tak wydziwiam, ale...ale - nie mogłam skończyć. W ogóle nie mogłam znaleźć argumentu, by skłamać chociaż jakoś logicznie. Po prostu zrobiłam z siebie debila - Czy mogłabym tak siedzieć, bardzo proszę...

    OdpowiedzUsuń
  17. W reakcji na poczynania dziewczyny jedynie przejechał dłonią po twarzy, nie mogąc nawet znaleźć odpowiednich słów na to, co właśnie wyprawiała. Postanowił jednak nie komentować jej zachowania i skupić się na tym, by bezpiecznie wylądować na ziemi, uznając, że i tak prawdopodobnie nie będzie w stanie zrozumieć jej toku myślenia. A mówią, że podobno kobiety nie są tak skomplikowane, jak by się to wydawało. Patrząc na zachowanie Chanseul, śmiał w to głęboko wątpić.
    - Już w porządku? - zapytał, gdy znaleźli się na dużym zielonym trawniku stanowiącym boisko Quidditcha. Oparł się na rękojeści swojej miotły, ponownie osadzając spojrzenie ciemnych tęczówek na twarzy dziewczyny. - Kiedy będę mógł liczyć na jakąś zapłatę? - przechylił lekko głowę, zadając jej banalne wręcz pytanie. Może gdyby to wszystko nie kosztowało go tyle cierpliwości, zrobiłby to bezinteresownie, niemniej jednak - jeśli blondynka grała nieczysto, on też nie zamierzał puścić tego wszystkiego płazem. - I ważniejsze pytanie: w jaki sposób zamierzasz mi się odwdzięczyć?

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  18. Chłopak dzielnie znosił moje dziwactwa. Jednakże nie przejmowałam się tym. Co mnie tam obchodzi, co o mnie myśli. Wtedy najważniejszy był dla mnie Kim Mingyu i już marzyłam o spotkaniu z nim.
    Ślizgon dobrze latał, gdyż udało mi się utrzymać równowagę podczas lotu. Byłam przekonana, że to będzie trudne, jednak on cicho wystartował i jeszcze delikatniej odstawił mnie na ziemię.
    - Uf, dziękuje ci bardzo - mówiłam, schodząc z miotły. - Hmm, zapłatę... - Ciągnęłam, no tak w końcu to taksówka, oni nie pracują za darmo. Zaśmiałam się w duchu. Pewnie liczył na zapłatę w naturze, ale nie ze mną te numery. Pomimo swojego dziwnego zachowania i tak otrzymałam jego pomoc, wiec co mi tam, niech stracę - co powiesz na piwo kremowe w Hogsmeade? Oczywiście jak będzie kiedyś czas.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Tylko piwo kremowe? - zapytał na samym początku, poniekąd drocząc się z nią. Co prawda nie miał pojęcia, kiedy będzie okazja do wyjścia do Hogsmeade, jednakże ta propozycja wydała mu się całkiem w porządku, więc ostatecznie gotów był na nią przystanąć. Pomijając fakt, że na pewno pod żadnym pozorem nie zgodziłby się, żeby jakaś kobieta płaciła za jego zamówienie, ale ten drobny szczegół pozostawił tylko dla swojej informacji.
    - Niech będzie, liczę na twoje towarzystwo - delikatny uśmiech wkradł się na jego twarz, odsłaniając co nieco śnieżnobiałe zęby. Interpretacja dowolna, choć miał nadzieję, że nie wyglądał najgorzej, gdyż parę razy zdarzyło mu się usłyszeć, że ma wredny uśmiech. Najwyraźniej jego niesforna natura na tyle wkradła się do jego osobowości, że trudno było uwierzyć w prosty fakt, jakim było to, iż od czasu do czasu zdarzało mu się być całkiem miłym i uroczym.
    - Woohyun, tak w ogóle - wyciągnął rękę w kierunku Chanseul, mając nadzieję, że tym razem nie spotka się z żadnym dziwacznym zachowaniem z jej strony.

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  20. Już chciałam mu powiedzieć, że na romantyczną kolacje w blasku księżyca z mulami w białym winie nie może liczyć, ale ugryzłam się w język. Zaliczyłam tego dnia falstart, więc nie chciałam go znowu do mnie zrazić. Nie chciałam mu też dawać żmudnych nadziej na coś więcej...
    - Postaram się wtedy być bardziej trzeźwą umysłowo, niż dzisiaj, ale nie gwarantuje - odparłam. Uniosłam brwi ze zdziwienia, gdy zobaczyłam ten jakże śliczny uśmiech. Niestety byłam już odporna na jego urok, przez to, że w mojej głowie istniał już ktoś inny.
    - Chanseul - podałam mu dłoń - Niech to na kapcie Sunggyu, przecież już znasz moje imię.
    Zaczęłam się głupio śmiać. Wtopa goniła wtopę. Szczęście jednak mi dopisało, że chłopak mnie nie olał i nie musiałam sobie radzić sama z dostaniem się na dół. Musiałam mieć w sobie dużo uroku. Przefarbowanie włosów dało oczekiwane rezultaty.

    OdpowiedzUsuń
  21. Przytaknął lekko na jej odpowiedź, przytrzymując jeszcze przez chwilę kontakt wzrokowy. To był w zasadzie jedyny moment, gdy mógł się jej lepiej przyjrzeć, i jedyne o czym pomyślał w tamtym momencie to fakt, że chyba pierwszy raz w życiu widział kogoś o tak nietypowych rysach twarzy. Zastanawiał się czy dziewczyna miała jakieś zagraniczne korzenie, bo rzadko się zdarzało, by Azjatka miała tak ciemną karnację. W każdym razie, wyglądała dosyć ładnie. I był to jedyny wniosek, jaki zdołał wyciągnąć na chwilę obecną.
    - Wracam do szkoły. Tobie też bym radził, bo za chwilę może zacząć padać - oznajmił, wskazując palcem do góry, na chmurzące się niebo. Mimo domu, do jakiego należał, nigdy nie zapominał o dobrych manierach, szczególnie wobec kobiet, dlatego schylił lekko głowę na pożegnanie. Już po chwili skierował swoje kroki w stronę szkoły, napotykając po drodze pojedyncze krople deszczu, które znalazły się na jego szacie, nim dotarł do zadaszonego budynku.
    [Z/L]

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  22. Miałam go za gbura, ale okazało się, że nie jest taki zły. Czyżby w Slytherinie zaszły jakieś zmiany osobowości? Ostatnio miałam wyjątkowe szczęście, co do ślizgonów.
    - Padać? - zdziwiłam się. Nie sądziłam, że tego dnia uda mi się jeszcze zmoknąć. Jednak nie miałam szczęścia. Proszenie Woohyuna o kolejną podwózkę, byłoby niezręczne. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie, gdy się delikatnie pochylił. Na początku myślałam, że chce mnie skrzywdzić, a później okazało się, że jednak jest w nim coś z dżentelmena. Pomijając fakt, że ślizgon nie był w moim typie oraz iż poznałam już Kim Mingyu, to z pewnością dałabym mu się podrywać. Miał w sobie to coś. Spoglądałam w górę, jak odlatuje. To nie była długa i owocna znajomość, ale z pewnością dotrzymam danej mu obietnicy...
    Od razu, gdy opuściłam teren boiska, złapał mnie drobny deszczyk. Szłam coraz to szybszym krokiem, ale deszcz i tak dał mi się we znaki. Do zamku trafiłam już praktycznie cała przemoczona. Będę chora, miałam to gwarantowane, jak nieumyte włosy Profesora Snape na jutrzejszych zajęciach.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń