CHATKA GAJOWEGO

Mała, drewniana chatka, znajdująca się na skraju Zakazanego Lasu, w której mieszka szkolny gajowy wraz ze swoim psem, Kłem. Jest to przytulny dom, składający się tylko z jednej izby. Znajduje się w niej ciężkie łóżko przykryte kołdrą oraz palenisko, nad którym zwykle wisiał parujący kociołek. Chatka zagracona jest licznymi sprzętami, które dla normalnych ludzi mogą wydać się odrobinę za duże, ale zawsze panuje w niej miła i przyjazna atmosfera. Za nią znajduje się ogródek, na którym Hagrid hoduje wszelkiego rodzaju warzywa i owoce. 

DODATKOWE INFORMACJE
-

13 komentarzy:

  1. Dość spory kawałek biegłem z Park Jiyeon na rękach. Pomimo tego, ja nie zmęczyłem się ani troszkę, czego nie mogłem powiedzieć o towarzyszce. Po jej minie wnioskowałem, że zaraz dostanę kolejnego pstryczka w nos. Przystałem na chwilę, bo zdziwił mnie brak dymu, który zazwyczaj unosił się z komina chatki gajowego. Czyżby go nie było. Wejrzałem dyskretnie do okna. Miałem szczęście, i nie chodzi mi tu o pustą chatę, ale o fakt, że nie widziałem w niej też tego potwornego psa, który przerażał mnie swoją wielkością. Odruchowo pociągnąłem za klamkę. Ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte.
    - Jiyeon masz szczęście - stwierdziłem, obracając się w jej stronę - Gajowy Hagrid na pewno nie obrazi się, jak skorzystamy z jego jaskini, by się ogrzać.
    Nie dałem jej nawet chwili zastanowienia, od razu złapałem ją po raz kolejny tego dnia za dłoń. Tak właściwie to mogłem w ogóle jej nie puszczać, może dzięki mnie szybciej by się ogrzała. Uchyliłem ostrożnie drzwi, wołając, by sprawdzić czy, aby na pewno nikogo nie ma. W środku, jak zwykle panował nieład, jednak nie zdziwiłem się. Gdybym był starym kawalerem, też by tak wyglądało moje życie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja mina była dość ponura, a nie poprawiła się ani trochę jak zobaczyłam, że Kła nie ma. Hoya chyba by się go przestraszył, ale ja uwielbiałam tego psa. Wyglądał groźnie, ale był łagodny. Akurat dzisiaj Hagrid musiał go wziąć ze sobą i dodatkowo zostawić otwartą chatkę.
    — Wielkie. — powiedziałam sarkastycznie, jednak tak, żeby tego nie usłyszał. Doceniałam, że nie chciał żebym zmarzła, ale też nie liczył się z moimi słowami w tamtym momencie. W głowie rozpatrywałam wszystkie za i przeciw czy po prostu sobie nie pójść. Jednak widocznie chłopak wyciągnął z dzisiejszego dnia za dużo nauki, bo znowu złapał mnie za rękę. Dosyć niechętnie poszłam z nim.
    W środku jak zawsze było sporo różnych rzeczy, ale mimo nieładu lubiłam to miejsce - panowała tu bardzo przyjemna atmosfera. Od razu przy wejściu poczułam, że w pomieszczeniu jest zdecydowanie cieplej niż na zewnątrz. Dobra, może chłopak miał rację, ale nie zamierzałam się przyznać do błędu. Westchnęłam głośno i spojrzałam na niego po raz kolejny dzisiaj dając mu pstryczka w nos.
    — To za niesłuchanie mnie. — zaraz jednak nachyliłam się i dałam mu całusa w policzek — To za twoją cholerną, wkurzającą upartość.
    Zabrałam rękę i podeszłam do okrągłego stolika, siadając na jednym z drewnianych krzeseł. Oparłam brodę na ręce patrząc na widok za oknem. Przez to, że było tu ciepło oczy zaczęły mi się powoli zamykać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, jak się spodziewałem. Od razu na wstępie dostałem po nosie, jednak to co później się stało sprawiło, że nie mogłem zamknąć ust ze zdziwienia.
    - Wow - tylko tyle zdołałem z siebie wykrztusić. Od początku miałem wrażenie, że tylko się jej naprzykrzam. Była trudną osobą, nie powiem. Jednakowoż mój urok osobisty i upór zdziałał cuda. Nieugięta Par Jiyeon mnie pocałowała. Kolejne osiągnięcie na liście. Obserwowałem, jak dziewczyna spokojnie zasiada przy stoliku. Nie mogłem wtedy przestać się na nią gapić. Nie sądziłem, że kiedykolwiek dostanę od niej całusa. Pokiwałem nerwowo głową, żeby odgonić od siebie zbereźne myśli. Jeszcze nie teraz...
    - Spróbuje rozpalić ogień - w pomieszczeniu nie było zimno, ale mimo to postanowiłem wspomóc nas drewnem. Uklęknąłem przy kamiennym kominku i ułożyłem mały stosik z drewienek. Niestety nigdzie nie widziałem zapałek, a nie miałem przy sobie, jak zwykle zresztą różdżki. Przybyłem na błonia tylko pobiegać, nie wiedziałem, że będę potrzebował tego patyka. Już chciałem wołać pannę Park, ale dostrzegłem krzesiwa i udało mi się rozpalić ogień. Dumnie stanąłem przed ślizgonką, zacierając ręce. - Za to należy mi się kolejny całus.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na zewnątrz nie działo się absolutnie nic, to też przeniosłam wzrok na towarzysza, czując że się na mnie patrzy. Uśmiechnęłam się lekko na jego reakcję. Nie skomentowałam jej, ale dla niego mój gest był widocznym zaskoczeniem. Jednak w tym momencie zaczęłam się zastawiać czy dobrze zrobiłam. Coś mi nie dawało spokoju, ale nie chciałam zastanawiać się nad tym dłużej. Zignorowałam swoje myśli i usiadłam tak, żeby oprzeć głowę o oparcie krzesła. Było duże i wygodnie się na nim siedziało. Zaczęłam obserwować działania kolegi.
    — Nie przeginaj. Wykorzystałeś swój limit. — powiedziałam cicho. Starałam się nie zasnąć, ale nawet nie wiem kiedy, moje oczy same się zamknęły.

    OdpowiedzUsuń
  5. Również posłałem jej uśmiech, a później usadowiłem się na przeciwko Jiyeon, na bujanym fotelu. Był całkiem wygodny, lecz za duży, jak na normalnego człowieka. Nawet nie zorientowałem się, kiedy dziewczyna zasnęła. Przymknęła oczy i już usłyszałem jej głębokie, ale kobiece dyszenie. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem się bujać po cichu na fotelu, który mimochodem ciężko było rozruszać. Nie miałem zamiaru jej budzić, w żadnym wypadku. Miała za sobą ciężką noc. Najlepiej to zabrałbym Ji do swojego łóżka, okrył kołdrą i patrzał, jak uroczo śpi. Szkoda tylko, że należeliśmy do innych Domów, to ciągle przypominało mi, jak różni jesteśmy. Gryffindor zawsze miał na pieńku ze Slytherinem... Nie potrafiłem już dłużej na nią patrzeć. Wstałem grzecznie z krzesła i zbliżyłem się do śpiącej królewny. W sumie to nie chciałem budzić ślizgonki, ale nie miałbym nic przeciwko, gdyby po tym co uczyniłem, otworzyła oczy.
    - Ty jak na razie masz u mnie nieograniczony limit - w tej chwili złożyłem subtelny pocałunek na jej małych ustach. Były miękkie i smaczne, niczym banany, które tak uwielbiałem. To też zachęcało mnie jeszcze bardziej i po raz kolejny obdarowałem ją całusem, tym razem znacznie dłuższym, ale równie delikatnym.

    OdpowiedzUsuń
  6. Poczułam delikatny dotyk na ustach, przez co otworzyłam oczy, ale widząc chłopaka bardzo blisko mnie, odruchowo odsunęłam się. Było to dosyć gwałtowne, ale na szczęście krzesełko nie poleciało do tyłu, a tylko oparło się o ścianę. Spojrzałam na Gryfona z wyrzutem i dotknęłam swoich ust. Nie za bardzo wiedziałam co w tej chwili powiedzieć, ale wiedziałam jedno - byłam zła. Złapałam go za kołnierz bluzy, przyciągając do siebie, ale w żadnym razie nie chciałam kontynuować tego co zaczął. Było to dosyć impulsywne działanie, jednak w tym momencie miałam to gdzieś.
    — Jeszcze raz tak zrobisz, to ci coś utnę. — mówiłam spokojnie, jednak całkowicie poważnie i miałam nadzieję, że przekaz do niego trafił. Puściłam go odsuwając się i wstając. Nie zastanawiając się dłużej wyszłam z chatki i usiadłam na schodkach. Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza.
    — Cholerna pijawka. — mruknęłam pod nosem. Miałam wielką ochotę sobie pójść, ale zorientowałam się, że różdżka wypadła mi, prawdopodobnie gdy szybko się odsunęłam od niego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaskoczyłem ją. W tamtej chwili miałem dwie opcje; albo się na mnie rzuci, albo dostanę w twarz. Gdy tylko Ji mnie złapała, cieszyłem się i nawet szykowałem usta na kolejną porcję bananów. Mój entuzjazm został jednak szybko zgaszony, bo Jiyeon mi pogroziła. Z trudem zdołałem opanować śmiech. Takie słowa z ust tak ślicznej dziewczyny? No, ale fakt, ona uwielbiała takie słownictwo. Slytherin zobowiązuje. Na znak jej straszliwych słów, przełknąłem głośno ślinę. Chciałem, żeby tym razem to ona miała satysfakcję. W czasie, gdy ślizgonka wyszła na zewnątrz, kątem oka dostrzegłem, jak wypada jej różdżka. Podniosłem ją. Szybko złapałem za klamkę drzwi, byłem przekonany, że Park sobie poszła, ale dostrzegłem jej osobę, siedząca na schodach. Nie potrafiłem zrozumieć, co tak bardzo ją poirytowało. Ja na jej miejscu cieszyłbym się niezmiernie, gdyby jakaś ładna panna mnie całowała. Nie mniej jednak próbowałem ogarnąć to umysłem. Nie chciałem dolewać oliwy do ognia, a czułem, że to było już dla niej za dużo. Tamtego dnia przesadziłem... Chyba za bardzo narzucałem się Ji. Zszedłem ze schodów chatki i stanąłem na przeciwko niej.
    - Przepraszam cię Jiyeon - zacząłem szczerze, jedną ręka drapiąc się po głowie, a w drugiej trzymając różdżkę - proszę, zgubiłaś. Naprawdę nie mogłem się oprzeć twoim ustom. Wybacz mi, zrozumiem jeśli zaraz ode mnie uciekniesz, ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Obiecuję, że już nigdy nie zrobię niczego wbrew tobie.
    To było tak szczere, iż nie zdołałem nawet patrzeć jej w oczy. Mój wzrok powędrował na dym, unoszący się z komina chatki gajowego Hagrida.

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam zła, jednak nie poszłam do szkoły, ani nie weszłam do środka. Coś mi mówiło żeby zostać, a powód był oczywisty. Liczyłam na przeprosiny z jego strony. Nie czekałam długo, bo po chwili drzwi się uchyliły i zobaczyłam chłopaka przed sobą. Słuchałam uważnie co ma do powiedzenia i zaskoczyło mnie to, że chyba szczerze żałował tego co zrobił. Odebrałam swoją różdżkę, chowając ją do kieszeni, tym razem wewnątrz płaszcza, by mieć pewność, że już nie wypadnie.
    — Chciałabym coś wyjaśnić. — to mówiąc wstałam — Każda osoba ma wyznaczoną jakąś strefę komfortu. Przykładowo, mi pasuje tak jak jest teraz. — wskazałam odległość między nami — Jednak tak... — przysunęłam się na tyle, że nasze nosy się stykały — Nie uważasz, że jest troszeczkę niekomfortowo? — westchnęłam odsuwając się. Choć po tym co robił, nie wydaje mi się żeby przeszkadzało mu to w takim stopniu jak mnie — Żebym to ja mówiła ci takie oczywiste rzeczy.
    Nie za bardzo wiedziałam teraz co zrobić. Racjonalne i uzasadnione było to, żeby po prostu sobie pójść. Jednak chciałam coś jeszcze powiedzieć. Złapałam go za małego palca u ręki, splatając ze swoim.
    — Liczę na to, że mówisz prawdę, bo jeśli nie, ja dotrzymam swojej groźby. — to już było bardziej na żarty, więc lekko się uśmiechnęłam. Znając, pewnie nie raz jeszcze spotkam go na korytarzach, a nie lubiłam mijać się z poznanymi osobami bez słowa. Teraz mogłam się zbierać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Było mi bardzo głupio. Po słowach i wyjaśnieniach Park Jiyeon zrozumiałem, że tak nie powinien postępuję mężczyzna. W tamtej chwili nie dziwiło mnie nawet, że Ji pałała do mnie taką arogancją czasami. Przekraczałem pewnie granice, dlatego też ta nie czuła się ze mną komfortowo. Było mi wstyd za własne zachowanie. Miałem szanować i dbać o kobiety, a Panna Park zaznała już tyle niedobrego z mojej strony. Stałem z przygnębiającą miną i obserwowałem ruchy dziewczyny. Kącik moich ust delikatnie powędrował ku górze, gdy zobaczyłem gest i uśmiech Jiyeon. Od tamtej pory postanowiłem przestać ją podrywać. Jednakowoż czułem do niej sympatię. Myślałem, że możemy stać się dobrymi znajomymi.
    - Obiecuję - odrzekłem, niskim głosem zaciskając paliczek dziewczyny jeszcze mocniej. Czułem się, jak małe dziecko, które dostało reprymendę od matki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zabrałam rękę, cieszyłam się, że wszystko było w porządku.
    — Nie rób takiej miny, bo czuję się jakbym zabrała dziecku lizaka. — zaśmiałam się cicho, poniekąd chcąc rozluźnić napiętą amosfere. Ta mina sprawiała, że miałam lekkie poczucie winy w sumie bez powodu. Może za bardzo się zdenerowałam, ale kto całuje kogoś na drugim spotkaniu, gdzie nie znają się dobrze. Wiedziałam, że mam racje, ale coś nie dawało mi spokoju. Może najzwyczajniej w świecie chciałam, żeby nasz kontakt się utrzymał. Mimo głupot jakie robił, chyba miałam chcęć kontynuować tą znajomość. Ale ta mina zbitego szczeniaka nie dawała mi spokoju.
    — Jak coś to wyciągne cię za niedługo na jakieś piwo kremowe, lub... — nie wiedziałam co jeszcze dodać, więc postanowiłam siedzieć już cicho. Spojrzałam na niebo, widząc kilka chmur, nie wiedziałam co jeszcze powiedzieć, a chyba tylko go męczyłam w tej chwili.
    — To ja już nie będę zawracać ci głowy, możesz już w spokoju iść pobiegać. — uśmiechnęłam się i obróciłam na pięcie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziewczyna zaproponowała mi piwo? Dobrze wiedziała, że nie spożywam takich napoi, aczkolwiek słyszałem, że Piwo Kremowe jest bezalkoholowe. Nawet jeśli byłaby w nim szczypta czegoś, czym mógłbym się upoić z Jiyeon, byłbym bardzo rady się z nią wybrać. Szczególnie, że Hogsmeade nie należało do bezpiecznych miejsc. Dlatego też poszedłbym z nią nawet, gdybym miał pić eliksir wielosokowy, który jak wiadomo jest obrzydliwy, bylebym tylko mógł mieć na nią oko. Pragnąłem ją chronić. Od tamtej pory obiecałem sobie, że nie pozwolę nikomu skrzywdzić Park Jiyeon. Włos jej z głowy nie spadnie, dopóki będę obok niej...
    - Ji, wcale nie zawracasz mi głowy - zwróciłem się do niej, wkładając ręce do dresowych spodni - ja na dzisiaj już skończyłem. Mam nadzieję, że ty również od razu pójdziesz odpocząć do dormitorium. Mam cię odprowadzić?
    Oczywiście nie miałem zamiaru robić kolejnych głupstw. Po prostu na spokojnie po przyjacielsku chciałem się o nią zatroszczyć. Postanowiłem dać jej swobodę, ale też i swoją opiekę, lecz nieprzytłaczającą. Choć zapewne trudno będzie mi zachować złoty środek w tej relacji.

    OdpowiedzUsuń
  12. Widząc jego mine na moją propozycję tylko pokręciłam lekko głową.
    — Spokojnie, piwo kremowe jest bezalkoholowe. Jeszcze pamiętam, że jesteś abstynentem. — uśmiechnęłam się jakby na potwierdzenie tych słów. Cóż trochę żałowałam, że chłopak wybrał taką drogę. Chciałabym go zobaczyć tylko raz pod lekkim wpływem. Coś czuję, że to mogłoby być całkiem zabawne, ale nie odezwałam się. Bo teraz to ja bym dostała po nosie.
    — Tak, idę do dormitorium, muszę nakarmić Sensei'a i chce mi się spać. — drugi powód powiedziałam trochę ciszej, poniekąd nie chcąc żeby do końca go usłyszał. — W sumie mógłbyś. — ruszyłam powoli przodem.

    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń