Znajduje się na pierwszym piętrze zamku, w pobliżu mostu wiszącego. Łączy główny korytarz wieży przy Brukowanym Dziedzińcu z korytarzem prowadzącym do Wieży Ravenclawu.
Sana kroczyła delikatnie przed siebie w końcu trafiając na kamienny most. Z jakiegoś powodu lubiła to miejsce, szczególnie nocą, gdy nikt tędy nie przechodził i mogła w spokoju rozmyślać o jej dziwnych snach nękających ją co jakiś czas, jak i dziś. Usiadła na zimnej, kamiennej poręczy mostu, przerzucając nogi na jego drugą stronę. Nie bała się, że spadnie. Było to tylko jedno piętro, więc nie przerażała ją myśl wylądowania na parę dni w skrzydle szpitalnym. Z resztą bardzo lubiła tamtejsze pielęgniarki, które opowiadały jej o różnych leczniczych roślinach. Siedziała tak już dobre piętnaście minut wpatrując się w księżyc, gdy nagle usłyszała za sobą jakieś kroki.
Dzisiejsza noc była wyjątkowo gwiaździsta, przez co mogę z ręką na sercu powiedzieć, że faktycznie chodziłam cały czas z głową w chmurach. Te gwiazdozbiory, te konstelacje, których jeszcze nie byłam w stanie dostrzec -ah! Coś pięknego! Było mi tylko smutno, że nie miałam się z kim podzielić moją fascynacją, bo jak już na kogoś wpadałam przypadkiem, gdy chodziłam podziwiając piękno kosmosu, to ta osoba nic tylko dała na mnie swój ryj. Wzruszałam zatem ramionami i odchodziłam dalej, nie mam zamiaru wykłócać się z jakimiś idiotami. Ten trawnik jest dla wszystkich! Równie dobrze on mógł mnie ominąć, prawda? -Święta prawda ByulYi! - Wykrzyknęłam gotowa do boju unosząc pięść w górę i właśnie w tym momencie dostrzegłam znajomą postać siedzącą na moście. Podbiegłam bliżej i tak jak sądziłam, była to moja najdroższa Sana. Aż uśmiech sam pchał się na moją twarz! I też ulga, ponieważ jeśli nie byłaby to Sana, to nie wiedziałabym, czy ta osoba przypadkiem nie chce popełnić samobójstwa skacząc z mostu, ale tak to się nie przejmowałam. Nie to, że nie przejmowałam się moją lubą! Ja tylko znam jej przyzwyczajenia. Chciałam nastraszyć ją, próbującz zepchnąć stamtąd w żartach, ale niestety nieszczęście mnie spotkało ogromne, ponieważ miałam na sobie aktualnie buty na lekkim obcasie i ich stukot najwyraźniej mnie zdradził. W momencie, gdy już za nią stałam, ta się odwróciła patrząc na mnie z politowaniem. Niech to szlag! A miało być tak pięknie. Nie chciałam jednak wydać swoich wcześniejszych zamiarów, więc tylko jak gdyby nigdy nic posłałam jej mój najpiękniejszy uśmiech. -Saaanaaaa, jak ja Cię dawno nie widziałam! - Zaśmiałam się rozkładając ramiona gotowe do wytulenia przyjaciółki. - Co u Ciebie? Muszę Ci coś koniecznie opowiedzieć! Bardzo dużo spraw, aż dwie! Moon ByulYi
Słysząc coraz to głośniejszy tupot obcasów, spojrzała powoli za siebie. W świetle księżyca Byul-yi wyglądała jeszcze piękniej niż zawsze. Sana widząc swoją przyjaciółkę w tak niespodziewanym momencie, niemal spadła z zachwytu z mostu, lecz ogarniając się lekko i stojąc już pewnie na nogach rzuciła się Gryfonce w ramiona. -Byuuuuuuuuuu! - krzyknęłam, zapominając o tym, że już dawno cisza nocna i nie powinny wychodzić z swojego dormitorium. Zwalniając po paru minutach swój uścisk, nie mogła się powstrzymać przed zadaniem tego pytania - Co chcesz mi opowiedzieć? - podskakiwała radośnie, nie mogąc się doczekać odpowiedzi. Kochała jej opowieści. Często wymieniały się przeróżnymi na wspólnych lekcjach i to właśnie w ten sposób stały się sobie tak bliskie. Słysząc jej pytanie oczy dziewczyny aż zabłysły z zadowolenia. Ta chwila ciszy, którą przerywał tylko drobny świst wiatru i pochukiwanie sów z sowiarni, sprawiały, że Sana coraz bardziej nie potrafiła doczekać się odpowiedzi.
Widząc entuzjazm Sany dowrównując mojemu, byłam jeszcze bardziej szczęśliwsza niż przed chwilą! Nareszcie odnalazlam godne mnie towarzystwo! Jakże majestatyczne i gustowne - moja kochana Sana! Uwielbiałam opowiadać jej przeróżne histotyjki, te oparte na faktach, jak i te całkowicie wymyślone. Teraz najchętniej wzięłabym jeden z koców z mojej kolekcji, zarzuciła go na siebie i świeciła złowrogim światłem latarki na swą piękną buźkę, by moja opowiastka przyjęła nowy poziom dramaturgii. No cóż, ciężko uzyskać ten efekt na dworze, ale myślę, że to nie będzie przeszkodą do tego, by dziewczyna mogła słuchać mnie z zapartym tchem w piersi. Chciałam ją potrzymać chwilę w napięciu, mimo iż sama ledwo wytrzymywałam, dlatego stałam przed nią z wciąż rosnącym uśmiechem w całkowitej ciszy i patrzymałam jak staje się coraz bardziej niecierpliwa. Ostatecznie wybuchła i z nadąsaną miną zaczęła mnie pośpieszać bijąc po ramieniu. -No już, już! - Zaśmiałam się perliście, po czym przyjęłam poważny wyraz twarzy i ton głosu. - Teraz słuchaj mnie uważnie. - Pogroziłam jej palcem przed twarzą, by się skoncentrowała w pełni na tym, o tym będę za moment mówić, po czym rozejrzałam się dookoła, czy aby na pewno tylko my dwie tutaj byłyśmy. -Słyszałam od kilkoro piąto-klasistów z Gryffindoru, że oni słyszeli od kogoś tam, że oni słyszeli rozmowę nauczycieli, że na końcu labiryntu jest ... Minotaur! - Ostatnie słowo prawie że wykrzyknęłam z ogarniającej mnie fali ekscytacji. - Całkiem jak w w micie o Ariadnie i Tezeuszu! Sana, my MUSIMY tam pójść! - Podskakiwałam w miejscu widząc jak przyjaciółka stoi z szeroko otwartymi oczami przede mną. - Nie mam pojęcia czy to prawda, czy nie, ale jeśli tak to... TO BĘDZIE SUPER, CHODŹ! Nauczyciele ponoć się tym nie przejmują, bo wiele osób omija ten lairynt,a nawet jeśli, to daleko nie zachodzi, ale my damy radę, bo jesteśmy zajebiste!
Minotaur... To słowo dźwięcznie odbijało się jej w uszach przez dobre parę sekund. -NAPRAWDĘ ?! MÓWISZ POWAŻNIE?! - Oczy zabłysły jej jeszcze bardziej. Czy jest możliwe, że spotka kolejne magiczne stworzenie o którym czytała w księgach i w normalnych okolicznościach mogłaby tylko pomarzyć? Czy dziewczyna mówiła prawdę, czy tylko robiła sobie z niej żarty. Zadawała sobie coraz to więcej pytań, a motylki w jej brzuchu miały jej go niemal rozerwać. Jej marzeniem jest, by spotkać jak najwięcej magicznych stworzeń i się z nimi zaprzyjaźnić, więc nie ważne, czy była to prawda czy też nie, nie mogła przegapić takiej okazji. Było już dobrze po północy, więc oprócz gburowatego Filcha nie powinni na nikogo innego natrafić. Czy targało ją sumienie, że robi coś co nie przystoi prefektowi... Ani trochę. Nawet o tym nie myślała tylko działała instynktownie obmyślając w głowie najkrótszą drogę, bez żadnych przeszkód. Patrząc poważnie na Byu, załapała ja gwałtownie za obie dłonie. -PROWADŹ!!! - mimo, że jej towarzyszka miała prowadzić, to Sana ciągła dziewczynę za sobą co jakiś czas podskakując sobie radośnie i nucąc wymyśloną właśnie piosenkę o Minotaurze, jak to huśta się na jednym z jego rogów.
Sana kroczyła delikatnie przed siebie w końcu trafiając na kamienny most. Z jakiegoś powodu lubiła to miejsce, szczególnie nocą, gdy nikt tędy nie przechodził i mogła w spokoju rozmyślać o jej dziwnych snach nękających ją co jakiś czas, jak i dziś. Usiadła na zimnej, kamiennej poręczy mostu, przerzucając nogi na jego drugą stronę. Nie bała się, że spadnie. Było to tylko jedno piętro, więc nie przerażała ją myśl wylądowania na parę dni w skrzydle szpitalnym. Z resztą bardzo lubiła tamtejsze pielęgniarki, które opowiadały jej o różnych leczniczych roślinach. Siedziała tak już dobre piętnaście minut wpatrując się w księżyc, gdy nagle usłyszała za sobą jakieś kroki.
OdpowiedzUsuńDzisiejsza noc była wyjątkowo gwiaździsta, przez co mogę z ręką na sercu powiedzieć, że faktycznie chodziłam cały czas z głową w chmurach. Te gwiazdozbiory, te konstelacje, których jeszcze nie byłam w stanie dostrzec -ah! Coś pięknego! Było mi tylko smutno, że nie miałam się z kim podzielić moją fascynacją, bo jak już na kogoś wpadałam przypadkiem, gdy chodziłam podziwiając piękno kosmosu, to ta osoba nic tylko dała na mnie swój ryj. Wzruszałam zatem ramionami i odchodziłam dalej, nie mam zamiaru wykłócać się z jakimiś idiotami. Ten trawnik jest dla wszystkich! Równie dobrze on mógł mnie ominąć, prawda?
OdpowiedzUsuń-Święta prawda ByulYi! - Wykrzyknęłam gotowa do boju unosząc pięść w górę i właśnie w tym momencie dostrzegłam znajomą postać siedzącą na moście. Podbiegłam bliżej i tak jak sądziłam, była to moja najdroższa Sana. Aż uśmiech sam pchał się na moją twarz! I też ulga, ponieważ jeśli nie byłaby to Sana, to nie wiedziałabym, czy ta osoba przypadkiem nie chce popełnić samobójstwa skacząc z mostu, ale tak to się nie przejmowałam. Nie to, że nie przejmowałam się moją lubą! Ja tylko znam jej przyzwyczajenia.
Chciałam nastraszyć ją, próbującz zepchnąć stamtąd w żartach, ale niestety nieszczęście mnie spotkało ogromne, ponieważ miałam na sobie aktualnie buty na lekkim obcasie i ich stukot najwyraźniej mnie zdradził. W momencie, gdy już za nią stałam, ta się odwróciła patrząc na mnie z politowaniem. Niech to szlag! A miało być tak pięknie. Nie chciałam jednak wydać swoich wcześniejszych zamiarów, więc tylko jak gdyby nigdy nic posłałam jej mój najpiękniejszy uśmiech.
-Saaanaaaa, jak ja Cię dawno nie widziałam! - Zaśmiałam się rozkładając ramiona gotowe do wytulenia przyjaciółki. - Co u Ciebie? Muszę Ci coś koniecznie opowiedzieć! Bardzo dużo spraw, aż dwie!
Moon ByulYi
Słysząc coraz to głośniejszy tupot obcasów, spojrzała powoli za siebie. W świetle księżyca Byul-yi wyglądała jeszcze piękniej niż zawsze. Sana widząc swoją przyjaciółkę w tak niespodziewanym momencie, niemal spadła z zachwytu z mostu, lecz ogarniając się lekko i stojąc już pewnie na nogach rzuciła się Gryfonce w ramiona.
OdpowiedzUsuń-Byuuuuuuuuuu! - krzyknęłam, zapominając o tym, że już dawno cisza nocna i nie powinny wychodzić z swojego dormitorium. Zwalniając po paru minutach swój uścisk, nie mogła się powstrzymać przed zadaniem tego pytania - Co chcesz mi opowiedzieć? - podskakiwała radośnie, nie mogąc się doczekać odpowiedzi. Kochała jej opowieści. Często wymieniały się przeróżnymi na wspólnych lekcjach i to właśnie w ten sposób stały się sobie tak bliskie. Słysząc jej pytanie oczy dziewczyny aż zabłysły z zadowolenia. Ta chwila ciszy, którą przerywał tylko drobny świst wiatru i pochukiwanie sów z sowiarni, sprawiały, że Sana coraz bardziej nie potrafiła doczekać się odpowiedzi.
Widząc entuzjazm Sany dowrównując mojemu, byłam jeszcze bardziej szczęśliwsza niż przed chwilą! Nareszcie odnalazlam godne mnie towarzystwo! Jakże majestatyczne i gustowne - moja kochana Sana!
OdpowiedzUsuńUwielbiałam opowiadać jej przeróżne histotyjki, te oparte na faktach, jak i te całkowicie wymyślone. Teraz najchętniej wzięłabym jeden z koców z mojej kolekcji, zarzuciła go na siebie i świeciła złowrogim światłem latarki na swą piękną buźkę, by moja opowiastka przyjęła nowy poziom dramaturgii. No cóż, ciężko uzyskać ten efekt na dworze, ale myślę, że to nie będzie przeszkodą do tego, by dziewczyna mogła słuchać mnie z zapartym tchem w piersi.
Chciałam ją potrzymać chwilę w napięciu, mimo iż sama ledwo wytrzymywałam, dlatego stałam przed nią z wciąż rosnącym uśmiechem w całkowitej ciszy i patrzymałam jak staje się coraz bardziej niecierpliwa. Ostatecznie wybuchła i z nadąsaną miną zaczęła mnie pośpieszać bijąc po ramieniu.
-No już, już! - Zaśmiałam się perliście, po czym przyjęłam poważny wyraz twarzy i ton głosu. - Teraz słuchaj mnie uważnie. - Pogroziłam jej palcem przed twarzą, by się skoncentrowała w pełni na tym, o tym będę za moment mówić, po czym rozejrzałam się dookoła, czy aby na pewno tylko my dwie tutaj byłyśmy. -Słyszałam od kilkoro piąto-klasistów z Gryffindoru, że oni słyszeli od kogoś tam, że oni słyszeli rozmowę nauczycieli, że na końcu labiryntu jest ... Minotaur! - Ostatnie słowo prawie że wykrzyknęłam z ogarniającej mnie fali ekscytacji. - Całkiem jak w w micie o Ariadnie i Tezeuszu! Sana, my MUSIMY tam pójść! - Podskakiwałam w miejscu widząc jak przyjaciółka stoi z szeroko otwartymi oczami przede mną. - Nie mam pojęcia czy to prawda, czy nie, ale jeśli tak to... TO BĘDZIE SUPER, CHODŹ! Nauczyciele ponoć się tym nie przejmują, bo wiele osób omija ten lairynt,a nawet jeśli, to daleko nie zachodzi, ale my damy radę, bo jesteśmy zajebiste!
MOON BYULYI
Minotaur... To słowo dźwięcznie odbijało się jej w uszach przez dobre parę sekund.
OdpowiedzUsuń-NAPRAWDĘ ?! MÓWISZ POWAŻNIE?! - Oczy zabłysły jej jeszcze bardziej. Czy jest możliwe, że spotka kolejne magiczne stworzenie o którym czytała w księgach i w normalnych okolicznościach mogłaby tylko pomarzyć? Czy dziewczyna mówiła prawdę, czy tylko robiła sobie z niej żarty. Zadawała sobie coraz to więcej pytań, a motylki w jej brzuchu miały jej go niemal rozerwać. Jej marzeniem jest, by spotkać jak najwięcej magicznych stworzeń i się z nimi zaprzyjaźnić, więc nie ważne, czy była to prawda czy też nie, nie mogła przegapić takiej okazji. Było już dobrze po północy, więc oprócz gburowatego Filcha nie powinni na nikogo innego natrafić. Czy targało ją sumienie, że robi coś co nie przystoi prefektowi... Ani trochę. Nawet o tym nie myślała tylko działała instynktownie obmyślając w głowie najkrótszą drogę, bez żadnych przeszkód. Patrząc poważnie na Byu, załapała ja gwałtownie za obie dłonie.
-PROWADŹ!!! - mimo, że jej towarzyszka miała prowadzić, to Sana ciągła dziewczynę za sobą co jakiś czas podskakując sobie radośnie i nucąc wymyśloną właśnie piosenkę o Minotaurze, jak to huśta się na jednym z jego rogów.
[Z/L]
OdpowiedzUsuń