Utworzony z dosyć wysokiego żywopłotu labirynt, przylegający do ogrodu różanego. Uczniom raczej nie wolno zapuszczać się w jego głębie, ponieważ bardzo łatwo można się w nim zgubić. Niektórzy śmiałkowie próbują jednak odnaleźć jedno z wejść znajdujących się po przeciwnej stronie, prowadzących w inne miejsca w okolicach Hogwartu.
Nauczyciele z reguły przymykają oko na spacery po labiryncie, ponieważ nie stanowi on większego zagrożenia dla życia oraz zdrowia uczniów. Mogą oni mieć ewentualnie problemy z powrotem do Hogwartu, nie natkną się tam natomiast na żadne zaklęcia, magiczne istoty lub pułapki.
-Czy ja bym Cię kiedykolwiek okłamała?! No pomyśl! - Nadymałam policzki udając urażenie spowodowane znieważeniem mojej wspaniałej osoby. Długo to nie potrwało zważając na to, że byłam zbyt podekscytowana prawdopodobieństwem nowej przygody. Mimo że Sana na początku wydawała się nie być do końca ufna moim słowom, to mogłam dostrzec blask w jej oczach, ten sam, gdy ktoś kładł przed nią talerzyk z czekoladowym ciastem. Wiedziałam, że mi ulegnie. Zresztą kiedy mi czegoś odmówiła? To moje kochane słoneczko, które zrobi dla mnie wszystko, nawet w ogień wskoczy!
OdpowiedzUsuńNagle poczułam jak przyjaciółka złapała mnie za dłonie z siłą niedźwiedzia grizzly, tym samym wpędzając mnie w stan osłupienia i zaszczycając złamaniem lewej ręki, ale to nie było ważne, gdy tylko usłyszałam donośne "Prowadź!". To jedno słowo spowodowało, że cała energia, którą w sobie kumulowałam, wybuchła w jednym momencie i bez względu na to, że to Sana zaczęła pierwsza ciągnąć mną jak lichą marionetką, to w ułamku sekundy nasze role się odwróciły. W końcu wyrównałyśmy kroku i razem biegłyśmy w stronę części zewnętrznej, gdzie znajdował się ten magiczny skrawek zieleni przepełniony tajemnicą i wszechogarniającym niepokojem. Nam to jednak nie przeszkadzało. Wręcz napawało dodatkowym, przyjemnym dreszczykiem grozy, który uwielbiałyśmy od kiedy tylko pamiętamy!
-To tutaj! - Krzyknęłam półszeptem i machnęłam ręką, by dziewczyna podążyła za mną i skryła się za roślinną kotarą, dzięki której mogłyśmy pozostać niezauważone. Ciemność spowijająca bezgranicznie podwórze dodatkowo nadawała naszej akcji iście tajnego charakteru.
-Okey, masz ze sobą różdżkę? - Wcale nie chodziło mi o to, by mieć tu jakieś źródło światło, czy nawet, by obronić się w razie potrzeby przed zwłowieszczymi istotami, które mogły schronić się tutaj wraz z rzekomym minotaurem. Ja... po prostu okropnie bałam się żab! Nie tyle nawet co ich, a tego że mogę w nie wdepnąć i pozbawić życia ich małe ciałka... Starłam pojedynczą łezkę, która zakręciła się w moim oku na samą myśl o tym, by tylko nie robić niepotrzbnych scen, po czym udzerzyłam się lekko w policzek i głęboko odetchnęłam czując się natychmiastowo o niebo lepiej.
-Pamiętaj. - Zrobiłam pauzę, by złapać przyjaciółkę za pyzate policzki i pokierować jej uwagę centralnie na mnie. - Jeśli zauważysz coś podejrzanego, od razu mnie o tym informuj i chowaj się za mną. Jeśli nie -TO ZGINIESZ, rozumiesz? Jak nie z rąk jakiegoś monstrum, to Z MOICH. - Sana była dla mnie jak młodsza siostra, której nigdy nie miałam. Nie wiem co bym sobie zrobiła, gdybym dowiedziała się, lub co gorsza była świadkiem tego, że coś się jej stało. Dziewczyna nie była głupia, ależ nie. Była jedną z mądrzejszych osób, które miałam zaszczyt znać, aczkolwiek miała tendencje do zaprzyjaźniania się dosłownie ze wszystkimi i wszystkim, nawet gdy ten ktoś lub coś absolutnie nie myślało o wesołej pogawędce przy herbatce. Dlatego postawiłam sobie za zadanie ją chronić, by żadne nieszczęście jej nie spotkało i mogła dalej rozsiewać radość i miłość dookoła.
Po raz ostatnio zerknęłam zza krzewu, czy nikt za nami przypadkiem nie podążył, po czym zaczęłyśmy iść ostrożnie w głąb labiryntu nie wiedząc co może nas zastać na samym jego końcu. O ile dotrwamy do końca.
MOON BYULYI
Silny dreszcz emocji przeszył całe ciało dziewczyny w chwili, gdy stawiały pierwsze kroki w labiryncie. Sana delikatnie spojrzała do góry na ciągnącą się z pięć metrów ścianę zieleni. Nie mogły już dostrzec niczego, nawet wysokich wież szkoły, jedynie piękne gwieździste niebo i księżyc, który oświetlał im drogę.
OdpowiedzUsuń-Nie bój się. Mam swoją różdżkę - odpowiedziała odrywając się od tego pięknego, prostego, lecz przerażającego widoku - I spokojnie nic mi nie będzie - zaśmiała się lekko, klepiąc swoją przyjaciółkę po ramieniu - Bardziej to ja boję się o ciebie - przecież żab w takim miejscu mogło być pełno i nie tylko ich. Ruchem ręki przejechała po liściach, które miało się wrażenie, że żyły. Aż wzięła głęboki wdech z zachwytu czując ruch pod palcami. Nie zastanawiając się dłużej postawiła parę kroków przed siebie i słysząc, że jej towarzyszka również ruszyła za nią, kierowała się dalej. Co jakiś czas można było usłyszeć odgłos zmieniających się przejść. Nikt nie potrafi przewidzieć, kiedy i gdzie labirynt się zmieni, może dlatego też nikt nie był na tyle głupi, by do niego wejść bez żadnego zezwolenia, lecz Sanę wprawiało to w jeszcze większy stan zachwytu. Nie czuła strachu, tylko radość z niecodziennych wydarzeń i tego co mogło ją tu czekać.
-Gdzie teraz idziemy?! - zapytała tak szybko, że trudno było ją zrozumieć. Sprawiała wrażenie uradowanego dziecka, które udaje się właśnie z rodzicami do Wesołego Miasteczka. W rzeczywistości jednak, stały na rozwidleniu drogi prowadzącej na wschód lub zachód - Co wybiera...? - nie dokończyła, gdyż zza grubą ścianą liści usłyszała jakiś ruch.
Widząc, że moja towarzyszka zmierza dalej, nie chciałam być w tyle, zatem ruszyłam żwawo za nią rozglądając się przy okazji dookoła. Nigdy nie wiadomo kiedy z krzaków mógł wyskoczyć prefekt Slytheriunu. Sana wydawała się równie podekscytowana co ja, zresztą co się dziwić. Szukanie minotaura było o stokroć ciekawsze od przesiadywania w szkolnej ławce. Przecież to było oczywiste, że w tej szkole powinniśmy przeżywać różnorakie przygody! Mimo że pewnie obie wiedziałyśmy o tym, jakie to nieodpowiedzialne, to wydawało się to w tej chwili nieistotne. Po jakichś pięciu minutach skręcania w różne dróżki, wkrótce stanęłyśmy przed rozwidleniem dróg.
OdpowiedzUsuń-Gdzie teraz idziemy?! - Sana wyglądała teraz jeszcze bardziej dziecinnie i uroczo niż zwykle. Zaśmiałam się cicho zakładając ręce na piersi i już miałam zaproponować jej wyliczankę, aczkolwiek nam obu przerwało bliżej nieokreślone szuranie za grubą warstwą liści tworzącą ściany labiryntu. O nie... Czyżby moje obawy się urealniły i jednak Sunggyu ruszył naszym śladem? Szczerze to wątpiłam,by był na tyle głupi, ponieważ byłyśmy już spory kawałek od wejścia...Ah, zresztą to nieistotne. Przypomniała mi się historia o tym jak utknął z nogą w kiblu, więc było go stać na wszystko. Mimo wszystko wątpiłam, że to on, ruchy były zdecydowanie zbyt gwałtowne i przepełnione agresywnością. Nie sądzę też, że Sunggyu nie byłby w stanie zrobić tego specjalnie, by nas nastraszyć, ale... nie byłabym taka pewna co do tego. Zrobiłam krok do przodu wytężając wszystkie zmysły, aby nie paść ofiarą tego czegoś przez zbyt małą ostrożność. Wyciągnęłam różdżkę z kieszeni, tak na wszelki wypadek i zbliżyłam się do ścianki odchylając kilka gałązek na bok, tak by zobaczyć, co mogło spowodować ten hałas. A co jeśli to tylko wiewiórka? Bardzo duża wiewiórka...? Spojrzałam na przyjaciółkę niepewnie, po czym pochyliłam się nad dziurą, którą zrobiłam i zajrzałam na drugą stronę. Ku mojemu zdziwieniu, moim oczom ukazał się naprawdę cudowny widok. Otworzyłam aż z wrażenia nieświadomie usta i znieruchomiałam. Słyszałam jakby w oddali zaniepokojony głos Sany, która nie wiedziała jeszcze co kryło się za żywopłotem. Nie słuchałam jednak już jej, tylko powoli się odsunęłam, by zrobić jej miejsce i kiwnęłam do niej głową, by mogła ujrzeć to co ja, a dokładniej Lunabally, które zawsze podczas pełni wykonywały charakterystyczne dla nich tańce, które był tak skomplikowane, iż sama nie potrafiłabym zatańczyć lepiej. Chyba już wiem, do kogo się udam przed balem...
-Niesamowite, nieprawdaż? - Spytałam szeptem przyjaciółkę, która tak samo jak ja, oniemiała z wrażenia. Wcześniej widziałam je tylko na ilustracjach w szkolnych księgowidłach, ale nigdy nie spodziewałabym się, że zobaczę je kiedykolwiek na żywo. Szkoda, że nie mogę zrobić im... momentalnie przypomniało mi się, że w torbie powinnam mieć jeszcze swój aparat. Szybko go wyjęłam i pstryknęłam jak najciszej i najdyskretniej się dało zdjęcie, po czym schowałam urządzenie z powrotem.
- Idziemy dalej? Nie chcę im przeszkadzać.
MOON BYULYI
Podekscytowanie dziewczyny wzrosło prawdopodobnie do maksimum. Te urocze stworzonka tańczące sobie za żywopłotem były najbardziej uroczym widokiem jakie kiedykolwiek widziała.
OdpowiedzUsuń-Proszę pozwól mi do nich iść i tańczyć - szeptała do przyjaciółki, gdy ta kierowała się już dalej. Sana wiedziała, że tylko by je spłoszyła, wiec ciężko jej było odejść i iść dalej. Mimo że było jej trochę smutno, to cieszyła się, że miały takie szczęście. Zrównała kroku Byul i spojrzała na nią pytająco.
-Tak w ogóle, tak mnie to teraz zastanawia... Masz może chłopaka? Albo jest ktoś kogoś masz na oku? - patrzyła na nią poważnie - Bo wiesz nigdy jeszcze z nikim nie byłam i zawsze zastanawiało mnie to czy coś ze mną jest nie tak, że nikogo nie przyciągam - zaszły już tak daleko, że na pewno zbliżały się do środka labiryntu, lecz teraz po głowie Sany chodziły inne rzeczy. Ponownie spojrzała na przyjaciółkę czekając na odpowiedź.
OdpowiedzUsuńKręciłam tym przecząco głową z lekkim rozbawieniem i szłam dalej. Sana sama dobrze wiedziała, że mogłaby je spłoszyć i wtedy zrobiłoby się jej tylko smutno,a tego żadna z nas nie chciała. Sama z chęcią bym się jeszcze na trochę zatrzymała, ale miałyśmy inną misję do wykonania. O wiele ważniejszą. Niedługo po opuszczeniu miejsca, gdzie Lunabally tańcowały w najlepsze, przyjacióła zrównała ze mną kroku, więc nie musiałam już co chwilę się odwracać za siebie, by sprawdzić, czy dziewczyna żyje, nie została porwana lub nie zawiesiła się przypadkiem przy jakiejś wiewiórce. Naprawdę wszystko było możliwe. Widząc jak ma towarzyszka przygląda mi się z niezrozumianym mi wyrazem twarzy, kiwnęłam do niej lekko głową, by powiedziała mi, co leży jej na duszy.
-Hm?
I szczerze mówiąc jej pytanie trochę zbiło mnie z tropu, ale na szczęście tak jakby mi wytłumaczyła, skąd jej się to wzięło. Przystanęłam na moment, ponieważ aktualnie nie mogłam skupić się na wyborze przejścia, którym powinnyśmy się udać i spojrzałam równie poważnie na przyjaciółkę.
-Sanuś, to, że jeszcze nie miałaś chłopaka, nie znaczy, że jest coś z Tobą nie tak. Bardziej prawdopodobne jest, że to z chłopakami jest coś nie tak,skoro nie potrafią dostrzec tak pięknej, zdolnej i uroczej dziołchy na horyzoncie. - Zaśmiałam się cicho, po czym usiadłam po turecku na ziemi pokrytej zieloną trawą. - Nie powinnaś się tym aż tak przejmować. Skąd wiesz, że jutro nie wpadniesz na kogoś na szkolnym korytarzu i nie zaprosi Cię do Hogsmade? Całe życie przed Tobą! - Wymchiwałam tak rękoma, że w efekcie końcowym przewróciłam się na plecy,ale nie spieszyło mi się ponownie podnosić do siadu. Westchnęłam cicho przyglądając się jasno świecącym gwiazdom na wyjątkowo czystym firmamencie zastanawiając się nad pierwszym pytaniem przyjaciółki. Czy ktoś mi się podobał? Może i tak, ale czy mogłabym to nazwać czymś więcej niż zwykłym zauroczeniem? Moje własne uczucia były dla mnie zagadką, a dziewczyna zadała mi tak trudne pytania. Koniec końców zdecydowałam się powiedzieć Sanie, kto aktualnie zajął moje serce, przecież mogłam jej zaufać, że nikomu nie rozgada.
-Tylko się nie śmiej. - Podniosłam się tylko, by pogrozić jej z pełnym grozy spojrzeniem. - Sunggyu. ALE NAWET NIE PRÓBUJ SIĘ ZAŚMIAĆ. - Założyłam ręce na piersi i położyłam się z powrotem na trawie, przez co moja fryzura była już zdecydowanie całkowicie rozwalona.
Kim może i jest irytującym frajerzem, ale serce nie sługa.
Moon ByulYi
Sana czuła się dziwnie zadając to pytanie, a gdy Byul spojrzała na nią poważnie, przez jej ciało przeszły dreszcze. Szczerze powiedziawszy spodziewała się takiej odpowiedzi. Widziała już nieraz ten błyszczący wzrok przyjaciółki w jego stronę, lecz uznawała to jednocześnie za podziw jako dla Prefekta.
OdpowiedzUsuń-Wiesz - zaczęła nieśmiało, rozwalając się wygodnie na trawie obok dziewczyny - Mam też jedną osobę, która mi się podoba... tak myślę. Kocham wszystkich, więc ciężko mi jest stwierdzić, lecz gdy go widzę mam aż ochotę jeszcze więcej się uczyć - zaśmiała się lekko po czym położyła głowę na o dziwo bardzo miękkiej i gęstej trawie. Minął już dość spory kawał czasu od kiedy weszły do labiryntu. Zaczynała mieć powoli wątpliwości czy Minotaur na prawdę znajduje się w jego centrum. Ciekawiło ją również, co pomyślał by sobie o nich Gyu i osoba wokół której, krążyły teraz myśli Sany, gdyby je tek teraz widzieli leżące na ziemi w tak dziwnym miejscu.
Moonbyul cieszyła się w głębi serca, że przyjaciółka nie wyśmiała jej nieudolnego zauroczenia prefektem slytherinu. Wręcz odetchnęła z ulgą, przysłuchując się słowom przyjaciółki, która właśnie zdołała się na uchylenie rąbka tajemnicy odnośnie jej miłości. Moonbyul aż poderwała się z miejsca strasząc trochę tą gwałtowną postawą Sanę, jednak bez żadnego wytłumaczenia wpatrywała się z szeroko otwartymi oczami w rumianą buźkę dziewczyny.
OdpowiedzUsuń-Czy to jakiś Krukon? Czy to prefekt Raveclaw, Daeyeol?! - Blondynka wręcz wykrzyczała owe pytania będąc i tak pewną, że nikt ich nie usłyszy w głębi labiryntu. Złapała za dłonie przyjaciółkę podciągając ją do góry i pociągła ją w stronę kolejnego zielonego korytarza.
-Dobra! Jesteśmy już niedaleko, więc sprężmy poślady i ruszajmy się! Chcę jeszcze później z Tobą pofangirlować! - Zachichotała i z kołotającym mocno sercem stanęła przed ostatecznym wejściem biorąc głęboki wdech.
- Gotowa? - Szepnęła do przyjaciółki i gdy ta dała jej niemy znak gotowości, na trzy ruszyły przed siebie, by odkryć tajemnicę serca labirtynu....
-JAK TO NIC TU NIE MA?! -Moonie była tak rozgoryczona, że aż wydawać by się mogło, że posiwiała. -Saaaanaaaa! Zrób coś! -Uwiesiła się rożalona na ramieniu przyjaciółki wydając z siebie odgłosy umierania. Cóż, Sana również nie wyglądała na zadowoloną.
Moon ByulYi
Środek labiryntu wyglądał jak wielkie koło wycięte przez kosmitów z czterema wejściami z każdej stron. Sana wbiegła na środek okręgu, rozglądając się i kręcąc wokoło.
OdpowiedzUsuń-Minotaurze!? - krzyczała na cztery strony świata - Pokaż się! - namiastka nadziei wciąż tkwiła w dziewczynie. Biegała tak w kółko do chwili gdy jej przyjaciółka złapała ją za ramię i przytuliła się do siebie. Resztki wiary odleciały z Sany i zalała się gorzkim płaczem, mocząc tym samym bluzkę Byul. Już nic nie wydawało się jej takie piękne i magiczne w tym miejscu.
-Choć wracamy - odezwała się Gryffonka, ciągnąc dziewczynę w stronę z której przyszli. Pierwsze zakręty przeszły bez najmniejszego problemu pamiętając którymi przyszły, lecz z każdą kolejną sekundą ogarniała ich jeszcze większa panika.
-Gdzie teraz!? - starały się iść dokładnie w przeciwną stronę jak kierowały się do środka, lecz nie było to łatwe gdy jak na złość stawały na rozwidleniu prowadzącym w boki. Dochodziła do tego jeszcze zmiana labiryntu, przed którą raz musiały nawet uciekać by nie zamknął ich w ślepym zaułku.
-Mam już dość - odezwała się już totalnie wycieńczona, zbliżał się już ranek czyli całą noc spędziły w tym chorym labiryncie, a nic nie świadczyło o tym by zbliżały się do wyjścia - Jeśli teraz nie wezwiemy pomocy to tu umrzemy z głodu - trzeba było przyznać, że brzuch dziewczyn co chwilę przypominał o swoim istnieniu i potrzebach. Sana wyjęła z rękawa różdżkę wymierzyła w nią w niebo planując wystrzelić światło. Była szansa, że ktoś z szkoły to zauważy, lecz dobrze wiedziała, że mogą się liczyć z konsekwencjami, że tam poszły. Dlatego zanim cokolwiek zrobiła czekała na zgodę przyjaciółki.
ByulYi z wielkim rożaleniem i jednoczesnym współczuciem patrzyła jak jej przyjaciółka lata od kąta do kąta mając nadzieję na nadejście tej jakże fascynującej istoty, jaką był minotaur. W końcu po to tu przyszły, a okazało się, że cały ich wysiłek i starania poszły na marne.
OdpowiedzUsuń-Daj już spokój. -Westchnęła zmęczona godzinnym marszem, a także zawodem jaki je spotkał. - Jego tu i tak nie ma. - Westchnęła będąc wciąż w mało rozrywkowym humorze, jednak wiedzała, że musi zachować zdrowy rozsądek i emocje trzymać w kieszeni, ponieważ nie była sama. Była z Saną, która aktualnie użyczyła sobie przyjaciółki jako chusteczki na wytarcie łzy goryczy. Moonbyul mocno przytuliła blondynkę lekko ją kołysając, jakby miało to dać lepsze efekty w uspokojeniu dziewczyny.
-Chodź, wracamy. Nic tu po nas. - Pociągnęła przyjaciółkę za rękę w stronę rzekomego wyjścia z labirytnu, jednak Sana zdawała się nie bardzo skupiona na tym co się działo dookoła. Przynajmniej do chwili, gdy krzaczory zaczęły się bezceremonialnie przesuwać, zamieniać im drogi, a nawet łapać dziewczęta za kostki swoimi pnączami.
-Auć..! - Gryfonka cicho syknęła przez zbyt silny uścisk na kostce i szybko wymierzyła w przebrzydłe zielsko odpowiednim zaklęciem
- Czuję, że będę musiała sobie zrobić wolne od zielarstwa, po tej naszej O W O C N E J eskapadzie. - Westchnęła cierpiętniczo siadając na małej skałce i trąc obolałe miejsce na nodze, oczywiście z dala od "pola" nieznośnych badyli. Puchonka też nie wydawała się już wytrzymywać psychicznie, ponieważ już niedługo stanęła i oznajmiła, że ma tego wszystkiego dość. Zbliżał się ranek, obie były cholernie wymęczone, obolałe i głodne, a w dodatku Sana wyglądała na naprawdę zdenerwowaną, co aż przerażało samą ByulYi. Dziewczyna nie miała już innego wyjścia jak tylko przytaknąć, by dziewczyna wezwała pomoc. Opuściła głowę i zaczęła bawić się skrawkiem swojej koszulki kląc się w myślach. Naprawdę chciała znaleźć to cholerne wyjście, pragnęła tego jak nic innego na tym świecie. Nie chciała zawieść przyjaciółki. Ale właśnie tak się czuła i była przekonana, że to uczucie jest słuszne. Chyba to bolało ją nawet bardziej, niż brak minotaura.
-Przepraszam. - Szepnęła, gdy blondynka przysiadła obok niej, oczekując jakiejkolwiek pomocy. O ile w ogóle ktoś nadejdzie. - Przepraszam, to moja wina. Jak zwykle wpadłyśmy w tarapaty i jak zwykle przeze mnie. - ByuYi brzmiała naprawdę słabo i czuła, że głos jej się łamał. Najpewniej wyglądała okropnie - obie wyglądały - a dodatkowe poczucie winy zżerało ją od środka. W dodatku oczy powoli zaczynały ją piec od łez, które kotłowały się przy jej powiekach z bezsilności i zdenerwowania na samą siebie. - Postaram się wziąć winę na siebie, choć będzie to trudne, ale chociaż z tym się postaram, obiecuję. Nie umiem być dobrą przyjaciółką... A W DODATKU JESTEM GŁOOOODNAAA! - Nie wytrzymała. Poryczała się jak małe dziecko. Czekała nawet, aż Sana uderzy ją w twarz, by przyprowadzić dziewczynę do porządku.
Moon ByulYi
- Labiryntów im się zachciało - mruczałem gniewnie pod nosem. - Minotaurów.
OdpowiedzUsuńSzedłem pospiesznie w stronę szkolnego labiryntu. Było już dobrze po północy, ba, było już dobrze nad ranem! A trawa była mokra i śliska i zimna. Buty ślizgały się po niej, więc musiałem stąpać ostrożnie, a niestety - zależało mi na czasie, przez co musiałem co jakiś czas łapać równowagę na nowo.
Wyszedłem akurat do toalety, kiedy podsłyszałem jak dwójka ślizgonów w pokoju wspólnym rozmawia o jakichś dziewczynach zmierzających dziś do labiryntu. Najpierw pomyślałem sobie, że bredzą głupoty, ale po krótkim wywiadzie środowiskowym przekonałem się, że byli świadkami, jak jakaś puchonka i gryfonka jakiś czas temu wybierają się właśnie w tamtym kierunku. Nie mogłem oczywiście tego tak zostawić, zawsze sprawdzałem to, co usłyszałem - czasem tego żałowałem, ale tak musiało być.
Dochodząc do zielonych ścian labiryntu, poczułem dreszcze przebiegające po moich plecach. Wiedziałem, że nie ma w nim żadnych mitycznych zwierząt, ale mimo to, wolałbym się w nim nie zgubić. Szczególnie nocą. Do tego w piżamie, bo jedynie narzuciłem na siebie ciepły płaszcz i ubrałem buty wyjściowe, żeby nie marnować czasu. W kieszeni ściskałem swoje pióro i zastępcę notesu - kawałek pergaminu.
Zastanawiałem się, czy wejść dalej czy lepiej poczekać przy wejściu aż same wyjdą, ale po pierwsze: nie chciało mi się czekać, a po drugie: jakaś idiotka zaczęła właśnie nawoływać Minotaura w labiryncie. Nie wierząc w to, co się dzieje, poświeciłem sobie różdżką i zagłębiłem się w korytarze labiryntu. Postawiłem na swój szósty zmysł, mając nadzieję, że odnajdę drogę powrotną.
Po dobrych kilkuset metrach zauważyłem, jak w powietrze wzlatują czerwone iskry.
- Idiotki - zamruczałem, kręcąc głową. Nie trudno było się domyślić, że się pewnie zgubiły i wzywają pomoc. Po co tam lazły? Skierowałem się w stronę, z której wystrzelono różdżką, a po kilkunastu minutach udało mi się znaleźć dwie zguby - jakąś gryfonkę i nikogo innego, jak naszą panią prefekt Hufflepuffu - Sanę. Obie zmarnowane i nieszczęśliwe.
- Witam, drogie panie - przywitałem się, wyciągając z kieszeni pióro i pergamin, gotowy do sporządzenia wyczerpującego raportu dla pana Filcha i wychowawców domów.
Ile by tu punktów dziś odebrać?
Trzymając wysoko różdżkę w górze wystrzeliła z niej czerwone światło.
OdpowiedzUsuń-Ciekawe czy ktokolwiek to zauważy i czy w ogolę nas znajdzie - powiedziała do towarzyszki, która patrzyła przed siebie z przerażeniem. Sana spojrzała w tym samym kierunku i poczuła się, jakby zobaczyła ducha.
-Guy! - wykrzyczała. Trzeba było mu przyznać, że tak szybkiej pomocy to ona się nie spodziewała, lecz czy to była pomoc. Widząc zirytowaną minę chłopaka wiedziała co się szykuje. Biedna Buyl ledwo była w stanie się przywitać, tak ją zamurowało. Prefekt wyciągnął swoje pióro i pergamin, a przez ciało dziewczyny przeszły dreszcze. Upadła na kolana, spuszczając głowę w dół.
-Przepraszamy! - miała ochotę zapaść się pod ziemię, wiedziała jednak, ze zwykły głupie przepraszam nic tu nie pomoże - Słuchaj wiem, że nie powinnyśmy tu wchodzić... No ale tam miał być MINOTAUR. Miał... Zrozum nas, nie chciałyśmy nic złego - zaczęła się tłumaczyć, by złagodzić jakoś sytuację - Wybacz nam tak jak prefekt, prefektowi. Zrobię wszystko co będziesz chciał tylko nie pisz raportu na nas błagam - dziewczyna o mało się nie rozryczała ponownie, lecz ona jak to dziecko miała to w nawyku.
-Postawię ci Ogniste Whisty - ciągnęła dalej - Tylko proszę... - Sana wiedziała, że z Guy nie ma przelewek, była mu wdzięczna za znalezienie ich, lecz wiedziała, że jeśli się nie postara nie skończy się to dla nich dobrze, a chciała też jak najszybciej udać się do dormitorium przebrać się i zjeść porządne śniadanie.
Widząc na horyzoncie spod blond grzywy szaty slytherinu, przełknęła ślinę mając nadzieję, że nie spełnią się jej najgorsze koszmary właśnie w tym momencie.
OdpowiedzUsuńTylko nie Sunggyu, tylko nie Sunggyu, tylko nie ON, proszę...
Niestety do uszu dziewczyny dotarł niedługo ten charakterystyczny głos i już wiedziała, że to się nie skończy dobrze. Podniosła głowę patrząc na prefekta Slytherinu z pogadrą - przynajmniej taki miała zamiar, lecz pewnie przypominała jedynie naburmuszoną dziewczynkę, której mama nie chce kupić lizaka. Kim był ostatnią, naprawdę ostatnią osobą, którą ByulYi chciała zobaczyć w tym momencie. I jeszcze to pretensjonalne "witam, drogie panie"... Aż zbierało się jej na wymioty. W chwilach takich jak te, nie czuła żadnego zauroczenia w stronę ślizgona, choć może to właśnie przez to zachowywała się tak a nie inaczej. Trzeba było przyznać, iż działała na podstawie naprawdę skomplikowanych mechanizmów. Westchnęła widząc jak wyciąga swój "kajecik" i poczuła się tak samo, gdy jechała tramwajem bez biletu i obrzydliwy kanar musiał wlepić jej mandat. Nie była tym aż tak poruszona, jednak Sana zawsze wszysto brała bardzo emocjonalnie i chcąc nie chcąc, wręcz klęknęła przed Sunggyu. ByulYi była po prostu zła z wyniku tej sytuacji.
Żeby to moja kochana Sana musiała bić czołem pokłony komuś takiemu jak on...
Wstanęła z kamienia, na którym cały czas siedziała "podziwając" to wręcz komediowe widowisko i podeszła bliżej swych towarzyszy z założonymi rękoma na piersiach.
-Wstań. - Powiedziała stanowczo, lecz miękko jednocześnie do przyjaciółki, ciągnąc ją ku górze.
- Odpuść Sanie. Ja się przed Tobą nie będę płaszczyć, ale jej odpuść. To stało się tylko na skutek mojego idiotycznego pomysłu. Spójrz no tylko na nią stara klępo - Złapała dziewczynę delikatnie za ramię, by przyciągnąć ją do siebie i zaczęła ciągnąć ją za zaróżowiony od nerwów policzek, niczym jakaś ciotka na rodzinnej kolacji. - To jeszcze dziecko. Niczemu winne dziecko, w bardzo podobnym do mnie wieku, ale wciąż dziecko. Możesz nawet mi wlepić punkty za nią, ale ją zostaw w spokoju.
Moon ByulYi
Gdy tylko przywitałem się z degenratkami, Sana od razu zaczęła bić przede mną pokłony i płaszczyć się do ziemi, cała niemal we łzach. O co tyle krzyku? Siedziały tu tylko parę godzin, a do tego weszły dobrowolnie, to był tylko i wyłącznie ich debilny pomysł.
OdpowiedzUsuńPokręciłem głową, słuchając wymówek obu dziewczyn.
- ...labiryntu... nocy ...bez pozwolenia... - mówiłem cicho pod nosem, notując na pergaminie całe zajście. Oj, wszyscy niedługo się dowiedzą, kto tu depcze trawnik Filchowi.
Na moment przerwałem nagle pisanie, gdy moich uszu doszły słowa Sany. Otworzyłem szeroko oczy, gdy tylko wypowiedziała "Ognista Whisky", po czym wróciłem do pisania. Tego jeszcze nie było, żeby próbować alkoholowej łapówki na mnie!
- ...przekupić alkoholem... - ciągnąłem dalej.
Miałem zamiar rzucić im tylko upomnieniem i wysłać od razu na szlaban do Filcha, ale momentalnie zmieniłem zdanie.
- Odejmuję Hufflepuffowi piętnaście punktów - powiedziałem, zerkając w stronę prefekt Sany. Była prefektem, powinna wiedzieć, co uczniom wolno, a co nie. Od razu sama powinna wybić koleżance te głupie pomysły z głowy. - Dziesięć za przyjście tutaj w nocy, pięć za próbę przekpustwa alkoholem. Tyczy się to ciebie, bo jesteś prefektem.
Kończywszy notować, spojrzałem na drugą dziewczynę. Moon Byulyi. Kojarzyłem ją, bo zadawała się z Saną i poza tym, dość często przewijała się na korytarzu. Złożyłem pergamin na pół i schowałem go do kieszeni.
- Ty przez następne dwa tygodnie, codziennie po lekcjach, będziesz czyścić szkło w izbie pamięci.
Minus piętnaście punktów, powtarzała sobie cały czas w myślach. Wiedziała, że Chan nie będzie z tego zadowolona. Wstając strzepała piach z kolan i otarła łzy, po czym odwróciła się w stronę prefekta.
OdpowiedzUsuń-Jednak potrafisz być miły - uśmiechnęła się do niego promiennie. Wiedziała, że mogła dostać o wiele więcej punktów, a cieszył ją fakt, że gryffonka nie dostała żadnego punktu. Co do czyszczenia, to oczywistym było dla niej, że pomoże dziewczynie. Chwyciła delikatnie Byul za rękę i pociągła w stronę z której przyszedł Gyu.
-Idziesz? - odezwała się do niego z nutą radości w głosie - Jeśli się nie pospieszymy całą trójką stąd nie wyjdziemy - wręcz w środku się modliła, by labirynt przez ten czas się nie zmienił. Może to i nie była zbytnio udana wyprawa, lecz widzenie tańczących Lunabally wynagradzało wszystko. Zmęczonym, lecz nadal lekko pogodnym nastroju, że w końcu się wydostały, skierowała się do szkoły na śniadanie.
[Z/L]x2
Chyba zaczynałem trochę żałować, że nie wlepiłem jej więcej tych punktów. Piętnaście najwidoczniej nie robiło na niej żadnego wrażenia, bo nagle jej twarz rozjaśniała i zrobiła się szczęśliwsza.
OdpowiedzUsuńWestchnąłem zrezygnowany. Niech się cieszy, jeszcze je kiedyś na pewno złapię. Skoro to ich nie wystraszyło, będą próbować dalej jakichś głupich pomysłów.
- Mhm - mruknąłem w odpowiedzi i ruszyłem z miejsca. Po kilku krokach wyprzedziłem puchonkę i gryfonkę, i sam podążyłem do zamku.
Kolejna zarwana noc, oby mnie tylko nie obudziło nic głupiego rano.
[Z/L]