PIWNICA

Piwnica to małe pomieszczenie znajdujące się w głębi podziemi Hogwartu. Rzadko odwiedzane przez ludzi (nie licząc Argusa Filcha), składuje się w nim zwykle stare i niepotrzebne już przedmioty.

12 komentarzy:

  1. Mingyu przemierzał mroczne korytarze, oświetlone tylko wątłym płomieniem świec przy ścianach, czując jego serce bijące szaleńczym rytmem. Jego szybkie kroki echem odbijały się wśród ogólnie panującej pustki i chłodu. W dłoni ściskał jeszcze jeden ze swoich szkolnych podręczników, nie mając wcześniej czasu, aby odłożyć go na miejsce.
    Należy wspomnieć, że chłopak był poważnie zmartwiony, ponieważ jego przyjaciel normalnie po prostu spotkałby się z nim w zwyczajnych warunkach, nie szukając tak wyobcowanego miejsca, jak piwnica Hogwartu. Doskonale wiedział, że musiało stać się coś poważniejszego, ale zdawał sobie również sprawę z tego, że Jeon jest zwyczajnym panikarzem i istniała możliwość, że Kim zupełnie niepotrzebnie się stresował.
    Wreszcie, po paru zdecydowanie zbyt długich minutach energicznego marszu dotarł do miejsca ich spotkania. Lekko uchylił drzwi, które skrzypnęły cicho i wkroczył do środka. Pierwszym, co uderzyło go w tym miejscu był ogrom kurzy, który znajdował się dosłownie wszędzie. Był na podłodze, na gratach porozrzucanych po kątkach, na sędziwych szafkach, a co najgorsze, również w powietrzu, które Ślizgon zmuszony był wdychać. Rozejrzał się po wnętrzu piwnicy i z niepokojem dostrzegł, że Wonwoo jeszcze w niej nie było. Ten fakt zatroskał go tylko bardziej, ale Min nie mógł zrobić nic innego, jak tylko stanąć wśród wszechobecnego kurzu i czekać, aż Won w końcu się pojawi. Nie mógł nawet zrobić porządnego, odprężającego wdechu, gdyż drobinki dryfujące w powietrzu zaraz docierały do jego dróg oddechowych i nieprzyjemnie je podrażniały. Starał się zachować spokój i nie panikować zbytnio, ale po paru chwilach zrozumiał, że nie jest w stanie zachowywać się normalnie.
    Zastanawiał się gdzie pojawiał się Jeon, kiedy już od dawna powinien być na umówionym miejscu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wonwoo niemalże biegł przez ciemny korytarz, jednocześnie uważając na małe zawiniątko dobrze ukryte pod jego szatą. Płomienie świec niespokojnie drżały, poruszone nagłym podmuchem powietrza. Wyglądało to nieco strasznie, jednak Jeon nie zwracał zbytniej uwagi na otoczenie. Miał nadzieję, że jego najlepszy przyjaciel już na niego czeka i będzie miał pomysł, jak zaradzić pewnemu problemowi, który spotkał Krukona, a raczej jego pupila. Wiedział, że jest spóźniony - po drodze nastąpiły niespodziewane komplikacje. Jeonowi bardzo zależało na tym, by nikt go nie zauważył, a na szkolnych korytarzach o tej porze kręciło się wyjątkowo wiele osób. Nawet teraz, gdy teoretycznie był już ukryty przed spojrzeniami ciekawskich, oglądał się za siebie, sprawdzając, czy nikt nie podąża za nim. Co chwila szeptał uspokajające słówka do zawiniątka, które trzymał i które było sednem jego problemów. Tak, jego ukochany kot, gdyż to on był zawinięty w kocyk i ukryty pod szatą Wonwoo, przysporzył im nie lada kłopotów. Teraz ich jedyną nadzieją był tylko i wyłącznie Kim Mingyu. Jeon starał się powstrzymać szlochanie, ale nie za bardzo mu to wychodziło. Jak zwykle w sytuacjach stresowych ogarniała go panika, z którą nie mógł sobie poradzić. Starał się myśleć o swoim przyjacielu, który nie będzie z niego dumny, gdy dowie się, co się wydarzyło. Wonwoo zauważył drzwi do pomieszczenia, w którym mieli się spotkać i drżącą ręką nacisnął klamkę, po czym wszedł do środka. Odetchnął z ulgą, widząc Mingyu, który na niego czekał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chłopak słyszał ciężkie kroki, które brzmiały, jakby ich nadawca biegł ile sił w nogach. Wtedy zdał sobie sprawę z tego, że był to najprawdopodobniej jego Wonnie i jeszcze większe przerażenie ogarnęło jego ciało. Czyli naprawdę stało się coś złego.
    Czarne myśli przejęły jego umysł, podsyłając mu coraz to nowsze wizje. Jego najgorsze domysły urzeczywistniły się w chwili, kiedy Jeon wpadł do pomieszczenia, a na jego policzkach widniały jeszcze świeże ślady łez. Jego ciemne włosy sterczały każdy w inną stronę, a oczy były nieprzyjemnie zaczerwienione. Jego różowiutka warga drżała w wciąż nieprzerwanym szlochu, który widocznie Krukon próbował opanować, wspomnieć należy, że całkiem bezskutecznie.
    - Wonnie? Dlaczego płaczesz? - zapytał, starając się panować nad drżeniem głosu i na szczęście dał radę. Nie chciał stresować i tak już spanikowanego chłopaka swoją postawą. Musiał zachować spokój. Podszedł nieco bliżej, starając się lepiej ocenić stan, w jakim znajdował się Jeon. Przynajmniej jeden z nich musiał zachować racjonalne myślenie, a nie zapowiadało się na to, że będzie to właśnie Wonwoo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeon naprawdę bardzo się starał trzymać swoje uczucia na wodzy, jednak nie wychodziło mu to zupełnie. Widok jego przyjaciela chwilowo poprawił sytuację, jednak nie na długo.
    -Bo widzisz, Minnie... - drżący głos Wonwoo w tym momencie się załamał. Chłopak zaciął się i nie wiedział, jak ma kontynuować. Jednak ostatecznie emocje wzięły nad nim górę i pod wpływem impulsu wyciągnął spod swojej szaty zawiniątko, przy okazji ją z siebie zrzucając. Nie zważając na zdziwiona spojrzenia rzucane mu przez Kima, zaczął rozwijać kocyk, przy okazji próbując opowiedzieć, co się stało, jednak wychodziło mu to nieco chaotycznie.
    - Bo... Bo to było tak... Ja nie wiedziałem, co mam zrobić I ja... Nie chciałem, żeby tak wyszło... Ale to wszystko przez tego... Ugh, po prostu patrz! - wykrzyknął w końcu zrozpaczony Wonwoo, wyciągając swojego kotka, który niestety znajdował się w nieco innej postaci, z kocyka i pokazując go swojemu przyjacielowi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mingyu widział trzęsące się dłonie przyjaciela i aż miał ochotę podejść jeszcze bliżej niego i mocno go przytulić oraz zetrzeć wielkie jak grochy krople łez z jego policzków, tak bardzo jego serce bolało od widoku cierpiącego Jeona, ale nagle Wonwoo zaczął wyciągać coś bliżej nieokreślonego spod własnej szaty. W pewnym momencie jego szata spadła na ziemię pokrytą wszechobecnym brudem, na co Min mimowolnie wykrzywił swoją twarz, a chłopak wyciągnął na zewnątrz ciemny kocyk, który zaraz delikatnie zaczął rozwijać. Już chwilę później pokazał Kimowi jego zawartość, patrząc na blondyna przestraszonym spojrzeniem zaszklonych ocząt.
    - Skąd to masz? - zapytał Min, wpatrując się w małe stworzenie pośród fałd ciemnego materiału, które nie wyglądało Minowi na znajome. - I dlaczego jest niebieskie?
    Kim poważnie nie potrafił zrozumieć stanu swojego przyjaciela, który szlochał i panikował tylko i wyłącznie ze względu na małego gada owiniętego w kocyk. Chyba znowu będą zmuszeni przeprowadzić poważną rozmowę na temat przygarniania niebezpiecznych, bezdomnych stworzeń do domu, do czego Wonnie miał niestety bardzo duże skłonności.

    OdpowiedzUsuń
  6. -Nie pytaj się głupio skąd to mam, tylko się przypatrz! - wybuchnął w końcu Wonwoo, uwalniając emocje siedzące w nim od dłuższego czasu. - Naprawdę go nie poznajesz? Tym razem na serio nasikał komuś do butów. - żałośnie dokończył Jeon, ocierając łzy i modląc się w duchu, żeby nie wyglądał tak okropnie, jak sobie wyobrażał. Patrzył na Mingyu oczekując pytania, jedynego, które mogło paść z ust Kima, a na które tak bardzo bał się odpowiedzieć, ponieważ wiedział, że się ośmieszy. Właśnie dlatego postanowił porozmawiać o tym z przyjacielem, ale teraz bał się, że to może nie do końca był dobry pomysł. Owszem, Min pewnie pomoże, ale potem będzie to wspominał do końca życia. Jednak teraz Wonwoo nie mógł zrobić nic innego, jak do wszystkiego się przyznać i żyć z tym straszliwym brzemieniem, że nie podołał.

    OdpowiedzUsuń
  7. - Czy to jest Jinnie? - zapytał głupio, patrząc na niebieską jaszczurkę na kocyku, która, z tego co zdołał wywniskować z chaotycznych słów przyjaciela, powinna być małym, czarnym kotem, uwielbiającym sikać do butów Mingyu, ale najwidoczniej nie tylko jemu. - W sumie wiele się nie zmieniło, dalej jest strasznym gadem.
    Blondyn naprawdę miał ogromną ochotę ponaśmiewać się ze stworzenia, które z jednej strony uwielbiał głaskać, a z drugiej wręcz nienawidził za jego czyny, ale nie potrafił tego zrobić że względu na stan Jeona.
    - Kto to zrobił i dlaczego jeszcze tego zwyczajnie nie naprawiłeś, Wonnie? - zapytał delikatnie, podchodząc do chłopaka i kładąc mu swoją dłoń na ramieniu, chcąc dać mu trochę wsparcia.

    OdpowiedzUsuń
  8. -Nie wiem, kto. - westchnął rozżalony Jeon, odpowiadajac na tą mniej kłopotliwą dla niego cześć pytania. - Wczoraj wrócił do komnaty cały niebieski z wiadomością przy obróżce, że nasikał do butów jakiemuś gostkowi i ta zmiana koloru to tylko ostrzeżenie i jak to się powtórzy, to się skończy dla niego inaczej, znaczy gorzej. - opowiadał Jeon, zbliżając się nieuchronnie do tej gorszej dla niego części historii. - No więc chciałem go odczarować, no bo przecież to żaden problem. - tu chłopakowi zaczął delikatnie drżeć głos. - Ale... Ale chyba zbyt bardzo się tym przejąłem albo moja różdżka postanowiła spłatać mi figla i... No i zrobiłem z niego takie coś.
    Odchrząknął cicho i spuścił wzrok.
    -A, i jeśli chciałbyś wiedzieć ile razy próbowałem, to jakieś 10 w porywach do 15. Za każdym razem albo zmieniał kolor albo postać, ale nie na właściwą. - dodał jeszcze Wonwoo, prawie szepcząc. No teraz to się nawet nie zdziwi, jeśli Mingyu zacznie się śmiać. Zdziwił by się, gdyby zareagował inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Blondyn zaśmiał się delikatnie z nieporadności Jeona, którego wyraz twarzy był taki niepewny, że aż serce miękło na sam jego widok.
    - Oj Wonnie to nic takiego, przecież nie musisz umieć wszystkiego, a poza tym założę się, że ręce Ci się trzęsły jak nigdy - wyciągnął ręce w stronę małego gada i musiał przyznać, że widok tego kota w postaci jaszczurki niezmiernie go cieszył. Wziął zwierzaka w dłoń, a następnie położył na ukurzonej podłodze i odszedł od niego na parę kroków. Wyciągnął z szaty swoją różdżkę i spojrzał na przyjaciela z lekkim, pokrzepiającym uśmiechem.
    Wymamrotał ciche zaklęcie pod nosem i poruszył delikatnie różdżką, a mały, niesforny kotek zaraz prychnął pod nosem i naprężył swój grzbiet.
    - I po problemie.

    OdpowiedzUsuń
  10. - KOCHAM CIĘ! - wykrzyknął rozradowany Jeon, ujrzawszy pozytywny rezultat działań Mingyu. Poczuł, jak ogromny ciężar spada mu z serduszka. W mig znalazł się przy swoim kotku, przytulając go i powtarzając szeptem jego imię. Cieszył się jak nigdy, chociaż ten problem nie był nie do pokonania. Jednak mimo wszystko był wdzięczny Kimowi za to, co zrobił. Wonwoo sam by sobie nie poradził, to było pewne.
    Zostawiając Jinniego, podbiegł do Mingyu z ogromnym bananem na twarzy i rzucił mu się na szyję. Nie przejmował się w tej chwili tym, co może pomyśleć Kim, po prostu chciał mu okazać wdzięczność.
    -Dziękuję, dziękuję, dziękuję. - powiedział, ściskając mocno przyjaciela. - Co mogę dla ciebie zrobić? - zapytał, odsuwając się od Mina. - Zrobię, co tylko chcesz,jeśli tylko będę mógł, obiecuję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dumny z siebie Kim obserwował, jak Wonwoo przytula swojego ukochanego pupila i skłamałby, gdyby stwierdził, że nie zrobiło mu się przez to nieco cieplej na sercu. Uśmiechnął się do siebie szeroko, patrząc na to szczęście, malujące się na twarzy chłopaka.
    Won zaraz podbiegł i do niego, aby mocno wtulić się w jego ciało, a Min ze śmiechem ułożył dłonie na jego plecach, głaszcząc go lekko. Jeon był chyba jedyną osobą, z którą kontakt fizyczny nie był dla niego aż tak straszny. Był z siebie taki dumny, że zdołał odpędzić zły humor swojego przyjaciela oraz był zadowolony, że to akurat do niego udał się Wonnie ze swoim problemem.
    - Dobrze wiesz, że nie oczekuję nic w zamian - westchnął, kiedy tylko chłopak się od niego odsunął. - Chociaż w sumie chętnie skusiłbym się na jakiś dobry deser w bliskiej przyszłości.
    Spojrzał na małego futrzaka kręcącego im się u stóp, który spoglądał na niego groźnie, jakby starając się przekazać, aby trzymał się z dala od jego pana. Jinnie może i był uroczy, ale tylko i wyłącznie wtedy, kiedy chciał, a po swoich wcześniejszych przygodach humor najprawdopodobniej mu nie dopisywał, więc Min zdecydował, że tym razem nie będzie go zaczepiał i zostawi go w spokoju. Jeszcze by mu twarz wydrapał.

    OdpowiedzUsuń