Szeroki drewniany pomost w kształcie litery "T", sięgający piętnaście metrów od brzegu jeziora. Ma starą, ale stabilną konstrukcję, dzięki czemu można bez obaw po nim chodzić. Uczniowie często korzystają z niego podczas łowienia ryb albo zwykłego wypoczynku nad jeziorem.
Nie wierzyłem, że naprawdę to robię. I że naprawdę tu przyszedłem i wstałem przed szóstą rano. Kto normalny wpada na takie pomysły? Trzeba było się założyć o pięć galeonów i mieć święty spokój. Westchnąłem głośno.
OdpowiedzUsuńNa błoniach unosiła się gęsta mgła, a wyblakła już trawa pokryta była zimną rosą. Jeszcze trochę i zamieniłaby się pewnie w szron, ale na szczęście jeszcze nie było aż tak zimno. Mimo to, widziałem jak mój oddech zamienia się w obłok pary, co nie zwiastowało niczego dobrego. Słońca na niebie też jeszcze nie było widać - hura, jesień.
Opatuliłem się szczelniej swoim szlafrokiem, zacieśniając jego pasek. Wcześniej włożyłem na siebie wygodne spodnie dresowe i koszulkę z długim rękawem, nie zamierzałem paradować przy jeziorze w slipkach o szóstej rano, o nie. Już i tak czułem się fatalnie na samo wspomnienie wczorajszej porażki. Dziś pocieszało mnie to, że o tej godzinie jeszcze cały zamek śpi, więc na szczęście, nie będę miał żadnej widowni.
No, nie licząc Ayany, która stała już na drewnianym pomoście.
Podszedłem bliżej, starając się przybrać obojętny wyraz twarzy.
- Dzień dobry - przywitałem się, stając jedną nogą na pomoście.
Pojawiła się na pomoście w bluzie i z nieodłączną chyba torbą na ramieniu. Patrzyła w punkt, w którym jezioro stykało się z drugim brzegiem. Wyczekiwała słońca nad lasem, ale to jeszcze nie była ta godzina. Chuchnęła. Z lekko zmarszczonymi brwiami obserwowała parę w ust. Nigdy tu nie była o tej porze. Wydawała się chłonąć dziwny, zimny urok jeziora jesienią. Na dźwięk męskiego głosu, odwróciła się, wyraźnie ucieszona.
OdpowiedzUsuń- Dzień dobry – posłała mu szeroki uśmiech, jakby właśnie do piaskownicy przybył jej towarzysz zabaw. Zdjęła z siebie bluzę i położyła na pomoście, by móc sobie usiąść.
- Przyniosłam ci ręcznik – powiedziała, zerkając w górę na Ślizgona, po czym z torby wyjęła pergamin i kawałek grafitu, położyła sobie na kolanie i znów wlepiła oczy w horyzont. Jej ręka zaczęła zamaszystymi ruchami szkicować kształt widzianego przez nią ciemnego jeziora oraz linii drzew.
- Trzymam za ciebie kciuki, Sunggyu. – dodała, a jej twarz miała wyraz dziwnego połączenia satysfakcji ze swego rodzaju dobrotliwością. Nie było w nim dumy, ani kpiny, ale była ciekawość i oczekiwanie. Chwilowo nie patrzyła na niego, nie wiadomo czy po to, by nie czuł się głupio, czy po to, by nie przegapić momentu pojawienia się pierwszych promieni słońca.
Fujita Ayana
Nawet nie starałem się uśmiechać, kiedy dziewczyna mnie powitała. Wcale jakoś nie było mi do śmiechu, kiedy tylko zerkałem na taflę wody. Była mętna, mokra i zimna. Kompletnie nie miałem ochoty do niej wchodzić, chociażby nawet zamoczyć w niej stóp, a co dopiero, jeśli chodziło o kąpiel. Myłem się przecież wieczorem, czy ja naprawdę muszę to robić.
OdpowiedzUsuńZastanawiałem się, czy jest w ogóle sens protestować. Może jednak mi daruje i będę mógł wrócić do łózka na choćby jedną godzinkę, zanim zaczną się lekcje?
Ayana jednak wspomniała coś o ręczniku, który następnie wyjęła z torby, a sama rozłożyła się na pomoście, szkicując coś na kolanach. Może przy okazji strzeli mi jakiś portret?
- Dzięki - mruknąłem, chociaż wcale wdzięczny nie byłem.
Cofnąłem się z pomostu, bo nie miałem zamiaru wskakiwać do wody. Wolałem wejść do niej od brzegu. Zdjąłem buty i wciąż opatulony miękkim szlafrokiem, zamoczyłem stopy w wodzie.
- Jesteś pewna, że nie chcesz pięciu galeonów? - spytałem. Może jednak się zgodzi? Woda była lodowata. Dosłownie. Stojąc w niej czułem, jakbym miał zaraz zamienić się w lodową figurę.
Uśmiechnęła się pod nosem, doskonale słysząc jego markotne podziękowanie. Wcale się mu nie dziwiła, ona nie zamoczyła w tej wodzie nawet palca. Szczerze mówiąc to nigdy, przenigdy nie weszła do jeziora, ale o tym raczej nikt nie wiedział (albo po prostu nikt nie zwrócił uwagi).
OdpowiedzUsuńZarysowała mocną kreską ciemną linię drzew. Nie rysowała ludzi. Szczerze mówiąc, wprawny obserwator zauważyłby, że Ayana w ogóle rzadko na ludzi patrzy, a jeśli już to robi, to w dziwaczny sposób unika patrzenia prosto w oczy. Jakby każdy człowiek był dla niej po prostu istotą żyjącą obok niej, jakby wiedziała, że spoglądając komuś w oczy zobaczy osobę.
- Po co mi pięć galeonów? – spytała szczerze zdziwiona, odwracając do niego na chwilę głowę. Pokręciła głową, jakby jego propozycja wydała się jej dziwna i niedorzeczna.
- Wiesz, że w każdej bajce jest nagroda za męstwo? – dodała, jakby chciała tym samym powiedzieć Spróbuj, dasz radę. Odwróciła się z powrotem, ze zdziwieniem stwierdzając, że już zdążyła ubrudzić sobie dłoń grafitem. Odłożyła pergamin i narzędzie do rysowania. Ułożyła dłonie w serduszko, przystawiła sobie do ust i chuchnęła kilka razy, ogrzewając dłonie i sprawdzając czy kształt pary choć trochę przypomina serce, ale rozczarowała się bezkształtnym obłoczkiem.
Fujita Ayana
Już prawie się ucieszyłem, kiedy Fujita otworzyła usta, ale niestety na darmo. Myślałem, że weźmie te pięć galeonów i da mi spokój, ale najwyraźniej nie miała takiego zamiaru.
OdpowiedzUsuń- Na czekoladową żabę? - spytałem, nawet już nie łudząc się, że ją to przekona. Oczywiście, że chciała zobaczyć jak wlatuję z rana do tej wody. Gdybym to ja wygrał, pewnie też bym jej nie popuścił.
Prychnąłem, słysząc jej słowa.
- Niby jaka? - spojrzałem na nią w momencie, kiedy dziewczyna przyłożyła do ust dłonie. Chyba nie tylko mi jest zimno. Szkoda jednak, że tylko ja muszę wejść do wody.
Zrezygnowany, rozwiązałem szlafrok, po czym powoli zsunąłem go z ramion. Gdy tylko zimne powietrze zaatakowało mój kark, dostałem dreszczy. Naprawdę, za co?
Zagryzłem zęby, powtarzając w głowie: Będzie dobrze, będzie dobrze...
Postawiłem duży krok, a woda zaczęła sięgać mi do połowy łydek.
Chyba jednak nie.
Przeskakując z nogi na nogę, posuwałem się powoli do przodu. Od skakania wcale nie było mi cieplej, ale tak jakoś łatwiej szło.
Czekoladową żabę… Gdyby zaoferował gofry z owocami to może, ale tylko może przemyślałabym sprawę.
OdpowiedzUsuńJej dłonie wróciły do sprawnego zaznaczania ciemniejszych plam na rysunku, wyznaczały granicę ciemnej wody, która zaraz miała otrzymać jaśniejsze, błyszczące punkty. Spojrzała na zegarek na swoim lewym nadgarstku.
- Jak wyrobisz się w piętnaście minut to się przekonasz – uniosła lekko kąciki ust w nikłym uśmiechu. Przeszła do uważnego szkicowania detali drzew.
Nagle spojrzała na chłopaka. Robił postępy. Wstała ze swojego miejsca i podeszła w jego stronę, nie schodząc z pomostu. Wyciągnęła rękę.
- Oddaj. Jak zamoczysz szlafrok to będzie jeszcze gorzej – powiedziała z zamiarem odłożenia szlafroka koło siebie. – Świetnie ci idzie – dodała, a szczerość tego stwierdzenia była niemalże paraliżująca.
Fujita Ayana
Zrobię to, powiedziałem sobie, po czym cofnąłem się o krok.
OdpowiedzUsuńDlaczego ta woda musiała być taka zimna? Po co tu w ogóle przyszedłem? Zadawałem sobie w głowie wiele pytań, na które nawet nie chciało mi się odpowiadać. Mogłem zostać w łóżku i udawać, że zaspałem. Albo po prostu tu nie przychodzić, dając sobie spokój. Przegrałem, zdarza się.
Pokręciłem głową.
- Nie bardzo mnie to zachęca - przyznałem. Jedyne, co by mnie mogło zachęcić to chyba milion galeonów i ciepłe łóżko w gratisie. Westchnąłem na myśl o mojej ciepłej pościeli.
Rzuciłem jednak szlafrokiem w stronę pomostu, bo rzeczywiście wolałbym, aby pozostał suchy.
- Idę.
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Przyznaję, nie było to mądre.
Z marszu wszedłem w lodowatą wodę, nawet się nie zastanawiając. Wolałem o tym nie myśleć - miałem nadzieję, że być może oszukam swój mózg i zacznie rejestrować dopiero jak wyjdę i opatulę się z powrotem swoim ciepłym szlafrokiem. Tak się jednak nie stało, od razu poczułem lodowatą wodę, napierającą na mnie ze wszystkim stron.
Szybkim krokiem zanurzyłem się w jeziorze po samą szyję, po czym odwróciłem się i skierowałem od razu w stronę brzegu.
- Kąpiel zaliczona - powiedziałem, wychodząc jak najszybciej się dało. Nie zamierzałem tam wracać.
Przynajmniej jesteś szczery.
OdpowiedzUsuńGdy chłopak walczył ze sobą i z wodą, zgarnęła szlafrok z zimnego pomostu oraz ręcznik z torby. Wsadziła coś między obie rzeczy. Trzymała je blisko siebie, zaciskając kciuki, jakby trzymała je za chłopaka. Gdy tylko wyszedł z wody, podbiegła do niego, wręczając mu zarówno (o dziwo) ciepły szlafrok oraz ręcznik.
- Łap – dodała, podając mu również ciepły termofor, który jeszcze chwilę temu spoczywał między dwoma materiałami, ogrzewając je. Poczekała chwilę aż chłopak się opatuli i złapała go za nadgarstek, ciągnąc w stronę torby leżącej na pomoście.
- Mam jeszcze coś, siadaj. – zarządziła, usadawiając się na deskach. Z torby wyjęła termos i dwa plastikowe kubeczki. – To herbatka błyskawicznie rozgrzewająca. Przywiozłam ją z domu. Zobaczysz, dwa łyki i będzie po krzyku.
Nalała dwa kubeczki, z czego jeden wyciągnęła w jego stronę. Herbata naprawdę składała się z ziół z wyspy Ayany i rzeczywiście działała niczym eliksir. Chuchnęła w kubek i wzięła łyk. Sama mogła przecież napić się wcześniej, gdy chłopak wchodził do wody, ale nie zrobiła tego. – To nagrody z bramki numer jeden – uśmiechnęła się lekko, przenosząc wyczekujący wzrok na horyzont.
Fujita Ayana
Po wyjściu z wody zmierzałem linią prosto do zamku. Marzyłem tylko o przebraniu się w suche ubranie i wskoczenie jeszcze pod koc czy kołderkę. Ayana jednak zdążyła złapać mnie za nadgarstek i wcisnąć w ręce mój szlafrok i ciepły termoforek, który od razu przytuliłem do piersi. Od razu zrobiło mi się lepiej, ale jednak niedostatecznie ciepło, aby zatrzymać szczękanie zębami, które mimowolnie uderzały o siebie, wydając przy tym głośne dźwięki.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - powiedziałem, gdy wręczyła mi jeszcze kubek z jakimś parującym płynem. Przystawiłem do kubka nos, a ciepła para i zapach ziół od razu uderzył. Nie mogąc się powstrzymać, kichnąłem głośno, ale upiłem łyk na rozgrzanie. Musiałem przyznać, że po tym to już szczególnie zrobiło się lepiej.
- A są jeszcze jakieś inne bramki? - spytałem, zerkając na torbę dziewczyny. Może jeszcze wyczaruje z niej ciepłe tosty albo jakiegoś kotleta? Wcale bym się nie obraził.
Roześmiała się pociesznie na jego kichnięcie, po czym wzięła kolejny łyk napoju i poczuła, że jest jej niemal całkowicie ciepło. Zerknęła na niego kątem oka, spoglądając kontrolnie na horyzont, który wyraźnie rozjaśniał się z minuty na minutę. Kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuńNie tylko szczery, ale również ciekawski.
Nie miała co prawda kotleta, ale miała nadzieję, że pudełko babeczek załatwi sprawę. Wręczyła je chłopakowi. Czując jak pierwsze promienie słońca zaczynają delikatnie przedzierać się przez drzewa, wlepiła duże, niemalże zdziwione oczy przed siebie. Wydawało się, że wstrzymała oddech, jakby nigdy wcześniej nie widziała wschodu słońca. Trzymała pudełko babeczek wyciągnięte w stronę chłopaka, ale to sceneria przyciągała sto procent jej uwagi.
- Bramka numer dwa – szepnęła cicho, przypatrując się jak kolory zmieniają się na niebie. Oczy zabłyszczały jej odbitymi promieniami słońca, które tańczyły złotym światłem po wszystkim, co napotkały na swojej drodze.
Jej druga ręka mimowolnie powędrowała do pergaminu, na którym z pomocą gumki do ścierania pojawiły się jaśniejsze plamy, prezentujące przebijające się światło.
Fujita Ayana
Trochę, tak tylko odrobinkę, żałowałem, że jednak nie było tego kotleta. Pogodziłem się z tym jednak, bo kto normalny nosi w torbach takie rzeczy? To znaczy, chętnie sam bym nosił jakiś przy sobie, ale bliżej godzin obiadowych, a nie o szóstej rano.
OdpowiedzUsuńUśmiechnąłem się jednak szeroko, widząc co dziewczyna podaje mi w pudełku. Prawdziwe, pyszne babeczki! Nie byłem pewny, czy były warte swojej ceny, ale na pewno lepsze to niż nic, racja?
- Cudownie - przyznałem, biorąc od razu dwie z pudełka. Były miękkie i pachniały cudownie. Nie mogąc już dłużej czekać, wcisnąłem pół babeczki do ust i zacząłem powoli przeżuwać. Smakowały równie dobrze jak wyglądały i pachniały. Kocham babeczki.
Czując na twarzy promienie słoneczne, które, chcąc nie chcąc, zaczęły mnie przy okazji oślepiać, uniosłem jedną rękę na wysokość oczu, aby powstrzymać słońce. Obejrzałem się na Ayanę, która wgapiała się w czerwoną plamę na niebie jak zaczarowana.
- Uważaj, bo jeszcze oślepniesz - powiedziałem z pełną buzią. Niestety, mnie wschód słońca aż tak tego dnia nie porwał, głównie przez to, że chętnie posiedziałbym jeszcze w łóżeczku, a do tego byłem cały przemoczony. Jedynym plusem sytuacji były te pyszne babeczki.
Fujita nosiła w torbie różne dziwne rzeczy, więc nie należało się zdziwić, gdyby któregoś pięknego dnia wyciągnęłaby kotleta z torby. Niestety, to nie był ten dzień. Być może dlatego, że sama uwielbiała słodycze i pierwsze, co przyszło jej do głowy to babeczki, a nie mięso. Mimo swojej miłości do ciastek, nie zabrała chłopakowi ani jednej. Zupełnie jakby taka myśl nawet nie przeszła jej przez głowę.
OdpowiedzUsuń- Cudownie – zgodziła się cicho, nie bardzo mając pojęcie, że mówią o dwóch zupełnie różnych rzeczach. Ale na tą chwilę jakoś niespecjalnie jej to przeszkadzało. Popatrzyła jeszcze chwilkę i sięgnęła po swoje okulary, by włożyć je na nos.
- Raczej mi to nie grozi – spojrzała na niego wymownie. Miała sporą wadę, więc pochylając się teraz nad swoim rysunkiem, musiała je włożyć, by był tak dopracowany, jak chciała. Przesunęła okulary palcem wskazującym głębiej na nos i z pomocą grafitu i gumki, wyczarowała rysunek do końca. Z boku kartki, napisała od góry do dołu Jestem z ciebie dumna.
- I bramka numer trzy – stwierdziła w końcu, wyciągając pergamin w jego stronę i wciskając mu go w dłoń. Uśmiechnęła się promiennie i rozejrzała wokół siebie, jakby zastanawiała się co powinna teraz zrobić. Rutyna jej dnia znów została zaburzona, znów przez tą samą osobę.
- Idź już sobie, bo się przeziębisz – mruknęła jakby rozbawiona samą osobą, jaką był Sunggyu. Fujita nie zdawała sobie za bardzo sprawy z tego jaka jest dziwna. Między innymi dlatego Ślizgon wydał się jej pocieszny. I szczerze uważała, że to on jest dziwny, a nie ona. Podciągnęła nogi, obejmując je ramionami i oparła brodę na kolanach.
Obżerałem się babeczkami, nawet mi nie było głupio. Nic nie mogłem zrobić na to, że były naprawdę przepyszne. Przez głowę przebiegła mi jednak myśl, czy by może nie podzielić się nimi z prawowitą właścicielką, ale ona chyba nawet nie zwracała na nie uwagi.
OdpowiedzUsuńayana wciąż wgapiała się w niebo. pokiwałem głową w odpowiedzi na jej słowa, gdy wsuwała na nos okulary. Czy to jakaś zasada, że dziwni ludzie noszą okulary? Zastanawiając się nad tym, doszedłem do wniosku, że dziwność dziewczyny chyba jednak nie przeszkadzała mi aż tak bardzo. W końcu trzymała w swojej torbie same super rzeczy! Może też powinienem w taką zainwestować? Mógłbym w niej nosić notes i pióro, tak, to byłoby przydatne.
- Strasznie dużo tych bramek - powiedziałem, uśmiechając się pod nosem. Ukradkiem spoglądałem, co dziewczyna rysowała na pergaminie, więc zdziwiłem się trochę, gdy na rysunku pojawił się napis. A jeszcze bardziej się zdziwiłem, kiedy Fujita wyciągnęła do mnie ręce, wręczając mi go.
- Dziękuję - powiedziałem, po raz kolejny już tego dnia. Chyba za dużo tych dziękowań, bo szczerze mówiąc, zaczynałem czuć się trochę głupio. Ja dla niej nic nie miałem. Zanotowałem w myślach, że przy następnej okazji przymknę na nią oko, tak po znajomości. Zwinąłem rysunek w rulonik, aby się nie zniszczył, z zamiarem zachowania go na miłą pamiątkę po tym okropnym poranku z zimną kąpielą.
- Wolałbym nie - przytaknąłem, wstając powoli. Mięśnie zdążyły mi się już zastać od tego siedzenia na zimnie. - Ty też już lepiej idź, niedługo zaczynają się lekcje - dodałem, grożąc jej palcem.
Oddałem dziewczynie termofor, który ściskałem mocno, po czym opatuliłem się szczelniej szlafrokiem i powoli ruszyłem wzdłuż pomostu. Deski trzeszczały pod moimi stopami.
- Do zobaczenia na korytarzu - rzuciłem jeszcze na pożegnanie, machając dziewczynie przez ramię.
[Z/L]
Gryfonce rzadko kiedy chodziło o to, by dostać coś w zamian. Właściwie nigdy jej to specjalnie nie obchodziło, bo czuła się spełniona tym skromnym asortymentem rzeczy w torbie, którą nosiła na ramieniu. Wydawało się, że jej potrzeby są tak nikłe, że to aż absurdalne. Ale spróbuj zabrać jej książkę albo ołówek…
OdpowiedzUsuń- Więcej nie będzie – uśmiechnęła się do niego leciutko. Przynajmniej na razie.
Wzięła od niego swoje rzeczy i kiwnęła głową, choć nie miała bladego pojęcia dlaczego chłopak grozi jej palcem. Pomachała mu i popatrzyła za nim jeszcze chwilę z przekrzywioną lekko głową. Jej mózg wręcz krzyczał, że powinna wrócić na ziemię, a nie myśleć o słońcu, rysunkach i babeczkach. Ale reszta jej ciała jeszcze chwilę nie przyswajała tej informacji.
Dopiero po paru sekundach wszystkie elementy układanki zaczęły wskakiwać na swoje miejsce, jakby dziewczyna dopiero przypomniała sobie odznakę prefekta Ślizgona, dzień tygodnia i godzinę. Wrzuciła manatki do torby, zerwała się z miejsca, w panice wciągnęła na siebie bluzę i porywając torbę poleciała w kierunku zamku. Pędem mijając chłopaka zdążyła jeszcze krzyknąć.
- Na razie!
[Z/L]