SALA ELIKSIRÓW

Duża klasa, która ze względu na swoje położenie w podziemiach jest ciemna i wilgotna. Zamiast normalnych ławek, poustawiane są w niej kociołki, przy których uczniowie uczą się przyrządzać eliksiry. Naprzeciwko kociołków znajduje się stanowisko pracy nauczyciela, czyli ogromne biurko, na którym piętrzą się stosy pergaminów i ksiąg z recepturami. Przy ścianach stoją rzędy regałów, na których znaleźć można różnego rodzaju fiolki, flakoniki, buteleczki i słoiki wypełnione dość podejrzanymi substancjami. 

Eliksiry to naprawdę trudny, wymagający skupienia i ciszy przedmiot. Możliwe, że właśnie dlatego tak bardzo pasuje do niego mrok podziemi Hogwartu.
Nauczycielem eliksirów jest: SEVERUS SNAPE




DODATKOWE INFORMACJE
-

41 komentarzy:

  1. Na szczęście zdążyłem, już myślałem, że sie nie wyrobie. Mogłem jednak urzyć tej drabiny. Przynajmniej nie mam szlabanu z McGonagall. Myślałem zmierzając do Sali Eliksirów.
    - Profeaorze Snape! Przyszedłem na szlaban! - krzyknąłem stojąc w progu - Co mam dzisiaj zrobić? - zapytałem z wielkim uśmiechem na twarzy. Ostatnio poamagałem sporządzać eliksiry do Skrzydła Szpitalnego, jestem ciekawy co teraz wymyśli. Może nie wyglądam, ale na prawde znam sie na eliksirach więc na szlabanach często pomagam profesorowi. Szkoda tylko, że pomimo tak częstych spotkań nie dałem rady go przekonać do urzywania szamponu. No ale wszyatko jeszcze przedemną.

    OdpowiedzUsuń
  2. - Łiiiii łuuuu! Łiiiii łuuuuu Kto tam jest?
    Wyleciałem ze świstem spod biurka Snape'a. Czyżby profesorek już wrócił? Rozejrzałem się po sali, lecz dostrzegłem tylko jakiegoś młodziaka.
    - A któż to tu wchodzi bez pukania
    Wygwizdując wesoło nad głową chłopaka zacząłem wyciągać z kieszeni małe próbówki z kolorowymi płynami. Chyba nie ma nic przeciwko małej kąpieli? Rzuciłem jedną w dół, prosto w czachę. 10 punktów dla Irytka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba go nie ma, czyli szlaban odwołany.
    - A któż to tu wchodzi bez pukania - usłuszałem głos nad sobą, a następnie poczułem lekkie uderzenie w głowę. Zacząłem się więc rozglądać.
    - Hahahahahha - usłyszałem śmiech - Wyglądasz jak tęcza - odwruciłem się do źródła głosu i zobaczyłem duszka.
    - Ty musisz być Irytek - uśmiechnąłem się do niego - Czekaj moje włosy na prawde są tęczowe? - podbiegłem do najbliższego lustra by to sprawdzić - Super, dzięki teraz wyglądają o wiele lepiej - podziękowałem mu, a on wydawał się być zaskoczony. Nie mam pojęcia dlaczego one wyglądają teraz naprawde fajnie, szkoda, że inni nie mają takich kolorowych włosów. Czekaj.....
    - Co ty na to by zmienić kolor włosów też innym? - zaproponowałem z uśmiechem, a on wydawał się być zainteresowany.
    - Będzie ciekawie - powiedział po chwili i razem sie lekko złośliwie uśmiechneliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolor włosów gówniaka przeszedł w niezłą tęczę, a temu najwyraźniej zrobiło to radochę. Co nie zrobiło radochy mi. Naburmuszyłem się niezmiernie, kręcąc w powietrzu kilka kółek i salt.
    - Będzie ciekawie odparłem na jego pytanie i chytrze się uśmiechnąłem. Tego jednak też to bawiło.
    Widząc zadowolenie na jego twarzy rzuciłem kolejną fiolką, która rozbiła się na jego czaszce, robiąć głośne BRZĘK. Z próbówki wylała się gęsta, śmierdząca ciecz. Chyba jakieś bagno w próbówce? W każdym razie, boki zrywać.
    Złapałem kilka buteleczek w dłonie i wyleciałem z impetem, zostawiając go samego. Czas poszukać nowych ofiar, może Filch się tu gdzieś kręci?
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałem, że mi pomoże, a tymczasem poczułem kolejne uderzenie w głowe. Oberwałem chyba jakimś bagnem w probówce. Wylała sie na mnie jakaś gęsta, śmierdząca ciecz. Teraz cały się lepie i śmierdze. Irytek nic sobe z tego nie zrobił tyko śmiejąc sie wyleciał zs sali. Myślałam, że sie z nim dogadam i zostaniemy przyjaciółmi, albo chociaż kolegami. On jednak nie chciał się zaprzyjaźnić i w dodatku mnie tak urządził. Dobra Irytek chcesz wojny to będziesz ją mieć. Uśmiechnąłem się na samą myśl o zemście na tym wnerwiającym duszku.
    - Super włosy zostały - zauwarzyłem patrząc w lustro - Profesor nie przyszedł, więc chyba nie mam szlabanu - rozejrzałem się po sali, a następnie skierowałem do wyjścia - Teraz musze się dokładnie wyszorować i do spania. To był bardzo długi dzień - uśmiechnąłem się zmęczony.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  6. Przemierzałam podziemia, zmierzając do sali eliksirów. Dzisiejszy dzień był ponury i nie zachęcał by wyjść na zewnątrz, więc to była idealna pogoda na zrobienie projektu. Stosik książek które niosłam nie był zbyt poręczny i trochę mi ciążył. W tej chwili szczerze żałowałam, że nie pomniejszyłam ich zaklęciem, ale mówi się trudno. Stanęłam przed drzwiami pomieszczenia pukając, ale nie usłyszałam żadnego głosu dochodzącego z środka. Pociągnęłam za klamkę, wchodząc do środka i już szykowałam się, by spotkać niezadowolone spojrzenie profesora Snape'a, jednak nie było go w środku. Nie powiem zdziwiłam się trochę, ale jakoś niespecjalnie mnie to interesowało, teraz ważniejsza była moja praca.
    Położyłam wszystkie książki na jednym ze stanowisk i usiadłam na wysokim stołku, szykując fiolki i inne rzeczy. Nie lubiłam eliksirów z dwóch względów: nie byłam z nich najlepsza, co mnie niemiłosiernie irytowało i było tu dużo szklanych rzeczy. Miałam wyjątkowego pecha co do nich, bo często po prostu niechcący je zrzucałam, przez co kończyły swój żywot. Jak na razie cieszyłam się, że nie chodzę na wróżbiarstwo, bo dla profesor Trelawney z pewnością byłabym wrogiem numer jeden. Potrząsnęłam lekko głową, starając się skupić na danym nam zadaniu. Otworzyłam jedną z książek, sprawdzając jakie dokładnie eliksiry mamy zrobić i cierpliwie czekałam na mojego towarzysza od projektu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mingyu powoli zmierzał w stronę Sali Eliksirów, podążając wzdłuż nieco ciemnych, wilgotnych korytarzy, które ostatnimi czasy dość dobrze mu się kojarzyły. Zawsze było w nich cicho i spokojnie, jakby życie całkowicie zapomniało o ich istnieniu i omijało je szerokim łukiem. Blondyn chciał dotrzeć na miejsce, gdzie powinna czekać na niego inna Ślizgonka, aby mogli wspólnie zrobić projekt na zajęcia z profesorem Snapem. W dłoniach niósł jedną, za to dość ciężką książkę, ponieważ nie uważał, żeby ich większa ilość była mu potrzebna ze względu na całą wiedzę, jaką miał zmagazynowaną w głowie.
    Dotarł pod grube, drewniane i przesiąknięte wilgocią drzwi, które były uchylone, co wskazywało na to, iż Kim miał rację i jego towarzyszka już go oczekiwała. Przekroczył próg pomieszczenia, lekko popychając drzwi wolną ręką, tworząc sobie dostęp i wgląd do całego pomieszczenia. Zamknął za sobą drzwi, ponieważ chłopak zazwyczaj czuł się niekomfortowo w salach, gdzie drzwi pozostawały uchylone. Miał wtedy nieprzyjemne wrażenie, że był obserwowany.
    - Dzień dobry Jiyeon - przywitał się z dziewczyną, zauważając, że siedziała już przy jednym ze stolików, mając wszelkie potrzebne rzeczy ładnie porozkładane. - Przepraszam, jeśli musiałaś długo na mnie czekać.
    Przysiadł na drugim stołku, który ustawiony był przy tym samym stoliku, układając własną książkę przy stosie innych, które najwyraźniej musiała przygotować dziewczyna.
    - To od czego zaczynamy?

    OdpowiedzUsuń
  8. Podniosłam wzrok, gdy dostrzegłam jak drzwi się otwierają i po chwili do pomieszczenia wszedł chłopak.
    — Dzień dobry Mingyu. — również się przywitałam, uśmiechając się lekko — Nie, spokojnie. Przyszłam chwilę przed tobą. — popatrzyłam na książkę, którą trzymał chłopak. Widać, że również się przygotował, co nie ukrywam bardzo mi pasowało. Zazwyczaj do pary przy projektach trafiały mi się osoby, które nic nie robiły, więc byłam zmuszona ustawić je do pionu.
    — Możemy zacząć od czegoś prostego, na przykład eliksir zmieniający kolor włosów, albo eliksir słodkiego snu, albo jeśli chcemy coś trudniejszego, to proponuję eliksir wyostrzający poczucie humoru. — szybko przekartkowałam książkę wskazując strony, gdzie znajdują się przepisy. Miałam pewność, że sobie poradzimy. Z tego co zauważyłam na zajęciach, chłopak nie pałał miłością do tego przedmiotu, ale źle sobie nie radził, więc wszystko powinno pójść dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  9. - Powiedzmy, że przy kolorze włosów raczej bym pozostał, za to czasami zdarza mi się pomyśleć, że wyostrzenie poczucia humoru by mi się przydało, więc to od tego możemy zacząć - zaproponował z delikatnym uśmiechem od razu przypominając sobie składniki, jakie będą im potrzebne. Z dumą stwierdził, że bez wątpienia byłby w stanie przyrządzić ten eliksir bez chociażby zaglądania do podręczników. Mimo wszystko otworzył książkę na odpowiedniej stronie, spoglądając na listę i przepis, upewniając samego siebie, że o niczym nie zapomniał. Eliksiry może i nie były dla niego samą przyjemnością, ale z pewnością nie stanowiły dla blondyna trudności, dlatego jakoś nigdy głośno nie narzekał na obowiązek przyrządzania różnorakich eliksirów.
    - Widzę, że jesteś dobrze przygotowana - skinął głową na stos książek, ustawionych na stoliku oraz na tę znajdującą się w dłoniach Ślizgonki. Cieszył się, że dziewczyna również podchodziła do projektu poważnie, bo choć nie uważał siebie za kujona, czy szkolnego prymusa, lubił wykonywać swoje obowiązki najlepiej jak umiał i starał się zawsze przykładać do nich po równo, bez względu na to, czy je lubił, czy wręcz przeciwnie.
    Przemógł nawet odrobinę swoją małomówność, nie mając ochoty pracować w niezręcznych warunkach, bo to nigdy nie prowadziło do niczego dobrego. Czas mijał w takich momentach zbyt wolno, a zadanie wydawało się być dwa razy nudniejsze. A sam nawet uważał, że stosunki uczniów w tym samym domu powinny być choć w najmniejszym stopniu cieplejsz niż te zupełnie obcych ludzi, bo przecież coś ich jednak łączyło.

    OdpowiedzUsuń
  10. — Skoro tak uważasz. — kiwnęłam głową i podeszłam do półek ze składnikami szukając danych rzeczy. Nie znałam chłopaka dość dobrze, żeby oceniać jego poczucie humoru. Ale to co rzeczywiście było zauważalne to to, że rzadko się odzywał. — Gdybyś jednak kiedyś chciał zmienić kolor włosów, polecam czarny, pasowałby ci. — wzięłam do ręki korzeń imbiru i fiolkę z żółcią pancernika, dając produkty na stolik. Nie zdobyłam tylko jednej rzeczy, więc miałam nadzieję, że chłopak znajdzie co trzeba, bo najprawdopodobniej ten składnik gdzieś mi umknął. Może po prostu był na wyższych półkach na które tylko przelotnie spojrzałam.
    — Oczywiście, że tak. — uśmiechnęłam się. Mimo mojego lenistwa starałam się podchodzić do projektów dość poważnie. Oceny z tego były ważne, więc chociaż w takich momentach starałam się przemóc chęć zostania w ciepłym łóżku. Nie byłam szczególnie pilną uczennicą, ale wiedziałam kiedy muszę choć trochę się przyłożyć.
    — Widzę, że ty też się przygotowałeś. — spojrzałam na dużą i z pewnością ciężką książkę. — Więc jak tam ci życie mija? — może pytanie banalne, ale wolałam, żeby którekolwiek z nas coś mówiło. Niezręczna cisza z pewnością by nam nie pomogła, a tak zawsze mogłam dowiedzieć się czegoś nowego o moim rozmówcy.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Czarny, hm? Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałem - odpowiedział, odkładając księgę na stół i przyjrzał się poczynaniom Ślizgonki. Myślał, że na początku jakoś podzielą się rolami, albo chociaż przedyskutują cokolwiek oprócz rodzaju eliksiru, jaki mają zamiar przyrządzić, ale najwyraźniej dziewczyna należała do osób, które wolą od razu wziąć się do pracy, a Mingyu nie czuł potrzeby komentowania tego, gdyż zaistniała sytuacja wcale mu nie przeszkadzała i uważał, że wszystko i tak zaraz wyjdzie samo, a zadania zostaną rozdzielone.Chłopak widząc, że Jiyeon przyniosła tylko dwa składniki, wstał, od razu podchodząc do wysokiego regału w całości wypełnionego różnymi odczynnikami.
    - Moje życie raczej spokojnie, Można powiedzieć, że ogólnie nie zajmuję się owadami - odpowiedział, sięgając po duży słoik ze skarabeuszami, które najprawdopodobniej będzie musiał utłuc. Odłożył go na przygotowane stanowisko i zaraz również odwrócił się, by chwycić jeden z kociołków i przenieść go na ich stół. - Okay teraz chyba mamy wszystko…
    Stanął obok stolika, jeszcze raz skanując jego zawartość wzrokiem. Tak jak podejrzewał, niczego nie powinno już brakować, chyba że coś wyleciało mu kompletnie z głowy, bo i taka możliwość oczywiście istniała.
    - A jak tam Twoje życie? - zwrócił się do koleżanki, nie chcąc przerwać krótkiej i dopiero rozwijającej się konwersacji.

    OdpowiedzUsuń
  12. — Radzę przemyśleć jak będziesz chciał zmienić coś w swoim wyglądzie. Na pewno kogoś tym zaskoczysz. — spojrzałam jeszcze na wszelki wypadek do książki upewniając się, czy wszystko przygotowaliśmy. Wolałam to sprawdzić nawet ze sto razy, a nie przez roztrzepanie i nieuwagę zapomnieć o czymś. Nie za bardzo marzyło mi się, aby usuwać jakiś niepożądany efekt. W sumie istniał jeszcze jeden minus eliksirów, mianowicie wszelkie straszne składniki, które się dodawało, a miałam tu głównie na myśli różnego rodzaju robactwo. Na moją twarz wstąpił ledwo zauważalny grymas, gdy spojrzałam na skarabeusze. Wyglądały okropnie, więc od razu odwróciłam wzrok.
    — Moje wygląda podobnie, nic specjalnego się nie dzieje. Czytanie i spanie to jak na razie moje główne zajęcia. — wzruszyłam lekko ramionami. — No i zajmowanie się kotem. — nie mogłam zapomnieć o tym futrzaku, gdyby nie on z pewnością moje pióro dalej by żyło no i nie musiałabym kupować nowej szaty szkolnej.
    — Przydałoby się jakoś podzielić zajęciami. Byłbyś tak miły i utłukł skarabeusze? — uśmiechnęłam się trochę niezręcznie — Wiem, że to nie najmilsze zajęcie, ale jakby to powiedzieć... — zatrzymałam się na chwilę dobierając odpowiednie słowa — Jeśli ja będę musiała to zrobić, najprawdopodobniej będziesz mnie musiał zbierać z ziemi. — nie przesadzałam ani trochę, po prostu gdy w pobliżu mnie znajdowało się jakieś robactwo moje reakcje były dość gwałtowne i różne.

    OdpowiedzUsuń
  13. - Nie ma problemu, zaraz się nimi zajmę - uśmiechnął się lekko, kolejny już raz tego dnia wstając, aby przynieść jeszcze jakąś miseczkę i porcelanowy tłuczek, które będą niezbędne do odpowiedniego przygotowania skarabeuszy. Wyjął ze słoika parę sztuk i wrzucił je do miseczki, zaraz biorąc się za ubijanie, przy czym starał się trzymać przyrządy dość wysoko, aby siedząca dziewczyna miała trudności z dostrzeżeniem tego, co aktualnie się tam działo. Skoro miała awersję do owadów, on nie miał zamiaru uprzykrzać jej życia.
    - Więc masz kota - stwierdził bardziej, niż zapytał, gdyż to właśnie wynikało z wcześniejszych słów Ślizgonki. - Twój też jest wcieleniem zła?
    Spojrzał na nią spod uniesionych brwi, na chwilę zaprzestając poruszania tłuczkiem, ale już zaraz wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia. Musiał przyznać, że odrobinę zastanawiało go, czy wszystkie koty były tak wredne i nieznośne, czy tylko większość z nich. Być może ten należący do Jiyeon był całkiem inny. Może był miękką kulką sierści, która uwielbiała się tulić, bo tak właśnie Mingyu wyobrażał sobie ideał kota.

    OdpowiedzUsuń
  14. — Dziękuję. — również się uśmiechnęłam biorąc nóż i imbir. Sięgnęłam po małą deseczkę, krojąc go na drobne kawałki. Byłam wdzięczna Mingyu, że wziął na siebie robotę z owadami. Zastanowiłam się chwilę słysząc pytanie.
    — Nie jestem pewna czy mogę tak powiedzieć. Mimo tego, że często się obraża i lubi niszczyć różne rzeczy, to uwielbia się przytulać. Ale też jest wredny, jak raz zabroniłam mu wchodzić na fotel, to zrzucał mi rzeczy z biurka. — zaśmiałam się. I tak nie wyobrażałam sobie, żeby jakikolwiek inny kot go zastąpił, ale po prostu czasami Sensei był irytujący.
    — A ty masz jakiegoś zwierzaka, albo planujesz kupić? — odłożyłam nóż na bok, kiedy skończyłam i spojrzałam na chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Nie znalazłem się w posiadaniu zwierzęcia i nie mam zamiaru tego zmieniać - odparł wolno, uznając swoją pracę za zakończoną. Odłożył miseczkę na stoliku po swojej stronie, aby kociołek odgradzał go od Ślizgonki. - Wystarczy mi pewien kot, który nie należy do mnie, a mimo to upodobał sobie moje buty i regularnie oddaje do nich mocz.
    Mingyu miał ochotę zaśmiać się z tego, jak żałośnie zabrzmiała jego wypowiedź. Zwyczajnie kot przyjaciela sikał mu do butów, a on nie potrafił tego zmienić, nie ważne ile razy prosił zwierzaka, aby przestał, ten i tak nie dawał za wygraną. Nie pomogło nawet dokarmianie futrzaka przez blondyna, bo ten jakimś sposobem nie dał się przekupić jedzeniem.
    - Wydaje mi się, że zwierzęta za mną nie przepadają - dodał, chwytając w dłoń fiolkę z żółcią pancernika tylko po to, aby przybliżyć ją do twarzy i nieco przyjrzeć się jej zawartości. Przechylił fiolkę w lewo, w wyniku czego płyn nieco się przemieścił, ale chłopak nie widział żadnych ciekawych rzeczy, więc odłożył szkło z powrotem, nie za bardzo wiedząc co powinien ze sobą zrobić. Musiał zwyczajnie czekać, aż Jiyeon skończy krojenie korzeni imbiru, by mogli rozpocząć przyrządzanie eliksiru. Kolejność była w takich sytuacjach rzeczą nader istotną.

    OdpowiedzUsuń
  16. — Nie dziwię się więc, że nie chcesz żadnego zwierzaka. A chowałeś gdzieś buty, albo zostawiałeś na widoku tylko te których nie używasz? — wprawdzie to były banalne sposoby, ale takie zazwyczaj działały. Choć spodziewałam się, że najprawdopodobniej dostanę odpowiedź twierdzącą.
    — Głupoty gadasz. Może on tak ci okazuje swoją sympatię? Wprawdzie w trochę niekonwencjonalny sposób, ale każdy zwierzak jest inny. A jeśli cię jednak nie lubi, to przyniosę ci swojego kota. W końcu będziesz już miał dość tej krowy. — zaśmiałam się cicho. Jeszcze nie zdarzyło się, żeby Sensei nie polubił jakiejś osoby, więc i w tym przypadku było to mało prawdopodobne. Widząc, że oboje już wykonaliśmy swoje zadania, wyciągnęłam różdżkę i zapaliłam ogień pod kociołkiem.
    — Nie pozostaje teraz nic innego, jak tylko zrobić eliksir i zobaczyć co nam z tego wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Pewnie, że chowałem, ale ten mały potwór jakimś sposobem zawsze je znajdował i nawet potrafił dostać się do szafki - westchnął zrezygnowany. - Czasami mi się wydaje, że jest po prostu zazdrosny, ale to głupie. To tylko kot.
    Tak naprawdę nie był zbyt zdenerwowany. Już dawno nauczył się z tym żyć, wystarczało jedno, łatwe zaklęcie, a jego buty były jak nowe, jednak nie ukrywał, że momentami bywało to nieco irytujące. Zwłaszcza ten piękny zapaszek, który pozostawiał po sobie kot.
    - Myślę, że nie będzie potrzeby, abyś przynosiła własnego.
    Podrapał się po karku, spoglądając na przygotowane produkty.
    - Więc na początku imbir? - mruknął do siebie, ale wbrew swoim słowom chwycił miskę ze skarabeuszami, aby poczekać, aż Jiyeon wykona swoją część, a on będzie mógł zająć się swoją.

    OdpowiedzUsuń
  18. — Zazdrość jest bardzo prawdopodobna. Koty zazwyczaj chcą być w centrum uwagi, więc robią coś żeby skupić się tylko na nich. — po wypowiedziach Mingyu na temat zwierzaka wnioskowałam, że chyba nauczył się z tym żyć. Ani jego ton nie zdradzał złości, ani mimika - albo po prostu dobrze ukrywał emocje.
    — Rozumiem. — kiwnęłam głową. Nie za bardzo dziwiło mnie, że chłopak nie chciał, żebym przyniosła tą krowę, ale Sensei często kręcił się po pokoju wspólnym, więc może Ślizgon nie wiedział, a mógł go spotkać.
    — Tak. — kiwnęłam głową, dodając trochę imbiru i zamieszałam obserwując, czy eliksir zmieni kolor na zielony.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jiyeon kończyła mieszanie w kociołku, w którym eliksir przybrał kolor zgniłej zieleni, czyli taki, jaki mieć powinien.
    Mingyu chwycił w dłoń fiolkę z żółcią pancernika i powoli dolał jej do kociołka, obserwując jak napar przyjmuje niebieskawy odcień. Szybko wywnioskował, że jest odrobinę zbyt jasny i dolał jeszcze odrobinę, oczywiście w dalszym ciągu pozostając w granicach rozsądku oraz starając się nie przekraczać porcji z przepisu. Z zadowoleniem stwierdził, że osiągnął oczekiwany efekt i wziął się do ponownego mieszania naparu.
    - Chyba jest dobrze - mruknął, nie zaprzestając mieszania. Dopiero zaczął się zastanawiać, czy wybór tego eliksiru był na pewno dobry. Trochę słyszał o jego działaniu, dlatego obawiał się tego, co może im wyjść. Przecież nie zawsze eliksiry skutkują tym, czym powinny. Zawsze mogli się gdzieś minimalnie pomylić, może skarabeusze były nieświeże, albo imbir nie ten, co potrzeba. Zawsze istniało ryzyko, a tym razem mogło ono zaważyć na ich ocenie z Eliksirów.

    OdpowiedzUsuń
  20. Obserwowałam poczynania Mingyu przy okazji kontrolując, czy wszystko jest dobrze. Nie wątpiłam w to, że chłopak wykonywał swoje zadanie dokładnie, ale zawsze lepiej być uważnym. Nachyliłam się i spojrzałam do kociołka.
    — Chyba, a jak nie, to będzie śmiesznie. — wzruszyłam ramionami. Nie było opcji, żeby coś nie wyszło. Owszem dopuszczałam do siebie taką możliwość, ale była ona mało prawdopodobna. Oboje uważaliśmy na to co robiliśmy. Choć też nie za specjalnie przejmowałam się efektami ubocznymi, zazwyczaj były one niegroźne. — Popatrz na to z tej strony, że to zadanie robią utalentowani uczniowie, więc na pewno jest dobrze. — zaśmiałam się. Jednak nagle uświadomiłam sobie, że przecież musieliśmy wiedzieć, czy nasz eliksir zadziała właściwie. Efekt końcowy miał wpływ na ocenę.
    — Momencik... — podniosłam się z krzesła, szybkim krokiem zmierzając do wyjścia z sali. Wyjrzałam na korytarz patrząc, czy jest ktoś na nim. Liczyłam, że akurat będzie tamtędy przechodził jakiś uczeń, którego można by wykorzystać jako królika doświadczalnego, oczywiście za jego zgodą. Jednak było cicho i nawet nie było słychać, by ktoś zaraz miał się wyjawić zza rogu. Westchnęłam, zamykając za sobą drzwi i wracając na miejsce.
    — Wychodzi na to, że będziemy musieli przekonać się o działaniu eliksiru na własnej skórze.

    OdpowiedzUsuń
  21. - Nie jestem pewny, czy chcę to robić - kontynuował mieszanie, powoli dodając kolejne składniki i dokładnie obserwując proces zmian zachodzących w kociołku. Nic nie wskazywał na to, aby coś poszło źle, dlatego nie czuł potrzeby sprawdzania działania eliksiru.
    Jednak gdyby spojrzeć na to z drugiej strony… On chciał dostać dobrą ocenę, aby nie zepsuć swojej dotychczasowej pracy, a ponadto po wypiciu substancji mogłaby być dość… ciekawie.
    W dalszym ciągu nie był przekonany, bo przecież jeśli już coś zrobili źle, skutki uboczne zażycia substancji mogą być nieprzewidywalne. Na pewno też nie chciałby testować tego na kimś innym, ponieważ uważał to za czyn nie w porządku, więc chyba nie pozostało mu nic innego, jak zgodzić się z Jiyeon i wypróbować to, co udało im się razem stworzyć.
    - Nie chcę tego robić, ale to chyba jedyny sposób, aby przekonać się, czy faktycznie poszło nam tak dobrze, jak mi się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  22. — Ja też nie. — powiedziałam cicho dalej obserwując jak eliksir zmienia kolor. Niestety tak się składało, że ktoś musiał sprawdzić jak to, co stworzyliśmy, działa. Raczej Snape nie byłby do tego chętny i sam wziąłby któreś z nas, albo innego ucznia. No i z drugiej strony, eliksir nie robił nic strasznego, a mogłoby być śmiesznie... a raczej po jego zażyciu jest to pewne.
    Mingyu był równie niepewny co ja, choć wydawało mi się, że pokazywałam to w mniejszym stopniu. Wstałam raz jeszcze sięgając po trzy małe, okrągłe fiolki na eliksiry.
    — Pewnie po tym jak przekonamy się o jego działaniu na własnej skórze, przyjdzie nam lepszy pomysł do głowy. Ale na chwilę obecną, go nie mam.

    OdpowiedzUsuń
  23. - To się źle skończy - mruknął chłopak, choć na jego ustach błąkał się bardzo niewyraźny cień uśmiechu. Bardzo rzadko zdarzało mu się robić coś dziwnego, może odrobinę szalonego i nieprzemyślanego, więc nie przez jego ciało na samą myśl przebiegł dreszcz podniecenia. Czy to właśnie tak smakuje radość? pytał siebie w myślach, a jedyna odpowiedź, jaka nasuwała mu się na język to nie wiem.
    To było trudne, nie wiedział, ale nie miał też pojęcia, czy chce się dowiedzieć. Słyszał kiedyś, że bez ryzyka nie ma zabawy, więc pomyślał, że ten jeden raz może nagiąć delikatnie zasady ułożone we własnej głowie i spróbować czegoś, co nie jest tym, do czego przywykł.
    - Ale chyba jesteśmy zmuszeni to zrobić - westchnął i spojrzał w oczy towarzyszki, aby upewnić się, że ona mówi całkowicie poważnie i naprawdę ma zamiar wypić coś, co stworzyli wspólnymi siłami. Oczywistym było, że nie zawiódł się i zobaczył w oczach Jiyeon tę powagę i swego rodzaju pewność. A więc wszystko zostało przesądzone.

    OdpowiedzUsuń
  24. — Pewnie tak. — kiwnęłam głową na potwierdzenie. Jak mówi pierwsze prawo Murphy'ego: "Jeśli coś może pójść źle, to pójdzie.", choć miałam nadzieję, że to tylko takie moje głupie gadanie.
    Również spojrzałam na Mingyu, widząc niepewność w jego oczach, ale widziałam też, że nie stchórzy. Wzięłam małą chochelkę nalewając żółto-pomarańczowego eliksiru do fiolek i zatkałam jedną małym korkiem. Odłożyłam ją na bok, by przypadkiem jej nie stłuc. Westchnęłam cicho biorąc pozostałe dwie.
    — Podejrzewam, że będziemy musieli chwilę zaczekać, bo raczej natychmiastowo nie zadziała. — podałam jedno naczynie Mingyu — No to, za dobry efekt. — uśmiechnęłam się i zbliżyłam naczynie do ust, by po chwili szybko wypić zawartość. Skrzywiłam się lekko, bo nie smakował najlepiej, a sytuacji nie poprawiała świadomość, że w skład wchodzą skarabeusze, ale starałam się o tym zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
  25. Obserwował, jak dziewczyna bez chwili zawahania napełnia trzy fiolki, jedną odstawia na bok, jedną daje jemu, a jedną pozostawia dla siebie, a następnie szybko i z widocznym grymasem duszkiem wypija jej zawartość. Sam natychmiast chwycił tą, którą mu podała i nie chcąc za bardzo pozostać w tyle wypił jej zawartość. Substancja może w smaku nie była najgorsza, ale do najlepszych także nie należała. Smakowała trochę zbyt gorzko, jak na jego gust, ale zdecydowanie można było to przeżyć.
    - Dobra. Po wszystkim. Jak umrzemy, to trudno - westchnął, odkładając naczynko na stół i zaczynając brać się za sprzątanie. Chwycił słoik ze skarabeuszami, resztki imbiru i fiolkę z żółcią pancernika i ruszył do regału, aby odłożyć je na odpowiednie miejsca. W końcu i tak musieli czekać, więc równie dobrze mogli wykorzystać ten czas na uprzątnięcie swojego miejsca pracy, aby później nie musieć się z tym męczyć.
    Mingyu czuł w brzuchu dziwne uczucie, które, miał nadzieję, wywołane było samą świadomością zażycia eliksiru, który mógł przynieść ze sobą dosłownie wszystko. Nawet, w najlepszym wypadku napad niekontrolowanego śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  26. Jak na razie nie czułam absolutnie nic, ale to chyba nie powinien być powód do zmartwienia, najwyżej nie zadziała.
    — Nie no co ty, aż tak źle nam nie poszło. — zaśmiałam się, ale sama nie wiedziałam, czy był już to efekt eliksiru, czy jednak jeszcze nie. Widząc, że chłopak zabiera się za sprzątanie, zaczęłam mu pomagać. Odłożyłam kociołek na miejsce i wyrównałam książki. Upewniłam się, czy to już wszystko i usiadłam jeszcze do stolika. Po chwili chyba coś zaczęło się dziać, bo uśmiech wpłynął na moje usta.
    — Widzisz, chyba się... — przerwałam, bo zaczęłam się śmiać, po chwili się uspokoiłam, ale teraz miałam pewność, że zaczęło działać — Nam oładu. — szybko przyłożyłam rękę do ust, zastanawiając się co ja właśnie powiedziałam i dopiero po chwili do mnie dotarło, że było to powiedziane wspak. Chyba coś poszło nie tak.

    OdpowiedzUsuń
  27. - Co? - zapytał, może niezbyt kulturalnie, ale tak jakoś mu się wyrwało. Dziewczyna wyglądała na nieco zdziwioną, a jej ręka spoczywała na ustach, choć Mingyu przecież nie zauważył nic niepokojącego oprócz tego, że może zaczęła dziwnie chichotać. Ale przecież taki był zamierzony efekt, więc nie powinna być zdziwiona.
    Sam nie czuł zupełnie nic niepokojącego, ale być może było to spowodowane tym, że jego ciało było większe, niż to Jiyeon i substancja musiała rozprowadzić się po jego całym organizmie, co mogło zająć chwilę. Podejrzewał, że zaraz sam przekona się na własnej skórze dlaczego Ślizgonka wygląda na tak zdziwioną, albo to ona zdoła mu to wyjawić, co oczywiście było mało prawdopodobne zważywszy na to, że aktualnie nie mogła przestać się śmiać.
    Cóż, to wskazywało na to, że wszystko poszło zgodnie z planem.

    OdpowiedzUsuń
  28. Wcale nie byłam zdziwiona tym nagłym pytaniem Mingyu, bo dokładnie sama podobnie na to zareagowałam. Jednak nie mogłam być poważna w tej sytuacji, bo teraz nawet ściana mnie śmieszyła. Chyba już wiedziałam jak czują się uczniowie z Hufflepuff. Każdy z nich jest taki radosny, że zaczynałam mieć podejrzenia, że wspomagają się tym eliksirem. Choć bez tego skutku ubocznego. Starałam się w miarę uspokoić, ale nie powiem żeby mi się to za specjalnie udało.
    — Snape einatsod od nas bonus, ęiwóm wspak. — znów zaczęłam się śmiać. Czy to oznacza, że nasze zadanie powiodło się tylko w połowie? Ta informacja nie chciała do mnie trafić. Możliwe, że tak działało tylko na mnie, a u Mingyu wszystko będzie w porządku. Bo z tego co zauważyłam, na niego jeszcze eliksir nie wpłynął.

    OdpowiedzUsuń
  29. - Zgrywasz się, prawda? - zapytał poważnie. Miał szczerą nadzieję, że dziewczyna wcale nie zaczęła mówić wspak, tylko się z niego nabija, ponieważ wierzył, że dosłownie wszystko zrobili tak, jak należy i eliksir powinien wyjść prawidłowo.
    Powoli zaczął odczuwać działanie zażytej substancji, ale naprawdę powoli. Na początku pojawił się sam uśmiech, który nie miał zupełnie żadnego powodu, więc Min trochę się nim zdziwił, ale po chwili zrozumiał, że i na niego eliksir zaczyna działać. Czuł się dziwnie, kiedy jego ciało wykonywało coś innego, niż on sam chciał, ale zaraz to uczucie minęło, kiedy nagle jego własne szata, z lekko wywiniętymi rękawami stała się zabawna. Zaśmiał się głośno, odwijając jeden rękaw, aby zaraz ponownie go zawinąć, a on tak śmiesznie się marszczył!
    Jakby robił do niego dziwne minki, których Kim nie potrafił zrozumieć, w każdym bądź razie było to dla niego szalenie zabawne i śmiał się naprawdę głośno.
    Mógł też gdzieś w tle usłyszeć Ślizgonkę, która chyba również podzielała jego entuzjazm, ponieważ był skłonny powiedzieć, że była tak głośna, jak on sam.
    - Ale łapyzrp - zaśmiał się serdecznie, chwytając się za mięśnie brzucha, które co chwilę napinane były pod wpływem niepohamowanych salw śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  30. — Ani trochę. — pokręciłam głową z szerokim uśmiechem. Zastanawiałam się, gdzie dokładnie popełniliśmy błąd. Bo to raczej nie była kwestia złych składników, może czegoś było za mało, albo za dużo.
    Usłyszałam śmiech Mingyu i spojrzałam na niego, by zauważyć, że teraz eliksir bez wątpienia podziałał. Byłam pewna, że słychać nas korytarzu, ale i tak mało kto się tam kręcił. Choć podejrzewałam, że to był dosyć niespotykany widok, gdy dwójka uczniów ze Slytherinu ma ubaw w sumie z niczego.
    — Kat trochę. — śmiech Ślizgona jeszcze bardziej mnie bawił, przez co musiałam zetrzeć łzę, która poleciała mi po policzku.

    OdpowiedzUsuń
  31. - Ikaj kat? - zapytał chłopak na chwili wdechu, ponieważ śmiał się tak mocno, że przyłapywał się na tym, iż zapomina oddychać i musiał zatrzymywać się na kilka sekund, aby wziąć potężny wdech.
    Na własnej skórze poznał działanie eliksiru wyostrzającego poczucie humoru i musiał przyznać, że miał dość silny wpływ na jego osobę. Bo przecież normalnie Kim nie śmiałby się z niczego, prawie spadając przy tym z krzesła, co także przyczyniło się do wniesienia poziomu jego rozbawienia na inny poziom. - Czy śotk chce nas ćibaz?

    OdpowiedzUsuń
  32. — Chciałam... powiedzieć tak, nie kat. — wypowiedzenie tego zdania było wyzwaniem w moim aktualnym stanie. Trudno było mi złapać oddech, więc sklejałam literka po literce starając się uważać, żeby niczego nie przekręcić.
    Byłam pewna, że nigdy nie wypiję już tego eliksiru. Ale wiedziałam czego użyć do zemsty, jeśli ktoś mi zalezie za skórkę. Chyba nigdy w życiu nie śmiałam się tak długo i Mingyu chyba też. Z tego co wiedziałam, był on oszczędny w okazywaniu emocji.
    — Zabić? — powtórzyłam, żeby się upewnić, czy dobrze zrozumiałam. Parsknęłam śmiechem, to słowo wydawało mi się niezwykle zabawne.

    OdpowiedzUsuń
  33. - Już sam ein meiw co miałem an myśli, przepraszam - wydusił, zginając się w pół. Brzuch zaczynał go naprawdę mocno boleć, gdyż nie był przyzwyczajony do aż tak mocnego śmiechu. Wszystko powoli stawało się coraz mniej przyjemne, choć w dalszym ciągu zabawne.
    Jakimś sposobem znalazł się na ziemi, kucając i podpierając się rękoma o podłoże. Nadal niemalże dusił się ze śmiechu, przez co z jego oczu automatycznie zaczęły ciec łzy. To było dla niego całkowicie nowe odczucie i podejrzewał, że jego towarzyszka nie znalazła się w lepszej sytuacji, gdyż nawet nie miał jak na nią spojrzeć, otumaniony przez następujące po sobie salwy śmiechu.
    -Czy ad ęis ot jakoś zatrzymać? - parsknął, tym razem już kompletnie wywalając się na ziemię, która była tak nieprzyjemnie zimna w dotyku, że aż jego ciało przeszedł dreszcz. Mimo wszystko rozłożył ramiona na boki i zaczął nimi poruszać szepcząc: - Kełoina.

    OdpowiedzUsuń
  34. Pokiwałam tylko głową, w geście zrozumienia, bo ledwo łapałam oddech przez ciągłe śmianie. Miałam już dość i Mingyu również, bo kątem oka widziałam jak kuca, oczywiście dalej mając niezły ubaw. Kiedy zaczął robić aniołka na podłodze, parsknęłam śmiechem, odruchowo odpychając się od stołu, przez co i ja wylądowałam na zimnym podłożu. Nie miałam siły wstać, więc podciągnęłam się na tyle żeby siedzieć i starłam kolejną łzę. Miałam wrażenie, że eliksir powoli przestawał działać. Ściana mimo że dalej bardzo mnie bawiła, nie była już tak śmieszna jak na początku. Doczłapałam się bliżej Ślizgona, bo miałam wrażenie, że trochę odpłynął.
    — Zsejutkatnok? — mimo starań i tak przekręciłam słowo, co znów wywołało u mnie ubaw. Zaraz jednak w miarę się uspokoiłam, jeśli można było w ogóle tak powiedzieć. — Kontaktujesz? — pomachałam ręką kawałek przed jego twarzą, sprawdzając czy zareaguje, czy jednak dalej będzie wpatrzony gdzieś w górę, robiąc aniołka.

    OdpowiedzUsuń
  35. - Tak mi się wydaje - mruknął w pełnym skupieniu, przecierając twarz wewnętrzną stroną dłoni. Nie był pewien, czy kontaktuje. Być może dziewczyna w rzeczywistości nic nie powiedziała, albo powiedziała coś zupełnie innego, a Mingyu nie wiedział czy to, co widzi i słyszy jest prawdą. Jeżeli odrobinę im nie wyszło, eliksir mógł posiadać również inne skutki uboczne, o których nie miał ochoty się przekonywać. Był już okropnie zmęczony tą sytuacją i najchętniej uciekłby już do dormitorium, ale nie chciał, aby ktokolwiek widział go w takim stanie. Już i tak była z nim Jiyeon i była to wystarczająca kompromitacja, aby zmusić go do pozostania w miejscu. Śmiech wcale nie słabł, mimo że Min zacisnął mocno powieki, żeby nie widzieć nic zabawnego, ale okazało się, że zupełna ciemność również może człowieka bawić. Kto by się tego spodziewał?
    - Z Tobą żuj lepiej, widzę? - zagadnął, kiedy nastała krótka chwila w jego chichocie, dzięki której mógł jakkolwiek się wysłowić. Westchnął głośno, wlepiając swój wzrok w sufit.

    OdpowiedzUsuń
  36. Pokiwałam głową widząc, że chłopak jednak nie odleciał gdzieś myślami, przynajmniej nie całkowicie. Czułam zimno bijące od podłogi, ale nie za specjalnie zwracałam na nie uwagę. Dalej się śmiałam, ale w porównaniu do tego co było przed chwilą, o wiele mniej. Mogłam już w miarę normalnie złapać oddech. Popatrzyłam na Mingyu kiedy się odezwał, marszcząc brwi, bo nie dosłyszałam do końca pytania.
    — Żul ze mną? — przekrzywiłam głowę i zaraz wybuchnęłam śmiechem. Zdawałam sobie sprawę jak głupio musiało to zabrzmieć. Starałam się w głowie ułożyć o co dokładnie pytał, ale nic nie przychodziło mi na myśl. Jednak zaraz rozwiązałam tę jakże trudną zagadkę.
    — Lepiej, ale teraz ein metsej do końca przekonana czy aby na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  37. - Nie wiem o co Ci chodzi, ale powiedzmy, że ja też - rzekł układając swoje dłonie pod karkiem, nie zaprzestając się śmiać. Poleżał jeszcze na tej podłodze parę minut, aby za chwilę podnieść się do siadu i ułożyć dłonie na własnych kolanach. Odetchnął głęboko, czując, że działanie eliksiru bardzo wolno, ale słabnie. Niezmiernie cieszył go ten fakt, gdyż cała sytuacja nie była wielce komfortowa i im szybciej z niej wybrnie, tym dla niego lepiej.
    - Chyba wracam do życia - mruknął, choć jego klatka w dalszym ciągu lekko drgała pod wpływem fal chichotu przepływających przez jego ciało.

    OdpowiedzUsuń
  38. Nie tłumaczyłam swoich słów, bo było to już niepotrzebne. Eliksir prawie przestał działać, co mnie niezmiernie cieszyło. Odetchnęłam chcąc się do końca uspokoić, choć jeszcze trochę się śmiałam. Projekt był zrobiony, efekt dobry, (pomijając małą komplikacje) więc nasze zadanie uznałam za zakończone.
    — To dobrze, ale przypomnij mi proszę, że jeśli następnym razem będziemy robili podobną pracę, nie próbujemy naszego dzieła. — zaśmiałam się, co jeszcze było efektem mikstury. Całe szczęście przeszło mi mówienie wspak, przynajmniej taką miałam nadzieję. Powoli wstałam z podłogi otrzepując ubrania, chyba oboje mieliśmy chęć już sobie pójść.

    OdpowiedzUsuń
  39. - Ale mi wstyd teraz - zaśmiał się niezręcznie, a uwaga dziewczyny odnośnie niepróbowania efektów ich pracy na następny raz sprawiła, że poczuł się jak mały, głupi chłopczyk, którego ktoś przyłapał na podjadaniu słodyczy ze skrytki mamy, czyli bardzo, bardzo niezręcznie, a do tego miał wrażenie, że zaraz dosłownie zapadnie się pod ziemię. Najważniejsze było, że ich eliksir w miarę działał i istniało duże prawdopodobieństwo, że dostaną jakąś pozytywną ocenę.
    - Myślę, że to już koniec - westchnął, podnosząc się do pozycji stojącej i opierając o stolik, przy którym jeszcze parę chwil wcześniej wspólnie przyrządzali eliksir tragiczny w skutkach. - Wybierasz się do dormitorium?

    OdpowiedzUsuń
  40. Słysząc Mingyu zawstydzonego trochę się zdziwiłam. Sądziłam, że chłopak pożegna się i ulotni, ale jego reakcja była całkiem urocza.
    — Mi też, nie jesteś sam. — uśmiechnęłam się, trochę schylając głowę, by włosy zakryły moją zawstydzoną twarz. Było mi głupio, bo to ja zaproponowałam, żebyśmy ten eliksir wypili, więc wina leżała w dużej części po mojej stronie. Zaraz jednak to zniknęło, stało się, czasu nie cofnę.
    — Niestety nie, mam jeszcze trochę pracy. — podeszłam do stosiku książek, tym razem zmniejszając je zaklęciem i wsadziłam do kieszeni. — Ale ty leć odpoczywaj, ciężko pracowaliśmy. — zaśmiałam się, co było dziwne, bo powinnam mieć już dość. Sprawdziłam, czy mam wszystko i zaczęłam wycofywać się do wyjścia. — Cześć Mingyu, fajnie się z tobą pracowało. — pomachałam Ślizgonowi i opuściłam salę. Zaraz jednak się cofnęłam i zaglądnęłam do pomieszczenia.
    — Jeszcze pragnę cię poinformować, żebyś spodziewał się, że wyciągnę cię na gorącą czekoladę lub jakąś herbatę za jakiś czas. — rzuciłam mu porozumiewawcze spojrzenie, pokazując, że nie żartuję i ulotniłam się. Mimo tego incydentu dzisiejszy dzień mogłam zaliczyć zdecydowanie do udanych. Poznałam lepiej osobę z mojego domu, co mnie cieszyło i śmiałam się tyle, ze zdecydowanie starczy mi to na dwa miesiące.

    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  41. - Ja z pewnością dam się wyciągnąć na tę czekoladę - odpowiedział z nikłym uśmiechem, chwytając swoją książkę, przygotowywując się do wyjścia. Ciągle czuł się trochę niezręcznie po tym, co wyprawiał w towarzystwie dziewczyny, ale przecież to nie było tak, że Jiyeon był wtedy w pełni świadoma, a raczej znajdowała się w podobnym stanie, co on, więc pomyślał, że nie powinien się aż tak stresować. W końcu nic złego się nie stało, a on robił to wszystko wbrew własnej woli. Uśmiech sam wypływał na jego usta, kiedy myślał o tym, co wyprawiali dobre parę minut wcześniej.
    - Dziękuję bardzo za owocną współpracę - uśmiechnął się, wygładzając dłonią pomięty materiał szaty szkolnej, który był równiej ukurzony i pobrudzony. Na całe szczęście miał blisko do dormitorium i zaraz będzie mógł się przebrać, ponieważ dziwnie byłoby mu tak paradować po szkole.
    - Cześć Jiyeon - pożegnał się, opuszczając salę zaraz za Ślizgonką.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń