Skrzydło szpitalne to coś w rodzaju małego szpitalu dla uczniów i nauczycieli Hogwartu. Dostają się do niego osoby z wszelkimi urazami, na uleczaniu których zna się doskonale pielęgniarka Poppy Pomfrey.
Skrzydło szpitalne składa się z przedsionka, w którym przeczekują bliscy lub przyjaciele chorego; głównej izby, w której ulokowano łóżka przeznaczone dla chorych oraz gabinetu pani Pomfrey.
Nienawidziłem Hogwartu tylko z jednego malutkiego powodu. Żeby trafić na skrzydło szpitalne będąc Krukonem lub Gryfonem, trzeba przewlec się przez cały zamek z samej góry! A póki co nie opanowałem teleportacji. A co jakby ktoś się słabo czuł i nie dałby raby sam taki kawał się przenieść? To jest okropnie nieprzemyślane, moim SKROMNYM zdaniem.
OdpowiedzUsuńWeszliśmy z Kyungsoo do rozległej sali, w której nikogo nie było. Oczywiście oprócz pani Pomfrey, która niedługo po nas się pojawiła. W sumie nie dziwię się, że są tu takie pustki. To dopiero początek roku szkolnego i jeszcze nikt nie zdążył się uszkodzić. Oprócz rzecz jasna Kyungsoo.
-Co się stało chłopcy? - Spytała pani Pomfrey jak zwykle łagodnym głosem.
-Mój kolega potknął się i nie czuje się najlepiej. Mogła by go pani zbadać? - Gdy kobieta odeszła, by wziąć potrzebne jej rzeczy kiwając głową, dodałem ciszej kierując swoje słowa prosto do starszego. -Chyba, że kolega woli bym to ja go zbadał.- Uśmiechnąłem się figlarnie puszczając mu oczko, a ten spalił jeszcze większego buraka niż ostatnio.
Pomfrey kazała mu przysiąść na szpitalnym lóżku, by ocenić jego stan, a ja stanąłem z boku przyglądając się wszystkiemu dokładniej. Muszę w końcu wiedzieć jak działać, gdy przydarzy się to ponownie mojemu ziomeczkowi, tak?
-Jezu, jesteś chłopcze okropnie rozpalony! Ale oprócz tego tylko trochę się poobijałeś przy upadku i nic strasznego Ci się nie stało. - Kamień spadł mi z serca, że wszystko było w porządku z moim hyungiem, ale słysząc o tym, że jest rozpalony, tylko zagryzłem dolną wargę powstrzymując się przed śmiechem. Ah to pewnie przeze mnie~Pielęgniarka pomachała tylko różdżką i już było po wszystkim.
-Jeon? - Spojrzała na mnie podejrzliwie. - A CZY PRZYPADKIEM TO NIE TWOJA SPRAWKA?- Spytała oskarżycielskim tonem wskazując na chłopaka.
-No chyba panią poje.... No chyba pani żartuje. Ja nie jestem niczemu winny, wypraszam sobie! Prawda hyung? - Zrobiłem maślane oczy licząc na wsparcie. Nie chcę umierać z rąk piguły!! NIE UMIEM SIĘ TELEPORTOWAĆ!
JEON JUNGKOOK
Schodziliśmy bardzo ostrożnie po tych wszystkich piętrach. Dopiero wtedy zauważyłem ile w Hogwarcie jest schodów. Nie ukrywam, że w tamtej chwili zaczęło mnie to irytować bardziej, niż chłopak, który się do mnie przyczepił. Musiałem wstydzić się nawet u pielęgniarki, gdy zadał mi to niewygodne pytanie. To było pewne, zostałem jego ofiarą, sługą czy nie wiem czego on tam pragnął. Od tamtej chwili prawdopodobnie już nigdy się od niego nie uwolnię. Rzucałem mu tylko beznadziejne spojrzenia. W duchu czułem się żałośnie, słysząc i widząc te wszystkie dziwne rzeczy skierowane w moją stronę.
OdpowiedzUsuńWyglądało na to, że nie mam żadnego poważnego urazu, za to doinformowano mnie, że jestem rozpalony. Przepraszam, ale gdyby Pani słyszała te wszystkie rzeczy, też miałaby pani dość - Przeszło mi przez myśl.
- Nie, to wina mojej tragicznej natury - odparłem beznamiętnie. Pewnie gdybym powiedział co innego, dostałbym w... Znam takich koleżków jak on. Pragną rządzić każdym i wszystkim.
Pani Pomfrey odeszła gdzieś sobie, tak samo jak moja niby gorączka. Miałem dość. Strasznie mnie to męczyło, więc w końcu musiałem się przełamać i zadać mu parę pytań o szczerej treści.
- Bardzo dziękuje za sprowadzenie mnie tutaj. Nie mniej jednak nadal czuje, że moje życie jest wciąż zagrożone. Mam na myśli, czy ty chcesz mnie pobić? - Przełknąłem głośno ślinę i spuściłem wzrok. - Przepraszam, za to, że przeszkodziłem ci w pokoju wspólnym. Naprawdę, nie nadaje się na twojego sługę...
Desperacja, desperacja i jeszcze raz desperacja. Nie chciałem zostać ofiarą Jungkooka, wolałem pozostać ofiarą losu.
Uśmiechnąłem się do chłopaka szeroko ukazując tym samym rządek swoich króliczych zębów. Tak bardzo się cieszyłem, że mnie nie wkopał! Bo przecież mógł, człowiek stojący sto kilometrów dalej by dostrzegł, że Kyungsoo stanowczo miał mnie już dość.
OdpowiedzUsuńPani Pomfrey uciekła w siną dal, jednak cisza między nami długo po jej odejściu nie trwała, gdyż chłopak zdołał się wreszcie odezwać i nawet się nie zająkał! Tylko nie bardzo rozumiałem co miał na myśli, na samym początku...
-Co...? Ale o czym ty mówisz, hyung...? -Uniosłem pytająco jedną brew i dopiero po chwili mój mózg przeanalizował zaistniałą sytuację wyciągając wnioski. Zacząłem nieopanowane zwijać się ze śmiechu.
-Naprawdę myślałeś, że chcę Cię pobić? - Nie mogłem przestać się śmiać. To było ponad moje siły. Chyba nie byłem aż tak przerażającą osobą, hm? A może byłem i całe życie żyłem w błędzie, kłamstwie i obłudzie? Ale mama zawsze mówiła, że jestem uroczym dzieckiem! Kłamała???
-Hyung! Ty żartujesz, prawda? Prawda? - Spytałem z nadzieją i śmiechem w głosie, jednak jego poważna mina spowodowała, że zalałem się kolejną salwą śmiechu. On mówił serio.
-Nie chcę Cię pobić! Tylko sobie z Ciebie śmieszkowałem kolego! Żarcik kosmonaucik, nie sądziłem, że wyciągniesz aż takie okropne wnioski! Jestem nieszkodliwy jak.... królik. (XD) - Przysiadłem się obok starszego rozglądając po sali. Światło księżyca blado przebijało się przez zasłony zdobiące podłóżne okna.
-Normalnie bym cię wytulił, ale nie mogę. - Uśmiechnąłem się blado i spojrzałem przez okno w poszukiwaniu gwiazdozbiorów. - Widzisz tamte gwiazdy? - Wskazałem palcem wskazującym na szklaną powłokę oddzielającą nas od dworu i spojrzałem kątem oka, czy chłopak podąża wzrokiem za moją ręką. - To gwiazdozbiór Feniksa, należący do gwiazdozbiorów jesiennych. Według legendy feniks był nieprawdopodobnie pięknym mitycznym ptakiem, który miał jakoby żyć 500 lat. Pod koniec życia zbudował gniazdo z cynamonowej kory i kadzideł, w którym umierał, jak twierdzą niektórzy, w płomieniach. Musiało to w sumie świetnie pachnieć w sumie! - Zaśmiałem się spoglądając sekundę na chłopaka i posyłając mu uśmiech. - Z jego prochów rodził się mały feniks. Śmierć i odrodzenie były postrzegane jako symbol codziennego wschodu i zachodu Słońca. Ta konstelacja liczy około 40 gwiazd, przynajmniej tyle zdołało się wyliczyć, ponieważ jest dość blada jak widać. Ale mimo że są blade, to wyraźnie tworzą zarys startującego ptaka widzianego od przodu. Jasna alfa oznacza głowę, a beta, zeta, eta i epsilon tworzą resztę korpusu. - Machałem ręką w powietrzu kreśląc kształy przy kolejno wypowiadanych gwiazdach. - Natomiast gamma i delta tworzą jedno skrzydło, a ciemna jota i teta to drugie skrzydło. Trio w kształcie kija golfowego złożone z alfy, kappy i epsilona tworzy najwyraźniejszy asteryzm konstelacji.
Kiedy skończyłem mówić, siedzieliśmy jakiś czas w ciszy. Spoglądałem w niebo już nie skupiając się na gwiazdach, ale na tym, czy nie zrobiłem z siebie idioty.
-Wybacz, pewnie przynudzam. I nie miałem zamiaru Cię przestraszyć wcześniej, hyung.... -Uśmiechnąłem się przepraszająco łapiąc się za kark zakłopotany.
JEON JUNGKOOK
"Śmieszkowałem.Żarcik kosmonaucik"? Chłopak był naprawdę dziwny, a może to ja źle go oceniłem. Wszystko wskazywało na to, że on raczej mówił prawdę. A więc padłem ofiarą jakiegoś głupiego żartu.
OdpowiedzUsuńJuż miałem zamiar w ogóle zacząć go ignorować, ale ten znowu zbliżył się do mnie. Usiadł obok i na dodatek mówił coś o przytulaniu. Na szczęście nie mógł tego uczynić. Na pewno miał jakąś dziewczynę na boku i ta pewnie zabroniła mu dotykać kogokolwiek. Coś w tym było, bo Jungkook nawet, gdy schodziliśmy po schodach ciągnął tylko za moje szaty. Wcześniej niby zbliżał się do mnie na niebezpieczne odległości, chociaż w sumie z drugiej strony, ja też stroniłem od dotykania innych.
Nie wierzyłem własnym uszom i oczom. Słuchałem go tak uważnie. On też lubił astronomię. Opowiadał o tym z takim zaangażowaniem. Pomijałem fakt, że wszystko to wiedziałem. Myśli, które chodziły mi po głowie na jego temat, zniknęły. Miałem go za kolejnego chamskiego przystojniaka, który wyrywał dziewczyny, a inni gardził, szczególnie takimi grzecznymi chłopakami lubiącymi naukę, jak ja. Prawda jednak była taka, iż to wrażliwy i inteligentnych krukon.
- Jestem pod wrażeniem - powiedziałem pogodnie - Uwielbiam astronomie. Nie przynudzałeś, tylko mi zaimponowałeś.
Przez myśl przeszła mi jedna rzecz - myliłem się co do niego.
- Czyli to wszystko jakieś jedno wielkie nieporozumienie? - Zapytałem, wypowiadając słowa powoli i wyraźnie.
Posłałem chłopakowi szczery uśmiech szczęśliwy, że mimo moich obaw, udało mi się mu zainponować, a nie odwrotnie. Szczerze nie sądziłem, że też lubi astronomię, rzadko spotykałem ludzi z tymi samymi zainteresowaniami co moje.
OdpowiedzUsuń-Tak, to jedno wielkie nieporozumienie, ponieważ...JESTEM POJEBANY! - Krzyknąłem przez co aż pani Pomfrey obejrzała się za mną, ale jedyne co zrobiła, to machnęła na to ręką i zniknęła za kotarą, a sam zacząłem turlać się po łóżku i śmiać jak opętany. Nawet nie sprawdzałem reakcji chłopaka na moje wygłupy, ponieważ doskonale zdawałem sobie sprawę, jaką mógł mieć minę.
-Przepraszam, tak czasem mam. - Zachichotałem i podniosłem się do siadu mając na głowie pewnie niezły bałagan.
-Hyung, masz dziewczynę? - Wypaliłem nagle ni z gruszki ni z pietruszki będąc ciekawym co odpowie. - Całowałeś się? Uprawiałeś seks? - Bez żadnych skrupółów zadawałem mu kolejne pytania z szeroko otwartymi oczami i miałem nadzieję, że będą dla niego niekomfortowe. Dlaczego? Nie wiem, lubiłem droczyć się z ludźmi.
-Chodźmy już stąd, póki piguła tu siedzi nie mogę podkraść mefedronu. - Zeskoczyłem ze łóżka i zacząłęm ciągnąć lekko mojego towarzysza za szatę patrząc na niego oczekująco, by się ruszył.
-Hyung, idziesz??? Wracajmy do domu! - Nachyliłem się nad jego uchem, by powiedzieć mu coś na tyle cicho, by nikt mnie nie usłyszał. - Mam alko w pokoju.
JEON JUNGKOOK
/Jakie pato omg/
Dość wulgarnie się czasami odzywał, ale już był dla mnie kimś znośnym. Był całkowicie inny niż ja, a podobno przeciwieństwa się przyciągają. A nuż zaznam z nim ciekawych i długich rozmów. Bylebym tylko nie był znowu sam...
OdpowiedzUsuń- Trochę za dużo tych pytań, Joen - stwierdziłem, drapiąc się z zakłopotania po głowie - To może lepiej chodźmy już do nas, tam porozmawiamy na spokojnie.
Nie bardzo byłem przekonany do pomysłu z alkoholem. Było to wbrew regulaminowi. Pomyślałem wtedy jednak, że pewnie ten chłopak przez cały czas żartuje. W końcu, tak tłumaczył się z poprzedniej sytuacji. Na jego pytania nie miałem zamiaru nigdy odpowiadać, ale również przez myśl mi przeszło, że może się zgrywał.
Zwykle nie pałałem ochoczo do zawierania nowych znajomości, ale bardzo marzyłem o przełamaniu mojej sceptycznej i nieufnej natury. Jungkook był najwyraźniej szalonym chłopcem z miłym usposobieniem, którego źle oceniłem. Ktoś z taką wiedzą, musi być, w jakimś stopniu, odpowiednim towarzystwem dla mnie.
W końcu ruszyłem się z miejsca i razem udaliśmy się do wspólnego pokoju krukonów.
[Z/L] x2
Kim swobodnym tempem przemierzał odpowiednie korytarze, aby dostać się do celu małej, dwuosobowej wycieczki. Chanseul w jego ramionach niestety nie raczyła odpowiedzieć mu czego konkretnie nie wiedział o Wielkiej Sali, ale wbrew wszystkiemu blondyn nie miał zbyt wiele czasu na zastanawianie się nad tym problemem. W tamtej chwili miał znacznie ważniejsze sprawy na głowie. Wydawało mu się, że Puchonka, którą trzymał, zupełnie już nie kontaktowała z otoczeniem, tylko sporadycznie wydając z siebie bliżej nieokreślone dźwięki i pomruki. Inni uczniowie na korytarzu odwracali się za nimi, prawdopodobnie dlatego, że widok nieprzytomnej Prefekt Naczelnej w ramionach młodszego Ślizgona nie był codziennym widokiem. A może właśnie był. Może odwracali się tylko po to, aby sprawdzić kto tym razem został ofiarą Choi Chanseul, Min tego nie wiedział i wolał się nad tym nie zastanawiać, ale słyszał różne szepty i trudno było je ignorować. Dla niego w tamtej chwili liczyło się tylko to, że zwyczajnie musiał dopilnować, aby dziewczyna trafiła w odpowiednie ręce, resztą przejmować się będzie później.
OdpowiedzUsuńW końcu trafił prosto do Skrzydła Szpitalnego. Swoim nagłym wtargnięciem zwrócił na siebie uwagę obecnej w nim pani Pomfrey, która zaraz podbiegła do nich i kazała ułożyć Chanseul na jednym z wolnych łóżek, co też Min uczynił z wielką delikatnością.
Nie pamiętałam za dużo z tej mini wycieczki w ramionach Mingyu. Właściwie to zwracałam uwagę tylko na to, że jestem przez niego niesiona. Jedynie na to miałam siłę. Minęło parę dobrych chwil zanim wróciłam do siebie. Zorientowałam się, że leżałam już na białym łóżku w skrzydle szpitalnym, a dookoła mnie latała Pani Poppy. Przekazała mi szereg informacji, związanych z moim zdrowiem, ale ja kiwałam tylko niezrozumiale głową. Wtedy usłyszałam jedno "Jedz i dużo wypoczywaj, dziecko! Bo jeszcze trochę i dostaniesz anemii!" Mój wzrok skierował się na palec pielęgniarki, którym mi groziła. Nigdy nie miałam kłopotów ze zdrowiem, no ale doigrałam się. Nie spałam, nie jadłam. To wina Mingyu... A właśnie, gdzie on?! Szybko przeleciałam otoczenie wzrokiem. Byłam przekonana, że poszedł na lekcje, ale ku mojemu zdziwieniu Pani Pomfrey odsłoniła białą zasłonę, za którą siedział nie kto inny, jak właśnie Kim. Kobieta zajęła się innymi chorymi, a my zostaliśmy wreszcie sami. Wydawał mi się ździebko znudzony.
OdpowiedzUsuń- Mingyu, dziękuje ci, że nie zostawiłeś mnie samej. Wybacz też za moje zachowanie. Na prawdę nie wiedziałam co mi było - powiedziałam, podnosząc się z pozycji leżącej do siedzącej - Mogłeś już dawno wyjść...
Tak właściwie to nie chciałam, by to zrobił. Pragnęłam być jak najdłużej z nim, ale nie koniecznie w takich okolicznościach.
- Mogłem - potwierdział, wolno poprawiając się na niewygodnym krześle, z którego zdążył się już odrobinę zsunąć. Zaplótł ręce na klatce piersiowej, spoglądając na Chanseul, jednocześnie zastanawiając się nad słowami Pani Pomfrey. Nie rozumiał dlaczego Prefektka miałaby się głodzić, ponieważ jednoznacznie na to wskazywały słowa czarownicy. Nie widział żadnych dobrych powodów, przez które Puchonka mogła zaniedbać własne zdrowie, ale zdawał sobie sprawę, że nie wie wszystkiego i być może istniały pewne czynniki, o których on nawet by nie pomyślał.
OdpowiedzUsuńOczywistym było, że Mingyu mógł odejść. Nie oznaczało to jednak, że musiał. A skoro nie musiał, to tego nie zrobił. Proste.
- Więc co było na tyle ważne, że pani Prefekt przestała jeść, hm? - zapytał, że znużeniem przyglądając się dziewczynie.
Obecność chłopca wywołała na mojej twarzy niekontrolowany uśmiech. Tak bardzo cieszyłam się, że był obok. Nie ważne z jakiego powodu został, po prostu był... Chwilę pomilczeliśmy, a ja zastanawiałam się, czy ślizgon widział co robiła Pani Pomfrey, i czy słyszał to wszystko, co mi nagadała.
OdpowiedzUsuńGłupią! To, że siedzi za kawałkiem płótna, nie sprawił, że nagle nie będzie nic słyszeć! Westchnęłam głośno i nagle usłyszałam pytanie mojego wybawcy. Więc jednak słyszał. Czułam się, jakby czytał w moich myślach. Poza tym byłam zaskoczona. Mingyu sam od siebie zaczął się interesować. Poczułam ciepło na serduszku. Mimo to, byłam zakłopotana.
- Emm. Po prostu nie miałam apetytu - odparłam, szczerząc się - Nie wiem co mi jest, może ja w ciąży jestem - dodałam bez zastanowienia, jak zwykle robiąc z siebie debila - To znaczy nie! Ja nigdy... Nie, to nie tak. Nawet nie mam z kim! Ale gdybyś chciał... - Na kapcie Gyu, brodę Merlina i innego stwora! Co ja bredzę?! W tamtej chwili zatkałam sobie usta ręką. Czułam szczypiące mnie policzki. Mingyu chyba jeszcze nie widział mnie nie czerwoną.
- Jeśli będę chciał, to z pewnością Cię o tym powiadomię - odpowiedział, a zawadiacki uśmiech wypłynął na jego usta. Uwielbiał oglądać zarumienioną Chanseul oraz uwielbiał te dziwne głupotki, które dziewczyna mówiła od czasu do czasu. Dzięki temu w jego oczach stawała się bardziej ludzka, niż większość osób, które Min znał. Jej policzki były przyjemnie różowe, a drobna dłoń zasłaniała jej usta, prezentując Prefektkę w nieco zabawnej odsłonie. Nie wyglądała jakby jej coś dolegało, wręcz przeciwnie, prezentowała okaz zdrowia i dobrego humoru.
OdpowiedzUsuń- Chyba będę się już zbierał. Widzę, że czujesz się zdecydowanie lepiej - powiedział wolno, wcale nie czyniąc żadnego kroku w kierunku opuszczenia Skrzydła Szpitalnego. Być może chciał się tylko trochę podroczyć z Puchonką, ale przecież nigdy by tego nie przyznał.
Jego włosy zdążyły już trochę przeschnąć, jednak wciąż czuł tę nieprzyjemną wilgoć na karku, dlatego naprawdę zależało mu, aby znaleźć się w swoim dormitorium jak najszybciej, ale jakoś nie umiał wstać z tego niewygodnego krzesła. Miał wrażenia, jakby coś go przy nim trzymało, jakaś dziwna siła, ciężkość.
Jak zwykle Mingyu zaskoczył mnie swoja wypowiedzią, której jednak do końca nie rozumiałam. Czyli mnie nie chce aktualnie, czy że nie chce potomstwa? Trochę się w mojej głowie działo, jak po każdej takiej wymianie zdań. Zmarszczyłam jednak brwi, gdy usłyszałam, że ma zamiar już zmykać. I tak już po lekcjach, a jego towarzystwo było mi baaardzo na rękę. Cała jego osoba koiła mój egzystencjalny ból...
OdpowiedzUsuń- Co?! Wcale nie... - kaszlnęłam dwa razy - Widzisz, musisz zostać. Albo może inaczej. To ja się szybciutko pozbieram i może pójdę z tobą. Masz coś ciekawego do roboty?
Pielęgniarka wpakowała we mnie masę lekarstw i witamin, to zdecydowanie wystarczy na zabawy ze ślizgonem... Czas, który z nim spędziłam, był zdecydowanie za krótki. Pragnęłam, aby ta relacja była bardziej intensywna i żywa.
- Nie, Ty musisz odpoczywać - powiedział natychmiast, jeszcze zanim dziewczyna zdążyła zejść z łóżka. Dobrze wiedział, że osłabiona, czy nie, blondynka najprawdopodobniej miała zamiar spełnić swoje słowa, a on naprawę nie czuł potrzeby ponownego niesienia jej do do pielęgniarki, gdyby Chanseul postanowiła po raz kolejny zasłabnąć. Rozpiął kilka guzików szaty, ponieważ u szyi wilgotny materiał przylegał mu do skóry i nieprzyjemnie ją drażnił. Wyciągnął także przed siebie długie nogi, rozprostowując kolana zdrętwiałe od zbyt długiego siedzenia przy Puchonce. Przez chwilę zupełnie nie zwracał na dziewczynę swojej uwagi i czuł jej szczenięce spojrzenie wlepione w swoją osobę. Chanseul była jak mała księżniczka wiecznie spragniona atencji. A czy to źle, że Min postanowił oddać jej odrobinę swojej uwagi? No właśnie. Blondyn odchrząknął, przywracając na twarz swój zwyczajowy wyraz.
OdpowiedzUsuń- Natomiast bardzo chętnie poodpoczywam tu sobie z Tobą, skoro tak bardzo tego chcesz - powiedział powoli, rzucając jej połowiczny uśmieszek. Nagle do jego głowy wpadł genialny wręcz pomysł, którego nie mógł nie wykorzystać. Uśmiechnął się nieco szerzej, jednak wciąż tylko jedną połową ust. - Więc posuń się trochę. Nie mam zamiaru zbyt długo siedzieć na tym okropnie twardym krześle.
Wstał ze swojego miejsca, z oczekującym wyrazem twarzy stając przy szpitalnym łóżku. Miał szczerą nadzieję, że łóżko wytrzyma ciężar aż dwóch osób.
Zagryzłam usta, gdy widziałam, jak chłopak się rozpina. Ostatnio, gdy ja się rozpięłam, ten uciekł. Czyżby nasza znajomość przeszła na nowy poziom? A może to ja powinnam była uciec? Zorientowałam się, że przecież był trochę mokry od deszczu, ja za to nie przejmowałam się mokrymi ciuchami. Bardziej martwiłam się swoją fryzurą. Pewnie wyglądam, jak ulizana przez krowę. Nie zdążyłam jednak nic zrobić, a byłam w stanie zatrzymać go nawet na środku korytarza, przy wszystkich. Wzdrygnęłam się na łóżku, gdyż Mingyu pragnął zostać tu ze mną. Myślałam, że wskoczę z radości mu na kolana, ale ten wstał i chciał dzielić łoże ze mną! Zaczęłam krzyczeć, w swojej własnej głowie oczywiście. Łóżko, bez wątpienia, nie było zbyt luksusowe ani duże, ale to nawet świetnie, mogłam być jeszcze bliżej niego. Szybko przesunęłam się na sam kraniec tak, by mógł czuć się komfortowo.
OdpowiedzUsuń- Siadaj siadaj, ależ oczywiście - mówiłam, robiąc dla niego miejsce i odpierając uśmiech ślizgona - Jeśli chcesz to się rozbierz... To znaczy miałam na myśli szatę rzecz jasna, chyba cię drażni. Mam rację?
Ech, jeszcze trochę i kolejna wtopa, by była...
Kim pomyślał, że pomysł Chanseul był w sumie bardzo dobry. Po co mu cały czas siedzieć w tej szacie, której naprawdę z całego serca nienawidził. Wzruszył ramionami i zaczął powoli ją zdejmować, a następnie rzucił ją niedbale na jeszcze chwilę temu zajmowane przez niego krzesło. W tamtej chwili stał przed Puchonką w białej koszulce z głębokim dekoltem w szpic oraz równie jasnych spodniach. Kiedy zauważył spojrzenie Prefektki był bardziej niż dumny z wyboru bluzki, która odsłaniała dość wiele. Jeszcze tylko przeciągnął się szybko i usiadł na drugiej połowie łóżka. Pokręcił się chwilę w miejscu, aż zdecydował, że
OdpowiedzUsuńco będzie sobie żałował i posunął się trochę bardziej, aby swobodnie móc oprzeć się o miękką poduszkę i położyć na szpitalnym łóżku. Poprawił ją trochę tak, aby móc wpół siedzieć i mieć wgląd na Puchonkę. Może nie było zbyt wygodnie, ale zawsze lepiej niż na drewnianym krzesełko. Pozwolił sobie na chwilowe odprężenie.
- To jak, co teraz robimy noona ?
Przekrzywił głowę w bok, tym razem to on wlepiał swoje intensywne spojrzenie w straszą dziewczynę. Jej włosy zakręciły się pod wpływem wilgoci, a na policzkach królował odcień delikatnego różu.
To był bardzo zły pomysł. Mingyu chciał chyba, żebym dostała tam ataku serca. Rozbierając się, odsłonił swoje idealne jakże ciało. Mimo, iż zdjął tylko długą szatę, mogłam podziwiać dopasowane jasne ubrania chłopaka. Bluzka była szykownie wcięta w serek, od której nie mogłam odwrócić wzroku. W mojej głowie przewijała się pewna prośba: Błagam zdejmij jeszcze bluzkę! Mimo, iż miałam mały wgląd na jego piękny tors, to już pragnęłam więcej, nie mogłam się najeść tym widokiem. Usiadł tuż przy mnie. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi, z powodu tego, jak taki cud chłopak, znajdował się blisko mojej osoby. Byłam taka spięta. Nawet jeszcze nie zdążyłam o tym pomarzyć, a on i ja już wylądowaliśmy w jednym łóżku. Nie miałam pojęcia co mamy robić, o czym rozmawiać. Tak właściwie to chciałabym wiedzieć o nim wszystko, ale raczej nie zapytam go jaki jest jego ulubiony kolor, albo potrawa.
OdpowiedzUsuńUniosłam wysoko brwi, ponieważ ślizgon nazwał mnie Noona. Czy ja wyglądam tak staro, czy serio udało mi się wyrwać młodzika? Nie ma co, muszę kiedyś wykraść brzydalowi Filchowi jego akta i dowiedzieć się wszystkiego o moim obiekcie westchnień.
- Nie chcesz wiedzieć na co mam teraz ochotę... - postanowiłam brnąć w tą grę. Miejsca było nawet więcej niż się spodziewałam, dlatego też usiadłam przodem do chłopaka na brzegu łózka po turecku, aby móc wlepiać w niego swoje zadurzone oczy. Delikatnie przejechałam Kim po czole, na które opadły lekko zwilgotniałe kosmyki, by je odsunąć.
Chłopak widział zdziwienie dziewczyny, kiedy powiedział do niej noona, być może nie wiedziała, że Min jest młodszy, za to Kim doskonale wiedział na którym roku jest Prefektka Naczelna. Takie rzeczy po prostu się wiedziało, raczej każdy znał prefektów Hogwartu.
OdpowiedzUsuń- W sumie to bardzo chętnie się dowiem - powiedział, uśmiechając się nieco drapieżnie. Był ciekawy jak daleko była w stanie posunąć się dziewczyna, z którą praktycznie się nie znał. To było ich drugie spotkanie, a ona już i tak pozwalała sobie na bardzo wiele. - Nie musisz się krępować.
Zdziwił go jednak następny ruch blondynki. Wiedział, że nie powinna go dotykać. Min nie lubił jak ktoś obcy go dotykał. Zawsze było to dla niego krępujące, czego starał się nie okazywać w tamtej sytuacji. Co jak co, ale nie chciał urazić dziewczyny. Poprawił się tylko nieco nerwowo na poduszkach i ponownie spojrzał na blondynkę, wyczekując jej odpowiedzi.
Nie mogłam się już wtedy oprzeć, musiałam go dotknąć. On zresztą dotykał mnie już wcześniej tyle razy, więc chyba raczej miałam prawo.
OdpowiedzUsuń- A na gorącą kąpiel - skłamałam, jednak nie byłam taka pewna siebie, jak przypuszczałam. Tak naprawdę miałam ochotę rzucić się na niego tu i teraz. Jeszcze te jego zdejmowanie szaty z gracją. On sam tego chciał! - Oboje chyba powinniśmy się dobrze wygrzać. Nie wybaczyłabym sobie, gdybyś przeze mnie był chory.
Odwróciłam wzrok i szukałam, czy w pobliżu znajduje się pielęgniarka lub ktokolwiek. Nikogo nie widziałam, więc szybko sięgnęłam po kołdrę i okryłam nim chłopaka, do połowy pasa.
- Przepraszam, za nadopiekuńczość, ale w sumie muszę Ci się jakoś odwdzięczyć...
- Mam dobrą odporność. Spokojnie, wszystko będzie ze mną dobrze - powiedział na wspomnienie o porządnym wygrzaniu. Nie do końca pojmował do czego zmierzała Puchonka, ponieważ była zmienna jak chorągiewka na wietrze i co chwila mówiła co innego. Zdziwił go ruch blondynki, która chwilę później przykryła go materiałem kołdry. Spojrzał na dziewczynę spod uniesionych brwi.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - powiedział cicho, łapiąc za krawędź białego materiału, zaczynając ściskać go wa palcach. Było mu naprawdę przyjemnie ciepło, ale podejrzewał, że po jakiś paru minutach zrobi mu się nieco zbyt gorąco z racji tego, że był jeszcze w ubraniach. - To raczej ty powinnaś odpoczywać pod kołderką - dodał, ponownie spoglądając w stronę Chan.
Z początku czułam lekkie zakłopotanie. Nie wiedziałam, czy to co robię jest dobre, albo raczej co powinnam była zrobić, by Kim Mingyu mnie polubił. Może już trochę czuł do mnie sympatię, ale ja oczywiście chciałam jak najbardziej zachęcić go do swojej osoby. Jednakowoż marnie mi to wychodziło.
OdpowiedzUsuń- Skoro powinnam, to może dołączę - stwierdziłam. Siedzenie obok niego było bardzo krępujące. Delikatnie wsunęłam również nogi pod, jak on to mawiał, kołderkę. To wszystko wyglądało tak, jakby to sobie chytrze zaplanowała. Bardzo byłam ciekawa co ślizgon myśli o tej całej Choi Chanseul. Niby Prefekt Naczelny, a zachowuje się jak wariatka. Właściwie to nie odpowiedzialna, zagubiona, jak owieczka i do tego nie potrafiąca się zachować. Tyle o mnie wiedział, takie z pewnością miał zdanie, a ja nie potrafiłam tego zmienić. Musiałby być ze mną w różnych sytuacjach, bo wtedy najlepiej można poznać drugą osobę. Właściwie to ja o nim również nie wiedziałam za wiele. Znałam się jednak na ludziach i czułam, że Mingyu to dobry chłopak. Zresztą po tym co dla mnie zrobił, jeszcze bardziej się w tym utwierdziłam.
- Mingyu słuchaj, muszę ci się jakoś odwdzięczyć. Proszę wykorzystaj mnie - zaśmiałam się, kierując wzrok na niego - Pamiętasz?
Myślałam, że jak zacznę zachowywać się swobodniej, to może i on choć troszkę przestanie grać twardziela oraz cwaniaczka, który i tak mnie urzekał.
- Chan nie mam zamiaru cię wykorzystywać - powiedział wolno, będąc odrobinę zdezorientowanym tym, że dziewczyna już któryś raz prosi go o to. Dla niego wydawało się to dziwne i nienaturalne, ludzie zazwyczaj nie lubili być krzywdzeni przez innych. Kto wie, może Chan i pod tym względem różniła się od reszty znanych mu osób. - Wykorzystanie kogoś nie jest fajną rzeczą.
OdpowiedzUsuńMin się zamyślił. Zastanawiał się dlaczego blondynka chciałaby, aby on to zrobił. Zagubił się w swoich myślach tak bardzo, że bezmyślnie chwycił kołdrę i przykrył nogi dziewczyny trochę bardziej, otulając ją porządnie w nieco zbyt opiekuńczym jak na jego osobę geście. Może takie odruchy bezwarunkowo udzielały mu się w obecności Puchonki, a może miał to w naturze, tylko starał się hamować swoje niezrozumiałe zapędu. Ich dolne kończyny trochę stykały się ze sobą pod powierzchnią materiału, ale siedemnastolatkowi zdawało się to w najmniejszym stopniu nie przeszkadzać, lub zwyczajnie jeszcze tego nie zauważył. Zaraz zabrał ręce z powrotem do siebie i ułożył je na kolanach, luźno zaplatając palce. Czy to była jego wina, że zwyczajnie nie umiał pojąć postaci Choi Chanseul?
Mój uśmiech trochę zbladł. Byłam przekonana, że Mingyu będzie miał parę spraw, albo chociaż jedną, którą będę mogła dla niego zrobić, wykorzystując posadę Prefekta Naczelnego. Właściwie to tylko tym się szczyciłam, tylko tym zawsze myślałam, że mogę zabłysnąć. Chwaliłam się swoją funkcją na prawo i lewo, a zaniedbywałam obowiązki. Nawet nie pamiętałam, kiedy ostatnio dałam komuś punkty ujemne. A może za uratowanie powinnam dać punkty dodatnie Mingyu? Wtedy chłopak nagle zaczął mocniej opatulać mnie kołdrą, tak bez przyczyny. A może właśnie miał jakiś powód. Kto go tam wie, co on tam myśli w swojej piękniej główce. Poczułam lekkie łaskotanie w brzuchy, w czasie gdy dotknęłam stopą długich nóg mojego towarzysza. Byłam świecie przekonana, że taka okazja może się już nie powtórzyć, więc w duchu cieszyłam się, jak głupia, że ja i Mingyu leżymy razem pod pierzyną.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, że się zgrywam. Po prostu chciałabym ci jakoś w czymś pomóc. Nie zauważyłeś jeszcze, jak bardzo byłam uparta przy naszym ostatnim spotkaniu. Możliwe, że właśnie dlatego zostałam prefektem, bo zawsze lubiłam pomagać innym...
Nasza rozmowa stała się trochę bardziej szczera i to mi się podobało.
- Nie oczekuje niczego w zamian - powiedział szczerze, patrząc gdzieś przed siebie na ścianę, która była niemalże idealnie biała. Oczywiście, że zauważył gorącą i nieodpartą potrzebę prefektki do pomagania wszystkiemu, co się rusza, a nawet temu, co nie jest zbytnio ruchawe. On jednak nie miał w głębi siebie takiej potrzeby, dlatego nie rozumiał tego i doskonale wiedział, że nie zrozumie. Musiał się z tym pogodzić i tyle. Oczywiście tylko w wypadku, kiedy ich znajomość jakoś to wszystko przeżyje, bo sam miał mieszane odczucia.
OdpowiedzUsuńNie czuł potrzeby mówienia czegokolwiek więcej. Dla niego cisza była otoczeniem jak najbardziej komfortowym, ale wiedział, a przynajmniej miał wrażenie, że wiedział, że Chan raczej nie usiedzi długo nie mówiąc kompletnie nic, dlatego przygotował się psychicznie na nieco dłuższą rozmowę. Sam nie był zbyt pomysłowy w wymyślaniu nowych tematów do rozmów, dlatego postanowił całkowicie zdać się na Chan, doskonale wiedząc, że dziewczyna coś wymyśli.
Jednak po chwili przyszła mu do głowy nieco inna myśl. Min zawsze był tym, który miał lekceważący stosunek do prawie wszystkiego. Dlaczego nie mógłby wykazać minimalnych chęci ten jeden raz?
Nie lubił mówić o sobie, ale równocześnie nie miał pojęcia o co mógłby się zapytać dziewczyny, żeby nie wyjść na nachalnego, bądź dziwnego. Nie wypadało mu zapytać o wiek, choć i tak wiedział, że jest starsza. Nie wiedział, czy ma rodzeństwo, z kim się przyjaźni, co lubi. Nie wiedział kompletnie nic na jej temat. O co więc mógł zapytać?
- Więc jesteś może głodna? - zapytał o pierwsze, co przyszło mu do głowy. - Niedługo pewnie będzie kolacja, więc możemy zejść, chyba, że nie czujesz się dobrze, wtedy mógłbym ci coś ewentualnie przynieść, choć podejrzewam, że tutaj też coś ci dadzą.
Naprawdę rzadko zdarzało mu się mówić aż tyle słów na raz. Wydawało mu się, że w ciągu tych pierwszych miesięcy roku szkolnego zdążył wykorzystać swój roczny limit słów.
Bezinteresowność ślizgona była nieco podejrzana. Nie sądziłam, iż jest zdolny do takich rzeczy. Tego dnia bardzo mnie zaskoczył. Właściwie to wszystkim. Zaniósł mnie na rękach do pielęgniarki, czekał przy mnie, leżał ze mną w łóżku. Jedno było wiadome, dobrze wybrałam. Kim Mingyu, mimo iż był zamknięty w sobie, był naprawdę dobrym chłopakiem ze Slytherinu.
OdpowiedzUsuńOboje siedzieliśmy w ciszy. Nie ukrywam, że wierciłam się trochę, a wtedy łóżko wydawało odgłosy skrzypienia, jakbyśmy nie wiadomo co tam robili. Na mojej twarzy pojawiło się drobne zakłopotanie. Nie byliśmy na tyle blisko, by czuć się swobodnie w ciszy. Zaplotłam nerwowo ręce, ale poczułam, że poduszka mnie uwiera, więc znowu ją poprawiałam. Ułożyłam się spokojnie, a wtedy Kim mnie zaskoczył.
- Właściwie to nie pamiętam, kiedy coś jadłam - zsunęłam się z poduszki i naciągnęłam kołdrę na twarz, zostawiłam tylko małą lukę na oczy, by móc obserwować zachowanie chłopaka. Bałam się, że będzie zły. Swoją drogą, nigdy nie słyszałam tak pięknego i długiego zdania z ust Mingyu. Na brodę Merlina, on się o mnie troszczy! W tamtym momencie twarz chyba mi płonęła. Włosy na pewno zaczęły parować od moich wypieków, a obiekt moich westchnień zapewne znowu pomyślał sobie, że jestem dziwna.
Min przyglądał się poczynaniom Chanseul, która zakryła swoją twarz kołdrą. Spoza materiału wystawały jej jedynie roześmiane oczy, cały czas wlepione w Mina. Chłopak westchnął i chwycił kawałek pościeli, ciągnąc ją delikatnie w dół, aby odsłonić Puchonkę. O dziwo poszło mu to zdecydowanie zbyt łatwo, może ze względu na ciągłe osłabienie Chan. Spojrzał w jej oczy.
OdpowiedzUsuń- Okay. W takim wypadku nie pozostaje nam nic innego, jak udać się na kolację - powiedział, zastanawiając się z jakich powodów blondynka nawet nie wiedziała kiedy ostatnio jadła. Czy to możliwe, że aż tak przejmowała się innymi, że zapominała o samej sobie? Jeżeli tak, to było to w uznaniu Mina zdecydowanie nie najlepiej.
Pamiętam, że jadłam wtedy bardzo mało. Zwykle potrafiłam zjeść naprawdę duże porcje, jednak taki posiłek wystarczył mi na pół dnia. A od kiedy poznałam Kim Mingyu, ciągle coś skubałam tylko. Zastanawiałam się, zazwyczaj co on lubił spożywać albo pić i w zasadzie nie czułam powodu, by jeść.
OdpowiedzUsuń- Bardzo chętnie zjem z tobą posiłek, Min - odparłam, uśmiechając się do niego szczerze - Mogę tak do ciebie mówić?
Nie widziałam w tym nic złego, skoro on nazywał mnie Chan, to czemu ja też nie mogłabym sobie pozwolić na jakieś urocze zdrobnienie. Niestety Gyu odpadało, bo mówiłam tak na Prefekta Slytherinu.
Czułam się też bardzo dobrze, ale gdybym zasłabła, to wiedziałam już, że mogłabym liczyć na silne oparcie w moim koledze ze Slytherinu.
- Wydaje mi się, że chyba możesz - odpowiedział na jej pytanie, być może trochę niechętnie, ale z pewnością wyszedłby na niegrzecznego, gdyby jej odmówił. A w rzeczywistości nie miał nic przeciwko, jednakże nazywanie innych skrótami wyznaczało między ludźmi taką swobodę, której przecież między nimi nie było. Oczywiście, sam nazywał ją czasami skrótem, ale było to raczej z odruchu, niż z wyraźnej chęci i wychodziło wbrew jego woli. Tak się po prostu działo i tyle.
OdpowiedzUsuńPowoli wygramolił się spod kołdry, stając obok łóżka i sięgając po swoją szatę, którą zaraz zaczął na siebie zakładać, w skupieniu zapinając guziczki. Jeszcze tylko przeczesał dłonią własne włosy, czując, że już odrobinę wyschły, ale nadal były posklejane i zapewne prezentowały się dość niechlujnie.
- No dalej - powiedział w kierunku Chan, która nadal siedziała pod kołdrą. Obserwował jak dziewczyna powoli schodzi z łóżka, a kiedy już znalazła się obok niego, razem udali się do Wielkiej Sali.
[Z/W]x2