SOK Z DYNI

Stojący na środku Wielkiej Sali, ogromny, parujący kocioł. W środku znajduje się domowej roboty sok dyniowy, który uczniowie i reszta personelu mogą do woli pić. Naokoło kotła latają zaczarowane kubki pełne pysznego płynu, a wielka srebrna chochla miesza sok w kotle. W pobliżu ustawione są kilka mniejszych ławeczek, na których można przysiąść, a dookoła, na poziomie kostek, unosi się delikatna mgła.

10 komentarzy:

  1. Weszłam do Wielkiej Sali rozglądając się dookoła. W powietrzu latały kubki z sokiem dyniowym, na ścianach zwisały zaczarowane nietoperze, a świece które były w dyniach ładnie oświetlały pomieszczenie. To były zdecydowanie moje klimaty. Wreszcie odejście od zwykłych dekoracji na rzecz tych ciemniejszych, bardziej mrocznych. Byłam trochę zdziwiona tym, że było tu tak pusto, ale najwidoczniej uczniowie nie zaczęli się jeszcze zbierać. Nie żebym narzekała, nie lubiłam tłumów. Jednak nie zwracając na to większej uwagi podeszłam bliżej kotła, łapiąc jeden z kubków i udałam się na ławeczkę. Nie mając nawet do kogo się odezwać, zaczęłam rozdzielać mgłę obok moich stóp na pół - Niczym Mojżesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy usłyszałem o dyniowym przysmaku serwowanym w Wielkiej Sali, to czym prędzej zmobilizowałem swe zgrabne nóżki i zawędrowałem w te rejony. Ku mojemu zdziwieniu - nie była to zgrabna dupeczka, tylko sok z dyni. Jednak czego mogłem się spodziewać po nowinkach, które dostałem od niewinnych pierwszaczków? Tak czy siak, postanowiłem nie narzekać, tylko potem dać młodziakom reprymendę - "Nie wprowadzać Luśka w błąd!"
    Z lekkim uśmiechem na twarzy chwyciłem kubeczek i rozejrzałem się, aby zbadać teren. W Sali znajdowała się ledwie garstka uczniów. Dzięki temu mogłem z łatwością namierzyć swoją psiapsiółę, która z niezwykłym skupieniem majtała nogą w mgiełce.
    — Ji-ji, co tak siedzisz siedzisz jak biskup na konklawe? — spytałem, otaczając ją ramieniem wokół szyi i uśmiechając się łobuzersko.
    — Oto przybył twój ulubiony człeniu!

    Lu Han

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy tylko usłyszałam znajomy głos, to podniosłam głowę, by zobaczyć mojego przyjaciela.
    - Luhaaaaanie... - przeciągnęłam samogłoskę i również otoczyłam go ramieniem, by za chwilę się odsunąć i spojrzeć na niego. Od razu wyszczerzyłam się, nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałam tego Jelenia i stęskniłam się. - A gdzie się ten oto człeniu, podziewał? - mimo, że starałam się zrobić wręcz lekko urażoną minę, to nie mogłam. Gęba sama mi się cieszyła z tego nagłego spotkania.
    - A no wiesz, żadnej rozrywki nie było, nie pojawił się nikt ciekawy, dlatego tak siedziałam. Ale oto przybyłeś. - zaśmiałam się cicho.

    OdpowiedzUsuń
  4. Serce się radowało na widok uśmiechniętej Ji-ji, z którą ostatni raz rozmawiałem dłużej przed wakacjami. Oczywiście utrzymywaliśmy kontakt listowy. A po rozpoczęciu roku ciągle się mijaliśmy, i jakoś nie nadarzyła się okazja, aby grzecznie posiedzieć i porozmawiać. Dlatego miałam zamiar skorzystać z okazji, która się nadarzyła.
    Dziewczyna przywitała mnie z szerokim uśmiechem, po czym również zawiesiła na mnie swe ramię.
    — A wiesz, tu i tam. Głównie musiałem drapać Baekhyuna, aby machał ogonkiem — odparłem i umiejętnie wywróciłem oczami na wspomnienie o tym jegomościu. Poświęcałem dla niego mój cenny czas i nadal nie miałem go dosyć. Ha! Powinien mnie po stópkach całować.
    — Oj Ji-ji — powiedziałem, po czym zrobiłem z ust dzióbek. — Nie dąsaj się. Twój ulubiony człeniu jest dzisiaj cały twój, a potem wygospodaruje dla ciebie trochę czasu. — Puściłem oczko w jej stronę, a następnie wziąłem łyk soku dyniowego.
    Z zainteresowaniem słuchałem tego co Jiyeon miała do powiedzenia, choć nie było to coś porywającego.
    — Oh, moje biedactwo. Jak tam wakacje? Pojawił się jakiś kawaler? — spytałem, poruszając jednoznacznie brwiami.

    Lu Han

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu nadarzyła się okazja, żeby porozmawiać, tak więc nie zamierzałam jej przepuścić tak łatwo i Luhan, też widocznie nie.
    - Baekhyun widzę zawrócił ci w głowie do końca. - uśmiechnęłam się widząc jego minę i wspominając jak razem byli na balu. Wyglądali co najmniej uroczo.
    - No mam nadzieję. - teraz to ja teatralnie wywróciłam oczami - Gdzie znalazłabym drugą taką osobę do jedzenia słodyczy. - poruszyłam brwiami i wyciągnęłam czekoladę z kieszeni. Miałam przeczucie żeby ją ze sobą wziąć i nie pomyliło się one. Podałam ją Luhanowi, a sama napiłam się trochę soku.
    - Nic szczególnego się nie działo, tylko kilka wyjazdów na chwilę. - wzruszyłam ramionami - A jeśli chcesz wiedzieć, ostatnio pewien Gryfon stał się przeze mnie mokry, a dokładniej wylądował w jeziorze. A twój czas wolny?

    OdpowiedzUsuń
  6. — To taka mała wsza, która zalęgła się we włosach, i trudno jest się jej pozbyć. — Porównanie Baekhyuna do pasożyta nie było szczytem moich umiejętności, w zakresie kreatywności. Jednak nie potrafiłem się zdobyć na coś lepszego z prostego powodu - nie chciało mi się.
    — O nie. Czy ja widzę to co widzę? — spytałem retorycznie, kiedy to Ji-ji wyjęła z kieszeni czekoladę i podała mi ją. Bez chwili zastanowienia rozpakowałem ją, ułamałem kawałem i wepchnąłem go do ust.
    — Przez chwilę wyglądałaś jak przemytnik — oznajmiłem śmiertelnie poważnie, a przynajmniej chciałem, aby to tak zabrzmiało. Zapewne z marnym skutkiem.
    Uniosłem jedną brew ku górze, słysząc o ciekawej przygodzie Ji-ji z Gryfonem. No ładnie.
    — Interesujący początek romansidła. Ale mój nie był lepszy. Wylądowałem mordą w błocie. — wzruszyłem ramionami, jakby to było coś zwykłego.
    — Choć robię się zazdrosny. No no, gdybyś miała coś między nogami, to stałbym się dla ciebie bardziej homo, niż jestem teraz — rzuciłem beznadziejnym żarcikiem i oparłem głowę o ramię dziewczyny, spoglądając na nią z miną zbitego psa.
    — Nic ciekawego. Nadal straszę pierwszaczki.

    Lu Han

    OdpowiedzUsuń
  7. - Ale nie chcesz się jej pozbywać. - zaśmiałam się cicho. Luhan potrafił znaleźć nietypowe porównania, przez co często wychodziły jakieś śmieszne teksty. Między innymi to przez tą rozgadaną buzie spro osób za nim nie przepadało, ale sami nie mieli pojęcia co tracą. Również wzięłam kawałek czekolady.
    - Ale ładniejszego w tej branży nie znajdziesz. - oparłam brodę na ręce, mrugąjąc, bo ze skromnością trzeba się urodzić.
    - Widzę oboje mamy szczęście do nietypowych romansideł. - byłam przez chwilę cicho, ale zaczęłam się śmiać, gdy usłyszałam żarcik - Gdybym była chłopakiem, bez wątpienia poleciałabym na twoje romantyczne teksty. Oj no nie masz powodu być zazdrosny, dla ciebie zawsze znajadę czas. - popatrzyłam na tą mine zbitego psa.
    - No to co ty na to, żebyśmy postraszili kogoś razem. - uniosłam brwi w geście zapytania.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ji-ji była skromna jak ja, i równie często ironizowała. Posłałem w jej stronę łobuzerski uśmiech, a następnie wypiłem sok dyniowy do samego dna.
    — Oczywiście, że nie znajdę nikogo ładniejszego. Taka osoba nie istnieje — oznajmiłem i szturchnąłem ją zaczepnie ramieniem. Czasami trzeba było się komuś podlizać - nawet w sposób żartobliwy.
    — Oh, czuję się zaszczycony — zaśmiałem się i wrzuciłem do ust kolejny kawałek czekolady, rozkoszując się smakiem. Byłem strasznym łakomczuchem, choć wiedziała o tym zaledwie garstka ludzi. Jednak z jeszcze mniejszą ilością osób mogłem dzielić swoje zamiłowanie do słodyczy. Właściwie to tylko z jedną.
    — Masz coś konkretnego na myśli, złotko?

    Lu Han

    OdpowiedzUsuń
  9. — Ojjjj no bo się zarumienię. — zaśmiałam się. Ewidentnie się podlizywał, ale było to zabawne. Pokręciłam kubkiem patrząc na sok i upiłam trochę.
    — Raczej nic konkretnego nie, ale nie wiem, możemy wybrać się do lochów, na mroczną wieżę, do wrzeszczącej chaty. Jest sporo miejsc. — uśmiechnęłam się i wzięłam kolejną kostkę czekolady. Dzisiejszego dnia zdecydowanie brakowało mi cukru i dobrego towarzystwa, było jakoś tak nudno. A teraz nie mogłam na to narzekać.
    — Chyba wymyślimy jakiś plan. — wypiłam sok do końca i zaczęłam się bawić kubkiem.

    OdpowiedzUsuń
  10. — A co? Moja Ji-ji się zawstydziła? — spytałem, po czym odstawiłem pusty kubek na ławce obok, aby wolnymi dłońmi ująć twarzyczkę dziewczyny. Delikatnie szczypnąłem ją w policzki, jakby mając nadzieje, że dzięki temu pojawi się przysłowiowy buraczek. Niestety musiałem obejść się smakiem.
    — To co? Wpierw do lochów? — Uśmiechnąłem się szeroko, a następnie wstałem i wyjąłem kubek z rąk Jiyeon, aby potem energicznym ruchem postawić panienkę do pionu.
    — Chodźmy się zabawić! — powiedziałem to na tyle głośno, by reszta ludu na Sali mogła to usłyszeć i spojrzeć na nas wymownie.
    Niewiele myśląc, wyciągnąłem Jiyeon z pomieszczenia.

    [Z/L]x2

    Lu Han

    OdpowiedzUsuń