WYBIEG HIPOGRYFÓW

Wybieg znajdujący się tuż przy Zakazanym Lesie. Jest to rozległa zielona polana, ogrodzona drewnianym płotem, po której biegają wolno wypuszczone hipogryfy. Zwierzęta mają tam zapewniony pokarm i spokój, a opiekuje się nimi szkolny gajowy – Hagrid. Zdarza się również, że na wybiegu organizowane są lekcje opieki nad magicznymi zwierzętami.

27 komentarzy:

  1. Dzisiejszy dzień zdecydowanie nie należał do tych najlepszych. Przynajmniej nie o takiej nieludzkiej porze jaką była piąta rano. Chyba tylko masochiści wstawali o tej godzinie, a sadyści (między innymi Hagrid) kazali innym to robić. Byłam zmęczona, było mi zimno i jedyne czego chciałam to napić się ciepłej herbaty. Jednak spodziewałam się tego po tym jak spałam dwie godziny. Zarywanie nocy nie było najlepszym pomysłem, ale musiałam skończyć książkę którą ostatnio udało mi się wygrzebać w bibliotece. Teraz trochę żałowałam ze względu na to, że padałam na twarz, ale z tego co widziałam w lusterku nie było tego po mnie widać. Spojrzałam na zegarek widząc, że czas mnie nagli, więc zarzuciłam na piżamę czarny płaszcz i przeczesałam włosy by nie odstawały we wszystkie strony. Po powrocie do pokoju miałam ambitny plan wrócić do łóżka i spać cały dzień z Sensei'em u boku. Wyszłam szybko z dormitorium kierując się na błonie. Tak się rozpędziłam, że dopiero po chwili zauważyłam, że nie zmieniłam butów i miałam dalej swoje granatowe kapcie z pomponikami. Wzruszyłam tylko ramionami i tak nikogo nie spotkam, a nawet jeśli to niech podziwiają, że nawet tak wyglądam pięknie.
    Stanęłam przy gajowym witając się cicho, trzęsąc się lekko kiedy poczułam wyjątkowo chłodny wiatr. Posłuchałam tego co Hagrid ma miał mi do wyjaśnienia i kiwnęłam głową mówiąc, że zrozumiałam. Zwierzęta miały jedzenie i wodę, jednak potrzebowały towarzystwa przez jakiś czas. Z cierpiętniczą miną stwierdziłam, że wszystkie Hipogryfy, oprócz jednego smacznie sobie spały. Wypowiedziałam kilka nieprzyjemnych słów pod nosem, kiedy gajowy odszedł, bo mogłam na spokojnie przyjść później, ale przynajmniej będę miała już to z głowy. Westchnęłam cicho wchodząc na teren wybiegu i podchodząc do obudzonego zwierzaka, który spokojnie sobie siedział. Ukłoniłam się, czekając aż zrobi to samo i kiedy odpowiedział mi podeszłam do niego głaszcząc po grzbiecie. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam obok opierając głowę o Hipogryfa. Przypomniało mi się jak byłam mała i razem z bratem się nimi opiekowałam. Uśmiechnęłam się lekko i czując ciepło od zwierzaka, przymknęłam oczy, jednak dalej nasłuchiwałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesień dawała już się wszystkim we znaki, ale nie mi. Ja, Lee Hoya prawie codziennie biegałem po błoniach. Kochałem to robić, ale jeszcze bardziej kochałem pobijać własne rekordy. W Hogwarcie nie było za dużo osób uprawiających sport, a raczej ja nie miałem przyjemności poznać, albo chociaż spotkać kogoś. Może dlatego, iż biegałem wcześnie rano. Jeszcze przed wschodem słońca, ubierałem swój fioletowy dres do biegania i ruszałem w plener. Niestety tegoż dnia mój ulubiony dres był jeszcze mokry po praniu, więc musiałem ubrać czarne dresowe spodnie, oraz czarną bluzę z kapturem, które również bardzo uwielbiałem. Wiadomo jednak, że w fiolecie prezentowałem się o niebo lepiej. Zrobiłem szybką rozgrzewkę przed chatką Gajowego Hagrida i zacząłem biec, na bieżąco tworząc w swojej głowie nową mapę. Tym razem zaplanowałem trasę koło wybiegu hipogryfów. Rzadko tam biegałem, ponieważ nie przepadałem za zwierzętami tam przebywającymi. Mimo wszystko, z powodu tego, że już każda drogę znałem na pamięć, wybrałem ten zakątek błoń. Biegnąc, rozmyślałem o niedawnych wydarzeniach. Miałem ostatnio spadek formy, i nie, nie mówię o sporcie. Pewna niewiasta skutecznie mnie odtrącała, więc postanowiłem pocieszyć się w moim ulubionym stylu. Wyrwałem jakąś pannę i bez zobowiązań pobaraszkowałem z nią. A mówią, że dziewczyny z Huffelpuff wcale nie są głupie. Nie skrzywdziłem nikogo. Wytłumaczyłem sobie z nią wszystko, a ta i tak pchała mi rękę pod bluzkę. Grzechem byłoby nie zerwać tego owocu. Podbudowałem trochę swoje ego. Niestety trochę, bo jak się później okazało zawaliłem wróżbiarstwo. Zwykle miałem średnie oceny, ale tym razem przeszedłem samego siebie. Nagle z myśli wyrwał mnie wschód słońca. Kochałem ten widok, napawałem nim oczy prawie codziennie, ale to raczej nigdy mi się nie znudzi. Ni stąd ni zowąd zobaczyłem coś jeszcze. Z pierwszymi promykami słońca dojrzałem drobną postać, siedzącą przy Hipogryfach. Samobójca, czy co? Na Hagrida to to raczej nie wygląda... Podbiegłem bliżej i cicho wskoczyłem na drewniany płot, który imitował ogrodzenie, ale tak właściwie, to po co latającym stworzeniom ogrodzenie?
    - Pst! Halo, żyjesz? - zapytałem, nieco ściszonym głosem, ale wciąż donośnym. Bardzo nie zależało mi na tym, żeby zwrócić uwagi zwierząt.

    OdpowiedzUsuń
  3. Siedząc przy zwierzaku, po chwili nie było mi już tak zimno. Jego pióra były takie miękkie i mogłabym tak siedzieć jeszcze chwilę, ale usłyszałam czyjeś kroki. Zignorowałam to, ale po chwili do moich uszu dotarło, jak ktoś mnie woła. Westchnęłam cicho, wstając powoli tak, żeby nie przeszkadzać Hipogryfowi i ruszyłam do jakiegoś chłopaka, który postanowił wskoczyć na ogrodzenie. Nie dość, że masochista (bo raczej kto normalny wstaje o tej godzinie z własnej woli) to debil. Gdy byłam już przy celu dostrzegłam, że to ktoś znajomy, a dokładniej Hoya.
    — Złaź z tego ogrodzenia idioto. — przywitałam się przemiło patrząc na chłopaka. Wiedziałam, że z nim jest coś nie tak, bo kto normalny ryzykuje atak ze strony zwierzaka, żeby kogoś zawołać? Spojrzałam na Hipogryfy, które nie przejęły się zbytnio jego obecnością i wetchnęłam cicho przeszesując włosy. To nie było zbyt miłe powitanie, ale nie chciałam mieć później kłopotów.
    — Dobra jeszcze raz. — powiedziałam to bardziej do siebie niż niego, znów skupiając się na jego osobie. — Co ty tu robisz? — starałam się powiedzieć to w miarę miło, ale nie miałam pojęcia jak to zabrzmiało. Na swoje usprawiedliwienie miałam to, że byłam dzisiaj zmęczona. Przejechałam wzrokiem po jego osobie widząc czare dresy i buty sportowe, pewnie chciał pobiegać. Masochista na sto procent. Choć ten sportowy świr znając, namawia inne osoby na sport. Sadysta też.

    OdpowiedzUsuń
  4. IDIOTO???!!! To trafiło we mnie, jak piorun. Nikt nigdy tak mi nie ubliżył. Nikt sobie na to nie pozwolił. Przecież to jakiś jawny skandal! Mimowolnie otworzyłem usta ze zdziwienia i zmarszczyłem brwi. No ładnie, przecież to Park Jiyeon. W tamtej chwili miała u mnie przerąbane!
    - Wypraszam sobie IDIOTĘ! Myślałem, że coś ci się stało, ale skoro tak, to proszę bardzo! Siedź sobie tutaj! Może następnym razem będziesz w tarapatach i nikt ci nie pomoże, bo przecież jest idiotą!
    Tak bardzo się oburzyłem, że nie zwracałem uwagi na głośny ton mojej wypowiedzi. Przez to obudziłem hipogryfy. Wszystkie zaczęły po kolei wstawać i kierować się w moją stronę. Na co ja spanikowałem. Bałem się zwierząt, a jeszcze bardziej tych majestatycznych stworzeń, które, gdy kiedyś próbowałem się pokłonić, zignorowały mnie. Szybko zeskoczyłem z ogrodzenia, prawie jak poparzony i prawie też się przewróciłem, jednak w ostateczności udało mi się zachować równowagę. Naprawdę woda się we mnie gotowała! Byłem przekonany, że Ji to miła osóbka, a tu proszę jakie zachowanie. A ja chciałem ją podrywać. O nie! Co to, to nie! Mogłaby mnie nawet błagać na kolanach, a ja już nigdy nie byłbym dla niej taki miły. I pomyśleć, że chciałem nauczyć ja pływać. Ba, nawet nurkowałem z nią na plechach. Rzeczywiście ze mnie idiota, co ja sobie myślałem. Panna ze Slytherinu, tego się można było spodziewać!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolega zdecydowanie wzbużył się na to, jak do niego powiedziałam. Cóż było to pierwsze co nasunęło mi się na język, kiedy kucał na tym ogrodzeniu niczym typowy dres i mimo, że się nie darł, to mówił dosyć głośno. W pobliżu Hipogryfów trzeba było być spokojnym i nie robić żadnych gwałtownych ruchów. Te majestatyczne stworzenia mimo swojej łagodnej natury, potrafiły zadać całkiem poważne obrażenia.
    Chciałam go uspokoić, ale widocznie nie to mu było w głowie, bo jeszcze się rozkręcił. Cóż musiałam przyznać, że to ja przywitałam się wyjątkowo niemiło, ale to on reagował jak kobieta z okresem w ciąży, choć to się wykluczało. Widocznie uraziłam jego męską dumę. Miałam zamiar mu coś powiedzieć, ale wtedy zauważyłam, że zwierzęta do nas podchodzą. Stanęłam prosto do nich i ukłoniłam się, na co mi odpowiedziały, ale wlepiały swoje oczy w Gryfona. Spojrzałam na niego widząc, że coś jest nie tak i wtedy do mnie dotarło, słysząc jak jego oddech przyśpieszył i on sam jakby zesztywniał.
    — Ty się ich boisz. — powiedziałam cicho patrząc mu w oczy. Powoli podeszłam do niego, obserwując zachowanie dwóch stron. Hoya wyglądał jakby miał uciec w popłochu i pobić tym samym swój życiowy rekord, a Hipogryfy cierpliwie czekały, choć pewnie zaraz im się ta cierpliwość skończy. Złapałam go za nadgarstek, żeby zwrócił na mnie uwagę, bo tak to nic bym nie zdziałała.
    — Patrz na mnie, jeśli spojrzysz im w oczy to znaczy, że chcesz się pojedynkować. — mówiłam spokojnie, by nie wzbudzić w nim jeszcze większej paniki.
    — Ukłoń się powoli. — mimo tego, że ciągnęłam go lekko za rękę na dół, Hoya nie robił zupełnie nic. Westchnęłam cicho kładąc mu rękę na plecach i trochę mocniej naciskajac, żeby się ukłonił. Czas niesamowicie mi się dłużył, ale w końcu Hipogryfy również to zrobiły i wróciły do swoich zajęć. Byłam zła, więc pociągnęłam chłopaka za ogrodzenie na tyle blisko żebym miała oko na wybieg, ale jednak na tyle daleko, żeby jego krzyki nie zwróciły ponownie ich uwagi i nikogo innego. Puściłam jego nadgarstek i spojrzałam w niebo, zastanawiając się co by tu powiedzieć.
    — Dobra, po pierwsze, przepraszam... — cóż początek był dobry, ale nie miałam pojęcia co dalej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Już chciałem odejść. Miałem ochotę wyżyć się na czymś. Sądziłem, że bieganie pomoże mi pozbyć się agresji, ale nie mogłem się ruszyć. Byłem przerażony i wkurzony. Należałem raczej do opanowanych osób, ale w tamtej chwili po prostu miałem dość wszystkiego. Jednak łatwo jest mnie zdenerwować, wystarczyło jedne słowo... Nie chciałem też pokazywać dziewczynie, że boję się zwierząt. Gdyby jeszcze z tego powodu mnie wyśmiała, chyba miałbym traumę przez co najmniej tydzień. Niestety po mojej reakcji Jiyeon się zorientowała.
    - Wcale się nie boję! - Odparłem, zagryzając zęby - A ty byś się nie bała, gdyby nagle stado na ciebie ruszyło?!
    Moje nozdrza zaczęły rytmicznie się ruszyć, gdy ślizgonka złapała mnie za nadgarstek. Miałem już totalnie dość, nie chciałem jej słuchać, ale najwyraźniej byłem zmuszony. Spojrzałem na nią z tak ponurą miną, jak nigdy w życiu. Zmusiła mnie do ukłonu. Myślałem, że oszaleję! Co to była za dyktatura wyobrażała sobie, że co?! Że może mi tak po prostu rozkazywać! Na szczęście Hipogryfy olały całą tą sytuacje i przestały się na mnie patrzeć. Koniec z tą samowolą!
    - Co ty sobie wyobrażasz Jiyeon! - zbliżyłem się do niej, tym razem to ja złapałem ją za nadgarstki i przycisnąłem do ogrodzenia - Jak śmiesz się tak do mnie zwracać! Chciałem ci tylko pomóc, a usłyszałem takie obelgi! - Przysunąłem się jeszcze bliżej, by szepnąć jej na ucho - chcesz mieć we mnie wroga?
    Nadal byłem bardzo zły, ale miałem nadzieję, że Park jakoś się z tego choć trochę sensownie wytłumaczy...

    OdpowiedzUsuń
  7. Widać było, że Lee denerwował się łatwo o czym trochę boleśnie uświadomiło mi ogrodzenie, o które zostałam oparta. Chyba zrozumiał mnie źle. Nie nabijałam się z niego, bo sama bałam się pająków i wiedziałam jak to jest. Ale widocznie przyznanie się do strachu było zbyt upokarzające. Nadęty chłopczyk z Gryffindoru. Sądziłam, że choć trochę ma w głowie, ale jak na razie chyba było tam pusto. No i przez jedno słowo miał gorsze humorki, niż niejedna laska. Starałam się być spokojna, ale powoli zaczynałam tracić nad sobą panowanie.
    — Przyznaję się, że obraziłam cię bez powodu, moja wina. Ale również to ja przed chwilą uratowałam ci dupe. Mogłeś skończyć pod ich kopytami. — tutaj miałam racje, bo gdyby nie ja, właśnie ktoś by go zbierał w kawałkach. Jednak nie spodziewałam się, że nachyli się jeszcze bliżej. Czułam się cholernie dziwnie, nie byłam przyzwyczajona do takich akcji przez co zakładam, że moje policzki zrobiły się lekko różowe. Jednak miałam zamiar zwalić to na chłód, bo jednak dalej było mi zimno.
    — Nie chce mieć w tobie wroga, ale wyobraź sobie, że nie mam zamiaru traktować cię jak jakiegoś księcia. — zdawałam sobie sprawę z tego, że miałam dość osobliwe podejście do ludzi, niektórym to pasowało, a niektórym nie.
    — Z jakiegoś powodu stało się tak, a nie inaczej, że trafiłam do Slytherinu. Jeśli chciałeś poznać jakąś przemiłą istotkę, to nie tutaj. — popatrzyłam gdzieś w ziemię. Chciałam zabrać ręcę, ale jego uścisk był mocniejszy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Po słowach Ji szybko puściłem jej dłonie. Nie kontrolowałem wtedy swojej siły i czułem, że dziewczyna próbuje się uwolnić. Najwyraźniej trochę przesadziłem. Może i byłem wkurzony, ale nie chciałem robić jej jakiejkolwiek krzywdy, a zdaje się na to wyszło. Była kobietą, a ja nie mogłem robić jej takich rzeczy. Odsunąłem się powoli i zauważyłem czerwone policzki dziewczyny. Szlag, co ja jej zrobiłem?
    - W takim razie dziękuję... - nagle zmieniłem swój ton. Zrozumiałem swój błąd, ale nie chciałem tego mówić na głos. Nie miałem pojęcia, jak obchodzić się z Hipogryfami. Najwyraźniej wystarczył jeden zły ruch, by je sprowokować. Doszło do mnie w końcu, że Park chciała mi pomóc, tak jak ja jej. Mimo wszystko idiotę mogła sobie oszczędzić. To była bardzo krępująca sytuacja. Nie wiedziałem, jak z niej wybrnąć. Może po prostu lepiej byłoby, gdybym sobie poszedł.
    - Nikt tu nie każde traktować mnie jak księcia. Należy mi się chyba szacunek, tak jak każdemu. A to, że należysz do Slytherinu wcale cię nie usprawiedliwia. Wszyscy jesteśmy ludźmi - odparłem, tym razem mówiłem spokojnie i powoli, bez zbędnego unoszenia się. Moja złość zniknęła, ale zastąpiło ją inne uczucie. Poczucie winy, gdy zauważyłem czerwone ślady na nadgarstkach Jiyeon.

    OdpowiedzUsuń
  9. Spojrzałam na swoje nadgarstki na których były czerwone ślady i pociągnęłam rękawy płaszcza trochę bardziej, by je zakryć. Było mi szkoda Lee, bo domyślam się, że nic mi nie chciał zrobić, a to był efekt złości. Cóż, wywołanej przeze mnie. Było mi głupio, jednak poczułam swego rodzaju ulgę, że trochę mu przeszło. Westchnęłam, przecierając oczy i zamyśliłam się chwilę, głównie moje myśli zajmowała teraz odpowiedź. Argument z domem, był trochę naciągany, jednak też miał swój sens, bo do tego domu trafiały trochę bardziej... specyficzne osoby. Jednak nie powiedziałam nic więcej.
    — Tak wiem, przepraszam. — powiedziałam to dosyć cicho, nie przepadałam za wymawianiem tego ostatniego słowa. Byłam przyzwyczajona do tego, że w większości przypadków miałam racje, jednak przeszło mi to przez gardło już drugi raz dzisiaj. Czyżbym pobiła rekord? Podeszłam trochę wyżej, tak żeby mieć widok na zwierzęta i usiadłam na mokrej od rosy trawie, patrząc przed siebie. Nic więcej nie mówiłam, bo miałam świadomość, że było nam głupio. Jeśli Hoya chciał teraz iść, to w pełni go rozumiałam, choć przez myśl przemknęło mi, że w takiej sytuacji najprawdopodobniej tu zasnę. A tak to zawsze skupiałam uwagę na słowach drugiej osoby.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mogłem tego tak zostawić. Tak nie postępują prawdziwi mężczyźni! Możliwe, że dziewczyna chciała zostać wtedy sama, ale ja musiałem oczyścić swoje sumienie. Podszedłem do siedzącej na ziemi Jiyeon.
    - Meh, to ja przepraszam. Naprawdę wybacz mi, nie wiem dlaczego tak się zdenerwowałem... A teraz twoje nadgarstki... - mówiłem, dość emocjonalnie, jak na mnie, nawet brakło mi tchu. Czułem się żałośnie. Nigdy nie skrzywdziłem kobiety, zawsze chciałem je chronić, w końcu taka jest rola mężczyzn. Nie potrafiłem sobie tego wybaczyć - Jiyeon, proszę. Nie oceniaj mnie przez pryzmat tego. Jeszcze nigdy mi się coś takiego nie zdarzyło... Czuję się potwornie.
    W tamtej chwili olałem swoją dumę, otwierając się dla ślizgonki. Rzadko mi się to zdarzało, praktycznie w ogólne, jednak sytuacja tego wymagała. Może i czasami traktowałem niektóre dziewczyny przedmiotowo, ale nigdy nie chciałem robić im krzywdy. Ji nie należała do tej grupy, była inna. Miała swoje wartości, charakter, temperament. Nigdy nie odważyłbym się traktować jej jak reszty zakochanych we mnie lasek. Spoglądając na nią, widziałem zupełnie inny typ płci pięknej. To mnie intrygowało.
    - Proszę - wyszeptałem, podając jej swoją bluzę, która chwile temu zdjąłem. Miałem na sobie tylko fioletowy podkoszulek. Dostrzegłem dziwne obuwie koleżanki, mimo to wolałem nie drążyć tematu. - Lepiej usiądź na tym, skoro już masz siedzieć, bo jeszcze się przeziębisz.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kątem oka widziałam jak Hoya podchodzi do mnie. Kiedy mówił spojrzałam na swoje nadgarstki. Nie były już tak czerwone i nawet specjalnie nie bolały. Słuchałam go uważnie, choć może nie było tego po mnie widać. Zrobiło mi się miło, ale kiedy sądziłam, że już skończył, ten dalej nawijał. Rozumiem, że się na mnie otworzył, bo jego ton głosu był dość emocjonalny. Jednak nie rozumiałam za bardzo dlaczego, ale widocznie czuł taką potrzebę.
    — Skończ już gadać... — pociągnęłam go za rękę, bo jednak nie chciało mi się wstawać, mierzwiąc jego włosy, by przestał nadawać jak katarynka — Bo zaraz mi tu zaczniesz rapować. — zaśmiałam się, puszczając go by znów mógł się wyprostować.
    — Jest okej, naprawdę. — nie trzymałam długo urazy. Ta sytuacja wynikła w dużej mierze z mojej winy, a to Gryfon mi się tłumaczył. Popatrzyłam na bluzę, którą podał mi chłopak. Wzięłam ją, ale za chwilę jednak się podniosłam i zarzuciłam mu na głowę. Był to taki lekko zaczepny gest, ale nie złośliwy.
    — Nic mi się nie stało po wyprawie do jeziora, więc i tym razem będzie dobrze. Ja mam płaszcz... — to mówiąc pokazałam, że był trochę ponad kolana — A jak na ciebie patrzę w tej koszulce, to robi mi się jeszcze zimnej. — miałam dosyć dużą tolerancję na temperaturę, ale przez niewyspanie odczuwałam ją trochę bardziej niż zwykle. Zauważyłam to spojrzenie na moje kapcie, no tak niecodziennie ktoś wybierał się w nich na błonie. Wiem też, że moje nie równały się z tymi Sunggyu, ale chyba też dawały radę. Znów usiadłam, tym razem tak, żebym miała materiał pod tyłkiem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałem nadzieje, że cała ta sytuacja zostanie tylko między nami. Z biegiem czasu sądzę, że byłem wtedy dla niej jednak za miły. Pozwoliłem jej nawet poczochrać swoje włosy, co niemiłosiernie mnie łaskotało. Nie wiedziałem, czy odpowiedzi dziewczyny znowu miały mnie obrazić, czy po prostu odgonić i puścić w niepamięć te niemiłe wydarzenia. Odpuściłem jej, widząc jak się śmieje, a był to bardzo uroczy śmiech.
    - Skoro tak uważasz - odparłem, ściągając i poprawiając moją bluzkę. - Patrząc na mnie w tej koszulce, powinno ci się robić raczej gorąco.
    Tym razem to ja zaśmiałem się. Zmiana nastroju naszego spotkania na pewno wyszłaby nam na dobre. Ciągle jednak w mojej głowie krążyły myśli. Czego ona tu szukała o tej porze? Może na kogoś czekała, albo ktoś ją tu zostawił, po jakieś miłej nocy... No i ten strój. To nie dawało mi spokoju, dlatego zapytałem w końcu.
    - Czy mogę spytać, co ty tu tak właściwie robisz?
    Rozejrzałem się dookoła. Hipogryfy były daleko i zupełnie nie zwracały na nas swej uwagi. Czułem się bezpiecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Po słowach chłopaka popatrzyłam na jego bluzkę, w tym momencie zauważyłam, że rzeczywiście przylega do ciała eksponując mięśnie brzucha. Odwróciłam wzrok, prychając w myślach, ale cholera miał racje, zrobiło mi się trochę cieplej. Z zamyśleń wyrwało mnie pytanie. No tak, prędzej czy później i tak by to zrobił, jednak chciałam zobaczyć jego reakcję, więc postanowiłam nie mówić prawdy. Wstałam i stanęłam trochę na palcach, tak żeby sięgać do jego ucha.
    — Ale daj mi słowo, że nikomu nie powiesz. — szepnęłam konspiracyjnie — Od trzech miesięcy pędzimy bimber w cieplarni trzeciej. Wczoraj mieliśmy tajną narade w sprawie wzmocnienia ochrony naszej działalności, ale tak trochę się napiliśmy. I stało się tak, że każde z nas spało gdzieś indziej. Nie pamiętam co dokładnie robiliśmy, ale pamiętam jak kumpel zostawił mi ten płaszcz i pobiegł wykrzyczeć światu swoją miłość do Boga. — kij z tym, że płaszcz był damski, chciałam zobaczyć jego minę. Nic takiego się nie wydarzyło, ale Hoya wydawał mi się dziwnie podejrzany jak o to pytał.
    — A co jesteś zazdrosny? Czy chcesz dołaczyć? — poruszyłam znacząco brwiami.

    OdpowiedzUsuń
  14. Włożyłem dłonie w kieszenie swoich spodni. Spoglądałem na Jiyeon z niedowierzaniem. To co mówiła, było dla mnie zupełną abstrakcją. Coś takiego miałoby w ogóle miejsce? I nikt by tego nie odkrył przez tak długi czas? Niby słyszałem kiedyś plotki o jakimś tajemniczym stowarzyszeniu w murach szkoły, ale ludzie kochają takie rzeczy i każdy zwykle dodaje coś od siebie. Mimo to, dziewczyna znała tyle szczegółów, że to naprawdę było podejrzane. Raczej nie wymyśliłaby tego na poczekaniu. Właściwie to uczniowie ze Slyterinu byli specyficzni i miewali dziwne pomysły. Ji jednak miała racje. Ewolucji nie zmienię, naród ślizgonów na zawsze pozostanie odmienny. Długo myślałem, co odpowiedzieć. Byłem zdezorientowany. Postanowiłem to sprawdzić.
    - Teraz, jak o tym mówisz, to przypomniałem sobie. Trochę wam ta konspiracja nie wyszła, bo cały mój dom gada o tym, jak jakaś grupka spotyka się w cieplarni i prowadzi tam nielegalne interesy. To tylko kwestia czasu, aż zajrzą tam Prefekci - odrzekłem, także nieco pochylając się nad ślizgonką, posłałem jej szyderczy uśmiech. - Jestem przekonany, że pierwszy będzie tam Kim Sunggyu. No i nie, podziękuję. Nie chcę należeć do i tak już nietajnej tajnej organizacji. Poza tym wyzbyłem się wszelkich używek, jestem abstynentem. Moim jedynym uzależnieniem jest sport.- Uniosłem głowę dumnie, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie dla panny Park.

    OdpowiedzUsuń
  15. Uśmiechnęłam się lekko widząc jego zdezorientowanie. Wiedziałam, że jakiś tam talent do kłamstwa miałam. Jednak po następnych słowach zastanowiłam się chwile nad odpowiedzią. Czy on mnie sprawdzał? Na osiemdziesiąt procent tak.
    — Nie wyszła? Ależ skąd, idzie doskonale. Najlepiej jak ludzie plotkują, kilku sprawdzi i w końcu przejdzie to jaka legenda, a my w spokoju możemy kontynuować. Ale mogą też plotkować o drugiej grupie. Z tego co kojarzę niektórzy Krukoni stwierdzili, że skoro żadne dziewczyny do nich nie przychodzą, trzeba ściągnąć ciążącą tam klątwę. Niestety nie znam szczegółów, tylko umówiliśmy się w jaki dzień tygodnia która grupa tam przychodzi. — myślał, że przechytrzył mistrza, nie ma tak łatwo.
    — Skoro jesteś abstynentem to trzeba to oblać, nie? — zaśmiałam się. Sama nie piłam zbyt często i nie ciągnęło mnie do alkoholu, ale czasami po prostu nie można było odmówić. A i tak wtedy byłam grzeczna.
    Po jego kolejnych słowach, przez myśl znowu przeszło mi hasło "sportowy świr". Jednak od naszego pierwszego spotkania, uzupełniłam trochę informacji na jego temat. Był popularny szególnie wśród płci pięknej, to też na usta cisnęło mi się jedno pytanie. Może było trochę bezpośrednie... Nie no, było bardzo bezpośrednie, ale też zabawne. Zauważyłam tą dumną postawę, więc mogłam ją troszeczkę zgasić.
    — Tak więc mam pytanko. Skoro podrywasz i obracasz tyle dziewczyn, to twoim zdaniem seks to sport czy używka? — uniosłam brwi w pytającym geście, jego mina była bezcenna.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zdziwiłem się jeszcze bardziej, lecz nie chciałem tego okazywać. To najwyraźniej była prawda. Nie potrafiłem brnąć w to dalej. Jako gryfon byłem raczej prawdomówny i nie umiałem tak łatwo kłamać. Swoją drogą nie wiedziałem, że Jiyeon to takie ziółko. Kiedy ją spotkałem, owszem zaskoczyła mnie hasełkami, jakie rzucała w moje fanki, ale później jednak wydawała się spokojna i poukładana. Możliwe, że pod tą piękną powłoką przyczajona była prawdziwa groźna ślizgonka. Może i urocza, jak kotek w koszyczku, ale w tym małym zwierzaku czyhał lampart, który czekał tylko żeby się ujawnić. Na szczęście nie przepadałem za zwierzakami... Oby tylko Ji nie zakręciła mi w głowie...
    - Klątwa w Domu Ravenclaw powiadasz... - Ciągnąłem, nie wiedząc, jak jej na to odpowiedzieć. Jedyne plotki i historie jakie mnie ciekawiły, to te na mój temat. Wyciągnąłem ręce z kieszeni, by tym razem skrzyżować je na piersi. Jeśli jej suchar o abstynencie miał być śmieszny, to mnie nie urzekł. Mimo to wymusiłem sztuczny uśmiech na twarzy, który jednak przerodził się w prawdziwy, po kolejnych słowach ślizgonki.
    - Widzę, że wiesz na mój temat znacznie więcej niż ostatnio - stwierdziłem. To znaczyło, że choć trochę ją zaintrygowałem. No nieźle. - Zdecydowanie sport - zbliżyłem się po raz kolejny tego dnia do Ji. Posłałem jej zalotne spojrzenie - A ty lubisz... Sport?

    OdpowiedzUsuń
  17. Ktoś tu wymiękł. Sądziłam, że Gryfon będzie bardziej dopytywał, tak się jednak nie stało. Może to i dobrze, bo już niedługo wymyśliłabym nie wiadomo co. Zastanawiało mnie to, że w rzeczywistości Hoya był jednak trochę spokojniejszy. Zdecydowanie pasował do swojego domu.
    — Powiedzmy, że staram się poznać moich sprzymierzeńców i wrogów dosyć dokładnie. — było to prawdą. Miałam dosyć ambitne plany co do różnych rzeczy, jednak nie wiedziałam czy w ogóle chce mi się je wprowadzić w życie. Jednak tak na wszelki wypadek szukałam informacji o osobach, które zwróciły jakkolwiek moją uwagę. Prawie każda była ważna. Popatrzyłam na Gryfona, który chyba był jakże zadowolony z mojego pytania. Zamyśliłam się na chwilę starając się znaleźć odpowiedź.
    — Jestem co do niego... obojętna. — było to na swój sposób wymijające, ale i prawdziwe. Miałam ważniejsze rzeczy na głowie, choćby plany podbicia świata... albo spanie. Nie wiedziałam o co jeszcze w tym momencie zapytać, więc siedziałam cicho i pociągnęłam rękawy płaszcza tak, żeby zakryć dłonie. Spojrzałam na Hipogryfy czy wszystko u nich w porządku i podeszłam do barierki. Podciągnęłam się i usiadłam tak żeby moje nogi swobodnie zwisały, ale żeby być przodem do mojego rozmówcy. Zaczęłam nimi machać w powietrzu niczym małe dziecko. Zakręciło mi się lekko w głowie, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać.
    — Teraz ty powiedz mi, dlaczego tak wcześnie łazisz po błoniach? Rozumiem, że sport to twoja miłość, ale mnie mało rzeczy wyciąga z łóżka o takiej porze. — zainteresowało mnie to z tego względu, że moim zdaniem to naprawdę był masochizm. Dlaczego takie sportowe świry nie lubiły spania bardziej od wysiłku fizycznego?

    OdpowiedzUsuń
  18. Mimo, iż byłem ciekawy, to nie drążyłem nadal tematu. To, po co tam przylazła nie było ważne. Ważne było, że udało mi się ją spotkać.
    - W takim razie jestem wrogiem czy sprzymierzeńcem? - Nurtowało mnie to, to też odważyłem się zapytać. Byłem przekonany, że po tej akcji na jeziorze, raczej to drugie, albo chociaż coś neutralnego. Spodziewałem się dłuższej odpowiedzi na temat sportu. Oboje nie byliśmy już dziećmi i w tych kwestiach rozmowa powinna płynąć bardziej gładko. Aczkolwiek rozumiałem, że ta tematyka mogła być równie kontrowersyjna co bimber. Ja osobiście nie krępowałem się tymi sprawami. Choć miałem ociupinkę nadziei, że Jiyeon również okaże troszkę zainteresowania. Śledziłem ruchy koleżanki. Nie uszło mojej uwadze to, że zachowywała się, jak słodka dziewczynka. Taka do schrupania. Zbliżyłem się, stałem tuż za nią. Ułożyłem podbródek delikatnie na ramieniu panny Park.
    - To chyba oczywiste, przyszedłem uprawiać sport - pozwoliłem sobie, aby moje dłonie powędrowały na jej talie, także nieco przysunąłem się, by dziewczyna poczuła ciepło mojego rozgrzanego ciała. - Skoro jesteś obojętna, to może cię jednak przekonam?
    Nie wystarczyło dużo, aby zachęcić moją nieprzyzwoitą naturę. Skoro Ji zaczęła, to może ja kontynuuję tą niewinną, ale jakże perwersyjną grę.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zastanowiłam się nad tym przez chwilę.
    — Jak na razie chyba sprzymierzeńcem. — chłopak nie dał mi na chwilę obecną powodu, żeby było inaczej. Gdyby tak się stało już by o tym wiedział. Zauważyłam że podszedł bliżej i sądziłam, że po prostu przystanie, lub usiądze obok. Jednak podskoczyłam lekko, kiedy poczułam jak obejmuje mnie w talii i przysuwa się bliżej. Nie przestraszyłam się, było to bardziej zdziwienie tym gestem. Po chwili poczułam też ciepło bijące od jego ciała, przez co mimowolnie się zarumieniłam, ale równie szybko doprowadziłam do porządku. Przez chwilę nie byłam pewna co zrobić. Miałam świadomość, że ja sprowokowałam tą rozmowę, ale nie przewidziałam takiego ruchu z jego strony. Trzeba było ugryźć się w język. No cóż, byłam zmuszona zgasić temperament chłopaka. Odwróciłam się tak, żeby na niego spojrzeć i sprzedałam mu delikatnego pstryczka w nos.
    — Nie bądź taki do przodu, bo cię z tyłu zabraknie. — nie był to jakiś poważny gest, ale miał przekaz.

    OdpowiedzUsuń
  20. To nawet nie bolało, ale też pewnie nie miało. Park Jiyeon odtrąciła moje zaloty, ale nie ona pierwsza i ostatnia. Poza tym zdobywałem już cięższe trofea. Nie ma co, zadziorna to ona była. Podobała mi się jej nieugiętość. Zgodnie z wolą ślizgonki, zabrałem swoje ręce i odsunąłem się troszeczkę. Nigdy nie robię niczego w brew kobietom. Pomimo tego, nie chciałem zakończyć tego zbereźnego tematu.
    - To znaczy, że zgadzasz się na mały ruch? Nie martw się, ja mógłbym cię poprowadzić...
    Nie mogłem się oprzeć, musiałem wiedzieć, jak bardzo Ji byłaby w stanie prowadzić taką rozmowę. Miałem ją za gorącą dziewczynę, więc za wszelką cenę chciałem sprawdzić Park, nie tylko w tej dziedzinie... Stanąłem więc obok, pochylając lekko swoje ciało, by oprzeć ramiona o drewniany płot. To spotkanie wyglądało dziwnie. Dla nas była to chyba swego rodzaju spontaniczna zabawa.
    - Dobra. Spasuję, już cię nie męczę - wyjawiłem nagle. Moje spojrzenie powędrowało na horyzont. Słońce już wstało, ale dookoła nadal unosiła się lekka mgła. - Domyślam się, że spędziłaś tu noc. W takim razie nie chce może już iść do dormitorium? Mogę cię odprowadzić, jeśli tylko chcesz?

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy zabrał ręce, poprawiłam płaszcz wygładzając go. Zaraz jednak moją uwagę przykuły jego słowa. Zastanowiło mnie co miał na myśli mówiąc "mały ruch". To była zwykła ciekawość, jednak nie zapytałam, bo jeszcze chciałby zademonstrować, co aktualnie nie było mi potrzebne. Chociaż z drugiej strony ta rozmowa i tak zeszła na dziwne tory. Ogólnie z tą znajomością było coś nie tak od początku, ale jeszcze nie wiedziałam co.
    — Jaki... — zaczęłam, jednak po jego kolejnych słowach zamknęłam się. Teraz tylko musiałam ładnie zakryć tą drobną gafę, choć pewno moją ciekawość można było zauważyć.
    — Och, dziękuję ci za twą łaskę. — powiedziałam nieco zgryźliwie, jednak powędrowałam za jego spojrzeniem patrząc na horyzont. Widok był bardzo ładny, ale bardziej zastanawiało mnie która godzina. Sięgnęłam do kieszeni, niestety stwierdzając, że nie wzięłam zegarka. — Nie trzeba, ja jeszcze tu sobie posiedzę. Ale jeśli chcesz już iść, to cię nie zatrzymuję.

    OdpowiedzUsuń
  22. Uniosłem lekko brwi ku górze. Więc jednak była ciekawa. Uśmiechnąłem się triumfalnie, właściwie to bardziej do siebie niż do niej. Nie mniej jednak przeniosłem na nią wzrok.
    - Powiedziałbym ci, albo raczej pokazał, ale to może lepiej w szkole... Nie bądź taka, wróć ze mną - wyciągnąłem dłoń w jej stronę, ale wiedząc, że uparta Jiyeon nic z tym nie zrobi, złapałem ją za rękę. Była chłodniejsza od mojej, za to bardzo malutka i delikatna. - Jest ci zimno? Nie bądź uparta, wracamy!
    Podlazłem bliżej niej, splotłem obie ręce na jej brzuchu i pociągnąłem, by zdjąć dziewczynę z ogrodzenia. Nie czekając nawet na reakcje. Wtedy nie potrzebowałem zgody ślizgonkki, to było dla jej dobra. Wyobraziłem sobie, jak całą noc balowała, piła alkohol, a wiadomo, że wtedy człowiek oddaje dużo ciepła, a nie mamy już lata. Nie wiadomo, gdzie jeszcze się szlajała. No i co tak właściwie robiła z tymi Hipogryfami na wybiegu, może ma w sobie coś z zoofila?! W zasadzie to nawet by mnie to nie zdziwiło, po jej opowieściach można się było spodziewać wszystkiego.
    - Idziesz ze mną bez dyskusji - mówiłem, udając zatroskany ton, zupełnie jakbym był jej ojcem, po tym jednak szczerze się do niej uśmiechnąłem, ale nadal odciągałem ją od wybiegu, ujmując jej dłoń.

    OdpowiedzUsuń
  23. Zauważyłam jak się szczerzy i trochę mnie to zirytowało. Był widocznie usatysfakcjonowany moim zaciekawieniem, prychnęłam cicho.
    — Nie, podziękuję za demonstrację. — nie miałam zamiaru jeszcze wracać, bo wolałam wykonać swoją robotę dobrze. Choć polegała w sumie tylko na obserwowaniu, ale to też było ważne. Już chciałam mu coś powiedzieć, ale chyba nie miał zamiaru mnie słuchać. Poczułam jak ściąga mnie z ogrodzenia.
    — Ale jestem uparta! Na razie nigdzie nie idę, weź uspokój hormony. — chciałam się jakoś wydostać z jego uścisku, ale nie zamierzał mnie puścić. Poczułam się jak zbuntowany nastolatek, który dostaje upomnienie od rodziców.
    — Nie będziesz mi mówił co mam robić. — brzmiało to jak odzywka rozkapryszonego dziecka, które nie dostało tego, czego chciało. Jednak miałam to gdzieś. Zatrzymałam się ciągnąc go do siebie, żeby zrobił to samo. Jednak on był trochę silniejszy, przez co pociągnęło mnie w jego stronę, ale złapałam równowagę. Przynajmniej w końcu stanęliśmy.
    — Dzięki za dobre intencję, ale ja mam tutaj coś do roboty. Nic mi nie jest, żyję i... — zastanowiłam się jeszcze co by tu powiedzieć — Żyję. Więc jest dobrze. — chciałam sobie pójść, jednak zapomniałam o takim drobnym szczególe jakim było to, że dalej trzymał moją rękę. Zorientowałam się dopiero kiedy znów poczułam szarpnięcie. Popatrzyłam na nie, zastanawiając się jak to w ogóle możliwe, że o tym zapomniałam. Podeszłam trochę bliżej starając się zabrać jego rękę.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Coś do roboty... - powtórzyłem za nią. Obróciłem się, w tym samym czasie, gdy ta do mnie szła. Złapałem ją za obie dłonie i subtelnie pociągnąłem do siebie. Nie chciałem jej też znowu zrobić krzywdy, to też postanowiłem ją jednak puścić w obawie o to, że może jednak kolejny raz nie będę mógł się kontrolować, a to całe szarpanie wydało mi się już przesadne. - A co to masz znowu do roboty moja panno? Widzę, że ślizgonie nie mają w naturze odpoczywać. Po tak szalonej nocy masz jeszcze energię?
    Żałowałem, że Ji nie należała do tego typu dziewczyn, które to w takim wypadku kazałyby się nawet wnieść na rękach na najwyższą wieżę Hogwartu. Jednakowoż bardziej cieszył mnie fakt, że była uparta. Miałem z nią tyle zabawy, że nawet zapomniałem o bieganiu.

    OdpowiedzUsuń
  25. Schowałam ręce do kieszeni, bo rzeczywiście trochę zmarzły.
    — Nie interesuj się. Tak, mam jeszcze energię. — kiwnęłam głową na potwierdzenie moich słów. Cóż, było to dosyć perfidne kłamstwo. Padałam na twarz, ale czego się nie robi, żeby odbębnić swoją robotę. Z perspektywy czasu jednak żałowałam, że się zgodziłam. Właśnie teraz słodko bym sobie spała, a tak to jeszcze chwile temu rozmawiałam z Gryfonem o sporcie. Choć chyba w moim aktualnym stanie, było to zabawniejsze. Plusem tego dnia było to, że go spotkałam, zawsze to coś więcej niż tylko patrzenie się na zwierzęta.
    — Ja za to widzę, że Gryfoni szybko tracą energię.

    OdpowiedzUsuń
  26. Tracą siły?! Czy ona miała jakiś klucz odpowiedzi w głowie do tego jak mnie zdenerwować i urazić?! No przecież to był szczyt szczytów. Odechciało mi się znowu wszystkiego. Nie wiedziałem, czy wtedy mogła to wyczytać z mojej twarzy, ale przejechałem dłonią po czole, zastanawiając się czy dalej się z nią naparzać, czy może machnąć ręką i dać jej zamarznąć. Uspokoiłem trochę myśli. Jakaś dziewoja nie będzie mnie wyprowadzać z równowagi.
    - Jiyeon twoja upartość mi imponuje, ale mojej nie przebijesz - odparłem, zaraz po tym pochyliłem dziewczynę, szybko łapiąc ją za nogi oraz plecy, by mi się nie wyślizgnęła. Nie musiałem sobie nic udowadniać, lecz prowokacja panny Park postawiła mnie pod ścianą. Zacząłem biec z ślizgonką na rękach w stronę Chatki Gajowego - Musisz coś wiedzieć... Gryfoni nigdy się nie męczą.
    Nie miałem zamiaru słuchać tego, jak obraża mój Dom, choć i tak wiedziałem, że bardziej chodziło jej o mnie. Nie byłem pewien czy Ji ma to w naturze, czy po prostu specjalnie chce mnie zirytować

    OdpowiedzUsuń
  27. Chciałam odejść w jakże wielkim stylu jednak nie, Lee musiał pokrzyżować mi plany. Teraz byłam pewna na sto procent, że kolegę w niektórych sytuacjach wyjątkowo łatwo było sprowokować. Jego słowa były jak wyzwanie, którego mogłam się podjąć, ale chyba nie chciałam. Owszem byłam uparta, ale zazwyczaj tylko wtedy kiedy kogoś denerwowałam, albo jeśli czegoś bardzo mocno chciałam. Aktualnie miałam poczucie obowiązku co do zwierzaków, ale na razie były spokojne, więc chyba nic im się nie stanie. Zauważyłam dokąd biegnie i w mojej głowie zapaliła się żółta lampka. Czy wiedział, że Hagrida nie było? Podejrzewam, że gajowy tak szybko nie wróci, ale i tak wolałabym oszczędzić sobie różnych pytań z jego strony.

    [Z/L] x2

    OdpowiedzUsuń