WIELKA SALA


Wielka Sala jest największym, głównym pomieszczeniem Hogwartu, znajdującym się w pobliżu sali wejściowej. Bardzo obszerna i długa na kilkadziesiąt stóp, została wyposażona przede wszystkim w cztery długie stoły dla uczniów każdego domu oraz stół nauczycielski. Sklepienie Wielkiej Sali jest zaczarowane, dzięki czemu zebrani w niej widzą niebo odzwierciedlające aktualną pogodę panującą na zewnątrz. 
Uczniowie oraz nauczyciele zbierają się w niej trzy razy dziennie (śniadanie, obiad i kolacja), a oprócz tego w pomieszczeniu organizuje się egzaminy, ceremonie przydziału, bale oraz inne podobne wydarzenia.

Na Noc Duchów pomieszczenie zostało przystrojone świątecznymi dekoracjami. Ze ścian i sklepienia zwisają tysiące zaczarowanych nietoperzy, a drugie tyle wesoło lata gromadkami nad stołami i wokół zebranych uczniów. Wysokie, unoszące się w powietrzu świece osadzone zostały na dyniach, co nadaje pomieszczeniu więcej złotego blasku. Posiłki wydawane są na złotych półmiskach, a w powietrzu unosi się aromatyczny zapach dyniowych pasztecików, soków i zup.


26 komentarzy:

  1. Szliśmy w stronę naszego stołu zawzięcie dyskutując kto powinien zająć drugie miejsce w rankingu najgorszych nauczycieli. Pierwsze miejsce miało rezerwacje jeszcze zanim Taehyung podzielił się ze mną swoimi spostrzeżeniami odnośnie magicznych właściwości włosów Snape'a, przez które mężczyzna miał ich nie mył w obawie o utratę ich nadprzyrodzonych możliwości.
    Skręcając się ze śmiechu przysłuchiwałem się wynurzeniom chłopaka, który okazał się zabawnym kompanem.
    Jung Hoseok

    OdpowiedzUsuń
  2. - To co siadamy przy wejściu czy przy nauczycielach? - zapytałem - Ja nie mogę się zdecydować - dodałem
    - Może po środku wtedy będzie wszędzie taka sama odległość - zaproponował. Uznałem to za świetny pomysł, bo będę na tyle blisko by dobrze widzieć nauczycieli, ale nie na tyle by słyszeli jak ich obgadujemy.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  3. Po tym jak opuściliśmy skrzydło szpitalne, spokojnym krokiem ruszyliśmy na parter do wielkiej sali. Czułam się zupełnie malutka, gdy szłam tuż obok takiego wielkiego przystojniaka, jakim był Kim Mingyu. Nie wyobrażałam sobie, że miałabym w jakiś sposób szepnąć mu coś do ucha, albo dotknąć jego włosów. To po porostu było nie wykonalne. W rzeczywistości mogłam jedynie zapytać, jaką ma pogodę na górze i czy są ładne widoki. Wyglądaliśmy razem trochę tak Flip i Flap. Mimo to byłam wesoła i cieszyłam się, kiedy niektóre panienki wlepiały w nas swoje oczęta. Choć ten jeden raz, czułam, że wszyscy mi zazdroszczą
    - O cholibka! - wypowiedziałam, z wielkim zaskoczeniem, rozglądając się dookoła, gdy weszliśmy do Wielkiej Sali. Naszym oczom ukazała się piękna dekoracja, specjalnie przygotowana na Noc duchów. Było tak klimatycznie. Zapach dyni unosił się w powietrzu, w sumie nic dziwnego. Nie tylko były z niej zrobione dekoracje, ale także i potrawy, które od razu rzuciły mi się w oczy. Panowała tu nieco mroczna atmosfera, którą jednak bardzo lubiłam. Prócz nietoperzy. Zawsze bałam się, że zaplątają mi się w włosy. Niby były zaczarowane, ale i tak z tyłu głowy miałam tą obawę. - Jak ten czas szybko leci. Mamy już przecież Noc Duchów. O! Może usiądziemy tutaj? - Wskazałam na pierwsze lepszy miejsca na początku jednego ze stołów. W Wielkiej Sali nie panowała jednak ciżba. Zwykle na kolacje uczniowie chodzili o różnych godzinach. My natomiast musieliśmy przyjść nieco wcześniej, dlatego przy miejscach, które wybrałam nie było nawet ducha. Tak właściwie to było parę duchów, ale one szybko zmieniały swoje położenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Min z Chanseul u boku wkroczył do Wielkiej Sali i pierwszym, co tam zrobił było lekkie pochylenie głowy, w obawie przed latającymi w niej nietoperzami. To był zwyczajnie szok, nie należy tego  mylić ze strachem. Jednak po chwili zorientował się, że stworzenia przebywają zdecydowanie wyżej i mógł ponownie się wyprostować, nie martwiąc się zdarzeniem z jednym z latających ssaków.
    Spojrzał na stół, który wskazała Prefektka, który niemalże nie różnił się od reszty. Był tak samo udekorowany w kolorach czerni i pomarańczu, co nadawało całej sali specyficznego klimatu.
    Skinął głową na zgodę głową i zaczekał chwilę, aż dziewczyna zajmie swoje miejsce. Już po chwili usiadł na miejscu obok, uważając, żeby zachować między nimi odpowiednią odległość.
    Oczywiście, że czuł na ich dwójce nachalne i ciekawskie spojrzenia, dlatego nie chciał, aby po szkole rozeszły się niepotrzebne plotki. I tak już podejrzewał, że było o nich dość głośno.
    - Podać Ci coś konkretnego? - zapytał, rozglądając się po stole pełnym półmisków z apetycznie wyglądającym jedzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie byłam z początku pewna, gdzie powinnam zasiąść.Lepiej naprzeciwko, abym mogła obserwować dobrze ślizgona, czy może raczej na ławie, przy której akurat stoimy? Od razu wyobraziłam sobie, jak Min widzi moją mlaskając i ubrudzoną twarz. Zdecydowanie tutaj! Wspólny posiłek wydawał się bardzo miłą propozycją, lecz w praktyce jedzenie przy kimś obcym, albo i nowo poznanym, komu chce się zaimponować, wypada blado. Przynajmniej ja to tak obierałam. Okraczyłam ławę nogami i usiadłam powoli, by nie popełnić żadnego niepotrzebnego ruchu. Chłopak usiadł w idealnym według mnie odstępie. Miałam nadzieję, że nie wygłupie się kolejny raz. Na wszelki wypadek poprawiłam włosy, założyłam je za ucho, by nie wpadały mi do posiłku.
    - Hmmm - mruknęłam, dotykając palcem ust - O, zdecydowanie poproszę zupę dyniową. W moich stronach, był to prawdziwy przysmak, a moja babcia robiła najlepszą.
    Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie o mojej staruszce. W dzieciństwie spędzałam z nią dużo czasu, zawsze była mi bardzo pomocna. Kochana kobieta...

    OdpowiedzUsuń
  6. Bez słowa chwycił wazę z zupą, na którą miała ochotę Chan i wlał jej do talerza jej dużą ilość. Nawet nie zwracał uwagi na sprzeciwy dziewczyny, doskonale wiedział, że musiała dużo jeść, aby powrócić do pełni sił.
    Odłożył misę z powrotem na stół, a sam chwycił pierwszy lepszy półmisek z w miarę dobrze wyglądającym daniem i nałożył go sobie na talerz. Nie wiedział co dokładnie to było, ale najprawdopodobniej posiadało w swoim składzie choć odrobinę dyni lub marchewki, co Kim mógł stwierdzić po pomarańczowym zabarwieniu potrawy. Sam jakoś nie z bardzo przepadał za zupą dyniową, ale być może to dlatego, że nigdy nie jadł takiej naprawdę dobrej.
    - Smacznego - powiedział, spoglądając na Chanseul i szybko powracając wzrokiem na swój talerz. Powoli stół, przy którym siedzieli zaczął się zapełniać przybyłymi na posiłek uczniami.

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam nadzieję, że chłopak zapyta mnie skąd pochodzę, a wtedy ja mogłabym zadać mu to same pytanie i już co nieco więcej bym wiedziała na jego temat. Możliwe, że chłopak był zbyt głodny, by rozmawiać. Właściwie to nie wiedziałam ile czasu zeszło nam w skrzydle szpitalnym. Zwykle nosiłam przy sobie kieszonkowy zegar, ale ostatnio o tylu rzeczach zapominałam, że nawet go nie zabrałam i nie śledziłam upływu czasu tegoż dnia. Zresztą ktoś tak dobrze zbudowany powinien dużo jeść. Wywnioskowałam to też z porcji jaką nalał mi Mingyu. Czy on naprawdę wierzy, że ja to wszystko zjem?! Sobie mógł serwować takie ilości, ale mnie nie przystoi tyle wpakować w siebie, szczególnie, że on siedział obok.
    - Smacznego - odpowiedziałam cicho. Przez chwilę jedliśmy w ciszy i spokoju. Ja nie miałam zamiaru go krępować, więc nie spoglądałam nawet przez sekundę, jak konsumuje posiłek. Sama również nie lubiłam, gdy ktoś gapił się na mnie w czasie jedzenia. Niestety nie mogłam znieść tej ciszy i wreszcie wypaliłam. - Pyszna ta zupa, już wiem skąd staruszka czerpała inspiracje. U nas w Mongolii treściwa zupa to podstawa, a ty skąd pochodzisz Min?

    OdpowiedzUsuń
  8. Min przełknął kęs jedzenia, zastanawiając się nad słowami blondynki. Jakoś nigdy nie zastanawiał się skąd dziewczyna pochodzi i sam nie uznawał takich informacji za jakoś specjalnie istotne. Najważniejsze dla mnie było to, gdzie znajdował się w danym momencie i gdzie mógłby być w przyszłości.
    - Korea - odpowiedział na jej pytanie. Chłopak przypomniał sobie pewną sytuację. Kiedy pewnego razu był w jakimś europejskim kraju i powiedział, że jest z Korei od razu został zapytany, czy z tej normalnej, czy tej nienormalnej. To było dziwne pytanie i z początku nie do końca je zrozumiał, a kiedy już dotarł do niego jego błąd, tylko się zaśmiał. Westchnął więc i natychmiast uzupełnił. - Korea Południowa.
    Na jego ustach odmalował się raczej blady, smutny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  9. Odłożyłam na chwilę łyżkę. Jego pochodzenie tłumaczyło, dlaczego jest tak nieziemsko przystojny.
    - O, Korea Południowa, byłam tam parę razy, wspaniały kraj - odparłam, odwracając się w jego stronę - słyszałam, że w tym kraju są najprzystojniejsi mężczyźni w Azji. W sumie to by się zgadzało.
    Powtórzyłam sobie parę razy własne słowa. Zabrzmiało to bardzo płytko, ale w sumie z drugiej strony pochwaliłam tylko urodę chłopaka. Właściwie to on trochę się wyróżniał. Nie wyglądał jak typowy Koreańczyk, w zasadzie przez jego pofarbowane włosy i wysoką posturę. Najwyraźniej był wyjątkowy. Spoglądałam jeszcze przez krótką chwilkę na niego, szybko jednak odwróciłam się, bo poczułam, że to może być natrętne z mojej strony. Ciągłe wpatrywanie się w Mingyu mogło być bardzo niezręczne dla niego, a chciałam, by czuł się w moim towarzystwie jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mingyu z trudem przełknął następny kęs, starając się nie zakrztusić jedzeniem. Chanseul z każdą chwilą robiła się coraz śmielsza.
    - Naprawdę? Jakoś o czymś takim nie słyszałem - powiedział i zaśmiał się lekko kręcąc głową. Spojrzał na towarzyszkę, która akurat w tamtym momencie także na niego patrzyła. - Twierdzisz, że to się zgadza? Na jakiej podstawie?
    Uniósł nieco brwi, próbując sprowokować blondynkę. Z drugiej strony nie chciał, aby dziewczyna zakrztusiła się jedzeniem, dlatego on osobiście wolałby przełożyć podobną rozmowę na później, ale cóż, jeżeli Chan rozpoczęła, on w jakiś sposób zmuszony był kontynuować.
    Przejechał koniuszkiem języka po dolnej wardze, zaraz z uśmiechem przyglądając się blondynce. Oparł jedną ze swoich dłoni na stole, oddzielając nią ich dwójkę, natomiast drugą opiarł na kolanie.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Chyba mi nie powiesz, że nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo przystojny jesteś? Na pewno wszystkie dziewczyny się za tobą oglądają - mówiłam, ciągle gapiąc się na miskę z zupą. Nie chciałam patrzeć mu w oczy. Bałam się, że jeszcze domyśli się, że należę do jednych z nich. Mimo, iż bardzo mi się podobał, nie miałam zamiaru okazywać mu tego w tamtej chwili. Wziął by mnie z pewnością za osobę niepoczytalną. Niestety ja wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia. Kątem oka widziałam uśmieszek Mingyu. Na bank już o coś mnie podejrzewał. Właściwie to co w tym dziwnego? Był ładny, nawet kulturalny, bystry, inteligentny. Jak miałabym się w nim nie zakochać? Póki co, byłam zauroczona. Nie chciałam dopuszczać do siebie myśli, że miałabym go darzyć jeszcze większym uczuciem, i to tak szybko. Naturalne było, że bałam się zakochać, nie znając jego uczuć. To przyniosłoby mi tylko cierpienie, na które nie chciałam się narazić. Zbyt często byłam krzywdzona w życiu... Ponownie zabrałam się za jedzenie zupy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Utrzymywał na ustach sztuczny uśmiech tak długo, jak to było tylko możliwe. Przewrócił oczami, co było chyba najmilszą odpowiedzią, na jaką mógł się w tamtym momencie zdobyć. Bo powiedzmy sobie szczerze, Min nie uważał, że wygląd jest rzeczą najistotniejszą, zwłaszcza ten jego, którego momentami wręcz nie znosił. Oczywiście, że zdawał sobie sprawę, że jest nieco inny, ale ta odmienność nie zawsze przynosiła same korzyści. Starał się czerpać z tego jak najwięcej, a czasami nawet nieźle mu to wychodziło, ale na ogół wolałby wpasowywać się w kanony urody.
    - Powiedzmy, że czasami zdarza mi się to zauważyć - odpowiedział po chwili namysłu. Z natury nie bywał niemiły, ponieważ tego nie lubił. Starał się zachowywać w miarę neutralnie w towarzystwie dziewczyny, choć jej obecność zaczynała go odrobinę krępować. To nie jego wina, że nie przywykł do obecności w swoim życiu ludzi w sensie ogólnym, a jawne rozmawianie z kimś praktycznie obcym w towarzystwie innych obcych, było dla niego nie lada wyzwaniem. Dobrze wiedział, ze zachowywał się nieco inaczej, niż normalnie, ale to działo się niemalże bez udziału jego woli. Jakby dopiero w tamtej chwili zdał sobie sprawę z tego, że on i Chanseul nie są już sami.

    OdpowiedzUsuń
  13. Poczułam, jak na moją twarz wkrada się lekkie zawstydzenie. Po co właściwie poruszałam ten temat? Teraz trudno będzie mi przejść płynie do czegoś innego!
    - Ech Mingyu, nie bądź taki skromny - zaczęłam się śmiać, by trochę rozproszyć zgęstniałą atmosferę, delikatnie również uderzyłam go łokciem w rękę - A tak właściwie, to co ty tam sobie nałożyłeś, dobre?
    Zupa była pyszna, ale po zjedzeniu połowy miałam ochotę na coś innego. Zwłaszcza, że grzechem byłoby nie spróbować tego wszystkiego co oferowała nam ta uroczystość. Uczniów było coraz więcej. Obawiałam się, że wszystkie te pyszności znikną zaraz z oczu. Miałam wewnętrzny dylemat, bo nie miałam zamiaru opychać się przed chłopakiem, ale też nie chciałam nie skosztować innych potraw. Akurat, gdy był obok apetyt mi dopisywał. A może wrócę tu późnym wieczorkiem lub udam się do kuchni po jakieś smaczne resztki?

    OdpowiedzUsuń
  14. - Sam nie wiem co to - odpowiedział zdawkowo, od niechcenia grzebiąc pałeczkami w jedzeniu. Nagle cały jego apetyt uciekł na Alaskę, ale wiedział, że musi przynajmniej dokończyć swoją porcję. Wątpił, że gdyby to on stracił przytomność Chanseul zdołałaby zanieść go gdziekolwiek, dlatego pozostawał ostrożny.
    Starał się nie zwracać uwagi na wszystko dookoła, jak robił to zawsze w podobnych sytuacjach, a już po chwili czuł się o niebo lepiej. Wszyscy niepotrzebni ludzi zniknęli, pozostawiając go w jego małym, wykreowanym ciężką pracą świecie. To była jego rzeczywistość, w której powinien być całkowicie sam, dlaczego więc Chanseul nadal tam była?
    Dlaczego nadal potrafił o niej myśleć? Dlaczego nadal co chwila zerkał w jej stronę i to nie tylko dlatego, aby sprawdzić, czy dziewczyna zjada wszystko zgodnie z poleceniami pielęgniarki? Dlaczego ona nie chciała się odczepić?
    I najważniejsze pytanie: Dlaczego nie przeszkadzało mu to w tak wielkim stopniu, jak powinno?

    OdpowiedzUsuń
  15. Mingyu nigdy nie rozpieszczał mnie swoimi wypowiedziami. No może czasami, ale zwykle były skąpe i nie posiadały punktu zaczepienia. Bałam się gadać co mi ślina na język przyniesie, ale bardziej jednak bałam się, że go stracę. Nasze spotkanie było przypadkiem, choć moja babcia powtarzała mi, że nic nie dzieje się przypadkiem. Dlatego czułam, że jest to moja szansa od losu i zrobiłabym wszystko, żeby być bliżej Mingyu. Wydawał mi się taki tajemniczy, ale to tylko podsycało moją ciekawość. Im dłużej z nim przebywałam, tym bardziej pragnęłam go odkryć. W żaden sposób mnie nie odrzucał, wręcz przeciwnie. Fascynował i intrygował mnie.
    - To w takim razie ja chyba też tego skosztuję - wstałam z miejsca i sięgnęłam do półmisku, by nałożyć sobie tej dziwnej potrawy. Pech chciał, że znajdowała się dość daleko, a ja nie potrafiłam do niej dotrzeć. Na dodatek była raczej po stronie Mingyu, więc nie chciałam mu wejść do talerza. Mimo to, chyba trochę za bardzo na niego napierałam ciałem...

    OdpowiedzUsuń
  16. Po słowach dziewczyny Min naprawdę mógł spodziewać się tego, co nastąpi. Niestety tego nie zrobił i skończył wyprostowany jak struna, kiedy Chanseul sięgała po półmisek z potrawą. Pech chciał, że akurat znajdował się w takim miejscu, że dziewczyna opierała na chłopaku prawie cały ciężar swojego ciała, dlatego nawet ciężko byłoby mu się poruszyć w obawie, że Prefektka mogłaby stracić równowagę i jeszcze bardziej polecieć w jego stronę albo, co gorsza, na stół pełen jedzenia.
    Starając się nie zmieniać położenia swojego ciała wyciągnął rękę w stronę talerza, widząc, że Puchonka mimo wszystko nie jest w stanie go dosięgnąć, i szybko go chwycił, próbując uniknąć głębszego nachylenia się Chan.
    - Proszę - powiedział, wkładając jej półmisek w ręce. Miał wrażenie, że jego głos brzmiał niesamowicie płasko i bezbarwnie, jakby on sam w ułamek sekundy wyzbył się wszelkich emocji. To dobrze, już lepszy był brak czegokolwiek od nadmiaru niepotrzebnych uczuć, które mogłyby wyjść spod kontroli. - Mogłaś powiedzieć, podałbym Ci go.
    Spokój aż emanował z jego twarzy, choć sylwetkę nadal miał nieco spiętą i wyprostowaną. Próbował siłą zmusić własne ciało do współpracy, bo mimo że jego dłonie nie miały w zwyczaju się trząść, to jego plecy w niekomfortowych sytuacjach same się napinały i prostowały, jakby w mechanizmie obronnym. Kim wydawał się być wtedy nawet odrobinę wyższy, niż w rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  17. Z własnej głupoty pakowałam się zawsze w dziwne i krępujące sytuacje. A to przez dumę, a to prze upartość i tak oto znowu prawie wlazłam na ślizgona, i to dosłownie.
    - Dziękuję - odparłam, głupio się uśmiechając. Nałożyłam trochę do skosztowania na talerz i położyłam półmisek bliżej siebie. Na szczęście było miejsce, bo ktoś chwilę temu zabrał stąd inny talerz ze smakołykami. - Ty już dzisiaj za dużo mi pomagałeś. Nie chciałabym nadwyrężać cię takimi drobnostkami.
    Oczywiście szarmanckość chłopaka była bardzo miła, no i bardzo mi schlebiała, ale nie chciałam tego nadwyrężać. A co jeśli wykorzystam swój limit i już nigdy nie będzie dla mnie taki dobry? Bałam się, kto ich tam wie, mężczyźni mają różne zagrania. Zaczęłam konsumować potrawkę. Była całkiem całkiem, lecz czegoś mi w niej brakowało, może jakieś przyprawy. Bez zwlekania sięgnęłam po paszteciki. Mingyu mógł czuć się bezpieczny, bo miałam je przed nosem. Rozpromieniałam od pierwszego kęsa. Również ich smak zachwycił moje kupki smakowe. Mało kiedy tak wiele rzeczy mi smakowało. Byłam pewna, że to wina tego, iż ostatnio praktycznie nie jadłam, więc cokolwiek bym w tamtej chwili nie skosztowała, zachwycałabym się. Choć była też druga opcja; skrzaty serwowały tego dnia swoje najlepsze popisowe dania.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Nie czuję się nadwyrężony - odparł cicho. Min tam w głębi siebie naprawdę się cieszył, że nie musi pilnować, czy dziewczyna je, a tym bardziej na siłę wpychać w nią jedzenie, ponieważ apetyt jej raczej dopisywał. Chanseul próbowała kolejnych potraw, a Kim w tym czasie potrafił się zastanawiać tylko nad tym kiedy skończy. Nie czułby się dobrze z faktem, że zostawił dziewczynę samą, ponieważ przyszli razem. Sytuacja prezentowałaby się zupełni inaczej, gdyby to Chan się o niego dosiadła, ale tak nie było, a chłopak czuł się za nią odpowiedzialny. Nie mógł jej tak po prostu zostawić samej. Dlatego czekał, aż zakończy posiłek i wreszcie będzie mógł wrócić do swojego dormitorium. Nie chciał wyjść na niegrzecznego, dlatego nie okazywał tego w żaden sposób i nawet jeszcze czasem podjadał własny posiłek, aby nie dać odczuć dziewczynie, że tak właściwie to już chętnie opuściłby Wielką Salę. Choi niczym nie zawiniła i nie powinna być ofiarą jego stale pogarszającego się humoru, dlatego Kim mimo sprzeciwów wszystkiego dookoła postanowił ponownie się odezwać.
    - I jak, smakuje Ci? - zapytał. Może nie była to jakoś wybitnie rozbudowana wypowiedź, ale on sam raczej nie miał zamiaru narzekać.

    OdpowiedzUsuń
  19. Przełknęłam kolejny kęs i kątem oka spoglądałam na Mingyu. Grzebał pałeczkami w jedzeniu, przez co byłam przekonana, że chyba już się najadł. Jednak to nie dawało mi spokoju. Wydawał się jakiś przygaszony. Możliwe, że moja osoba za bardzo go przytłaczała. Właściwie to ja trochę za bardzo na niego napierałam ze wszystkim. Te moje pytania, pomaganie mi. Bałam się, że Kim naprawdę nie będzie chciał się już ze mną spotkać. Z pewnością za wiele od niego oczekiwałam i za szybko. Ciągle chciałam, żeby śligon czuł się przy mnie swobodnie, a robiłam masę bezmyślnych rzeczy. Narzucałam mu się...
    - To wszystko jest przepyszne - odparłam, popijając posiłek wodą, którą zwykle tylko piłam - A tobie? Bo widzę, że chyba masz już dość. Chcesz już iść?

    OdpowiedzUsuń
  20. - Nie spokojnie, jest całkiem dobre - odpowiedział, nie odrywając wzroku od swojego talerza. Nie mógł wmusić w siebie ani grama więcej, zwyczajnie nie był już głodny. - Myślę, że skończymy posiłek i będę się już zbierał...
    Ze spokojem spojrzał na towarzyszkę, która w dalszym ciągu lekko się uśmiechała. Cała jej twarz wyglądała na taką rozpromienioną, a ona sama wydawała się, jakby nigdy nie traciła pozytywnej energii. Mingyu zastanawiał się, czy pogoda ducha i nieustający dobry humor były cechą wspólną Puchonów, ponieważ udało mu się poznać dwójkę z nich i każde odznaczało się niemalże tym samym.
    Kim porównywał siebie o nich i wiedział, że Hufflepuff byłby ostatnim domem, do którego mógłby trafić.
    Rozejrzał się szybko po twarzach ludzi towarzyszących im przy jedzeniu i niemal od razu stwierdził, że zdecydowanej większości nie znał i tylko nieliczne twarze kojarzył ze szkolnych korytarzy. Wcześniej starał się nie zwracać na nich swojej uwagi, ale tak jakoś wyszło, że uciekając wzrokiem od dziewczyny i równocześnie nie chcąc patrzeć na własny talerz zabrakło mu perspektyw i był zmuszony do rozejrzenia się po Wielkiej sali. Nietoperze wciąż przecinały powietrze, świece w dalszym ciągu lewitowały nad nimi, z kotła z sokiem z dyni ciągle unosiły się kłęby dymu, a mgła dalej pozostawała przy powierzchni ziemi. Nic się nie uległo zmianie.
    Tylko Min nieznacznie, niemal niezauważalnie się zmienił.

    OdpowiedzUsuń
  21. Od razu podniosłam się z miejsca. Wyprostowałam się i rozejrzałam dookoła. W sali rzeczywiście robiło się coraz tłoczniej. Poprawiłam włosy. Które były troszkę nieogarnięte przez deszcz, jaki złapał mnie tamtego dnia, ale nie przejmowałam się tym.
    - No to chodźmy Mingyu - zawołałam wesoło. Nasza dwójka to trochę dziwne połączenie. On poważny, może czasami zadziorny, a ja wesoła i szalona, praktycznie na każdym kroku. Mimo wszystko bardzo się cieszyłam, że był przy mnie. Ruszyłam w stronę wyjścia, ale na chwilę się zatrzymałam, by jeszcze raz popodziwiać wystrój. W Wielkiej Sali działo się tyle, że nie wiedziałam na czym oko zawiesić. W tym czasie Kim mnie minął, a ja prawie zapomniałabym o jeszcze jednej ważnej rzeczy.
    - Min poczekaj! - wołałam za nim. Złapałam go za kawałek szaty i pociągnęłam do siebie. - Mógłbyś się tu na chwilę zniżyć muszę ci powiedzieć coś na ucho.

    OdpowiedzUsuń
  22. Chłopak zmarszczył lekko brwi, przenosząc ciężar swojego ciała z jednej nogi na drugą. Westchnął wreszcie i spojrzał nieco w dół, w stronę blondynki. Trochę dziwiła go prośba dziewczyny, ale jeżeli chciała powiedzieć mu coś, to on zdecydowanie nie miał nic przeciwko. Przecież nie mógł jej niczego zabronić, a podejrzewał, czy z jego zgodą, czy bez niej, Puchonka i tak zrobiłaby to, na co miała aktualnie ochotę. a równie dobrze on mógł ułatwić jej trochę zadanie.
    - Okaaayyy - przeciągnął nieco, powoli pochylając się w jej stronę.

    OdpowiedzUsuń
  23. Gdy tylko chłopak zniżył się do mojego poziomu, ja musnęłam go, prawie że nie wyczuwalnie, w policzek. Mogłam jednak poczuć, jak idealnie gładką skórę miał na twarzy. Oczywistością było, że od razu zrobiłam się czerwona, jakżeby inaczej. Mimo, to nie żałowałam. To tylko subtelny koleżeński gest.
    - Mingyu to za to, że wytrzymałeś za mną prawie cały dzień. Choć zdaję sobie sprawę, że to nie jest godna zapłata - powiedziałam cicho, ani przez chwilę nie patrząc mu w oczy. Właściwie to spoglądałam w dół. Po głębszym zastanowieniu, doszłam do wniosku, że to było głupie. Dlaczego tak właściwie dziewczyny robią takie gesty? Przecież w tym nie ma nic... Nic co mogłoby w jakiś sposób wynagrodzić drugiej osobie cokolwiek. Tym bardziej poczułam się beznadziejnie. To było bez sensu. Puściłam jego rękaw, dając mu drogę ucieczki. Ja na jego miejscu od razu bym uciekła od takiej dziwnej puchonki.

    OdpowiedzUsuń
  24. W chwili, kiedy poczuł jej ciepłe usta na własnym policzku było już za późno. Trudno, stało się. Min nie mógł już zrobić z tym zupełnie nic, ale czy chciał?
    Chłopak potrafił tylko nieruchomo trwać w miejscu przez parę sekund, odczekać aż dziewczyna się odsunie i samemu się wyprostować.
    - Chanseul… - powiedział cicho, spoglądając w jej twarz. Tak bardzo by chciał, aby dziewczyna spojrzała mu w oczy, choć zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie jej do tego zmusić. Gdzieś tam głęboko w sobie czuł, że w jej oczach mógłby uzyskać wyjaśnienie na jej niedorzeczne zachowanie. Kim już zupełnie nic nie rozumiał. Czy po czymś takim nie powinna wytłumaczyć się trochę lepiej, niż to zrobiła? Czy nie powinna najpierw spytać go o zdanie na ten temat? Czy w ten sposób nie przekroczyła właśnie wszelkich granic? To było dla niego zdecydowanie zbyt dużo.
    Mimo wszelkich uczuć szalejących wewnątrz jego umysłu, na zewnątrz nie okazywał zupełnie nic. Jego wyraz twarzy pozostał niezmienny, niemal kamienny, a ciało nie poruszyło się nawet o milimetr. Wiedział, że to jeszcze nie koniec, ale sytuacja końca bardzo bliska. Niemalże mógł poczuć na krańcu języka ten gorzki posmak poczucia winy. Min czuł, jakby to naprawdę była jego wina. Jakby to on zmusił dziewczynę do czegoś, czego ona wyraźnie robić nie chciała.
    Westchnął lekko, będąc na siebie tak szalenie zły.
    - Nie musiałaś tego robić - powiedział krótko i cicho. Mimo wszystko jego spojrzenie było twarde i zdecydowane. Min był doskonałym aktorem. Odwrócił się i miarowym, ale spokojnym krokiem ruszył w stronę swojego dormitorium z burzą uczuć szalejącą pod nieprzebijalną powłoką wszystkich barier, które zdołał wznieść na przestrzeni lat.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  25. W czasie gdy, wypowiedział moje imię, serce zaczęło mi walić. Poczułam łaskotanie w żołądku, bo wiedziałam, że na mnie patrzy. W tamtej chwili tak bardzo chciałam umieć czytać w myślach. A szczególnie w tym niezrozumiałym umyśle, który należał do Kim Mingyu. Był spokojny, ale z drugiej strony aż za spokojny. Może nie reagował z powodu tego, że ja nie potrafiłam podnieść wzroku? Może czekał na jakieś wyjaśnienia z mojej strony? Bo niby to było podziękowanie, więc dlaczego ja zachowywałam się tak dziwnie, jakbym popełniła przestępstwo? A co jeśli tak naprawdę było?! Jeśli to niepotrzebne zbliżenie wywołało w nim odrazę do mojej osoby i jednocześnie przekreśliło naszą znajomość?! Tyle pytań i scenariuszy kłębiło się w mojej głowie. "Nie musiałaś tego robić." Po tych słowach czułam się, jak totalna debilka. W mojej głowie to było potwierdzenie tego, iż przekroczyłam strefę komfortu ślizgona. Przekroczyłam granice, zrobiłam coś, czego on nigdy nie chciał na pewno ode mnie dostać. Odszedł bez słowa pożegnania, a wtedy ja zdołałam w końcu podnieść głowię. Wpatrywałam się w jego sylwetkę, bo domyślałam się, że pewnie już nigdy się nie spotkamy. Nawet się nie odwrócił. Zachciało mi się płakać. Zniszczyłam początek znajomości z kimś, na kim mi naprawdę zależało. To koniec, i to prze to, że nie potrafiłam trzymać uczuć na wodzy.
    Wiedziałam. Wiedziałam, że ode mnie ucieknie...
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń